WIKTOR WOJCIECHOWSKI o sytuacji młodych na rynku pracy - W ubiegłym roku wskaźnik bezrobocia wśród młodych rósł szybciej niż średnia. Jedną z przyczyn jest to, że absolwenci nie są przygotowywani przez szkoły i uczelnie do wymagań rynku pracy.
ROZMOWA
PAWEŁ JAKUBCZAK
Bez pracy jest prawie co czwarty młody człowiek, który nie ma 25 lat. Jak to zmienić?
WIKTOR WOJCIECHOWSKI*
Najlepszą receptą na zmniejszenie liczby młodych bezrobotnych jest dobry system edukacji, elastyczny rynek pracy i niskie pozapłacowe koszty pracy. Aktywne polityki rynku pracy, które mają na celu zwiększanie zatrudnienia w najmłodszych grupach wieku, w praktyce ograniczają jedynie szkodliwe skutki innych interwencji państwa. Przykładowo, finansowane z podatków szkolenia i staże dla bezrobotnych absolwentów nie byłyby potrzebne, gdyby dochody z pracy były mniej opodatkowane lub pracodawca mógł łatwiej niż dzisiaj zwolnić swoich pracowników. W wielu krajach koszty aktywnych polityk rynku pracy są znaczące, np. Holandia i Szwecja przeznaczają na ten cel ok. 1 proc. PKB. Z kolei np. w USA i Wielkiej Brytanii, w których rynek pracy jest elastyczny, a pozapłacowe koszty pracy niskie, wydatki na aktywne programy przeciwdziałania bezrobociu kosztują zaledwie odpowiednio 0,1 i 0,3 proc. PKB. Polska przeznacza na ten cel 0,4 proc. PKB.
Czy są dowody, że elastyczny rynek pracy sprzyja wzrostowi zatrudnienia, w tym w szczególności młodych?
Wiele badań wskazuje, że w okresach ożywienia gospodarczego liczba pracujących zwiększa się szybciej w krajach, które cechują się elastycznymi regulacjami rynku pracy, niż w tych, gdzie prawo nazbyt silnie chroni pracowników. Wysoka ochrona przed zwolnieniem ogranicza wprawdzie wzrost bezrobocia w okresie spowolnienia gospodarczego, ale jest to korzyść pozorna. W krajach o wysokiej ochronie zatrudnienia pracodawcy boją się zatrudniać nowych pracowników nawet wtedy, gdy otrzymują nowe zamówienia. Gdyby ożywienie gospodarcze okazało się krótkotrwałe, musieliby ponieść dodatkowe koszty związane ze zwolnieniem niedawno zatrudnionych osób. W efekcie, przeciętny czas poszukiwania pracy przez bezrobotnych w krajach o niskiej ochronie przed zwolnieniem jest dużo krótszy niż tam, gdzie prawo niepotrzebnie chroni pracowników. Przykładowo, w 2008 roku co drugi bezrobotny we Włoszech lub w Grecji szukał pracy ponad 12 miesięcy, z kolei w USA udział bezrobotnych długookresowo wynosił jedynie 10 proc.



Co powoduje, że pracuje tak niewielu młodych?
Pod koniec 2009 roku liczba bezrobotnych, którzy nie ukończyli 25 lat, przekroczyła 400 tys., co oznacza, że pod tym względem cofnęliśmy się o ponad dwa lata. To wynik m.in. tego, że w Polsce pozapłacowe koszty pracy są zbyt wysokie, a w efekcie mamy także mniejsze zatrudnienie osób młodych. Wysoki klin podatkowy szkodzi najbardziej osobom o niskich kwalifikacjach i niedostatecznym doświadczeniu zawodowym, czyli głównie młodzieży, która dopiero wchodzi na rynek pracy. Tacy pracownicy są przeciętnie mniej wydajni niż osoby w wieku ok. 30 lat i dlatego ich zatrudnienie jest często nieopłacalne dla pracodawców, którzy nie chcą inwestować w ich rozwój. Dotyczy to zwłaszcza firm usługowych (np. gastronomii), w których występuje duża rotacja pracowników.
A dlaczego młody człowiek po ukończeniu szkoły nie może znaleźć pracy?
Nasz system kształcenia zawodowego szczególnie na poziomie średnim jest niedostosowany do potrzeb przedsiębiorców. Przykładowo, prawie połowa absolwentów szkół zasadniczych zawodowych twierdzi, że wiedza i umiejętności zdobyte przez nich w szkole są całkowicie nieprzydatne w pracy zawodowej. Tak samo uważa co trzeci absolwent ze stopniem licencjata i co piąty magister. W efekcie, wśród absolwentów w wieku od 20 do 24 lat pracuje w Polsce jedynie co druga osoba. Jest to najniższy odsetek pracujących w skali UE, gdzie porównywalny odsetek pracujących absolwentów wynosi aż 75 proc.
*Wiktor Wojciechowski
ukończył SGH, wicedyrektor działu analitycznego Fundacji FOR (Forum Obywatelskiego Rozwoju)