Rozmawiamy z dr MARIOLĄ RACŁAW z Uniwersytetu Warszawskiego - Samorządy nie prowadzą pracy socjalnej z biologicznymi rodzinami. Tę sytuację mogą zmienić asystenci rodzinni i współfinansowanie przez nie rodzin zastępczych.
ROZMOWA
MICHALINA TOPOLEWSKA
10 lat temu wprowadzono zmiany w systemie opieki zastępczej. Jak pani ocenia obecny jej stan?
MARIOLA RACŁAW*
Zmiany wprowadzone w 2000 roku były rewolucyjne, bo przekazano to zadanie samorządom i włączono je do systemu pomocy społecznej. Dodatkowo to trudne zadanie powierzono zupełnie nowej strukturze, jaką był powiat. Ale reformatorzy skupili się na samym procesie organizacji opieki zastępczej dla dziecka. Zaniechano natomiast profilaktyki, czyli wczesnej pracy z biologicznymi rodzinami, przeżywającymi trudności. Przecież tylko 2 proc. dzieci umieszczanych w opiece zastępczej to sieroty zupełne. Pozostałe dzieci mają rodziców, a ich umieszczenie w takiej rodzinie zastępczej czy placówce socjalizacyjnej powinno być usługą czasową, czyli na czas naprawy biologicznej rodziny.
A jak jest w praktyce?
Dziecko przebywa w opiece zastępczej do uzyskania pełnoletności. Nikt nie zwraca uwagi na wskaźnik powrotów dzieci do biologicznych rodzin, który jest bardzo niski. Cały czas rośnie też liczba postanowień wydawanych przez sądy rodzinne o umieszczeniu dziecka w opiece zastępczej.
Czy ten wzrost jest duży?
O blisko 10 proc. rocznie. Co więcej od 2000 roku populacja dzieci zmniejszyła się o 2 mln, a jeśli popatrzymy na liczbę dzieci w opiece zastępczej w przeliczeniu np. na 100 tys. dzieci, to okaże się, że w przypadku domów dziecka jest ono praktycznie taka sama, jak było dziesięć lat temu, a w przypadku rodzin zastępczych się zwiększa. Można powiedzieć, że obecny system powstawał w nieprzemyślany sposób – tak jakby budować dom, rozpoczynając od komina, a dopiero potem zastanawiać się nad fundamentami.



Tym fundamentem ma być przygotowywany przez resort pracy projekt nowej ustawy?
W sprzyjających okolicznościach może nim być. Pełna nazwa nowej ustawy mówi nie tylko o organizacji pieczy zastępczej, ale też o wspieraniu rodziny. Na opiekę zastępczą trzeba bowiem patrzeć nie jak na autonomiczną sferę działań, ale element polityki rodzinnej państwa. Przygotowane założenia szczególny nacisk kładą więc na pracę z rodzinami biologicznymi. Taką pracę powinny teraz wykonywać gminy, ale w praktyce jej nie wykonują.
Dlaczego?
Strategia przyjęta przez gminy często polega na pomniejszaniu kosztów i przerzucaniu problemów rodzin na powiaty. Nie podejmują więc działań profilaktycznych, nie współpracują z powiatami i nie grożą im za to żadne konsekwencje. Stąd nowe przepisy zakładają, że gminy będą płacić za pobyt dzieci w opiece zastępczej. To ma niejako zmusić je do zajmowania się rodzinami biologicznymi. Można powiedzieć, że po dziesięciu latach ustawodawca zorientował się, że bez sankcji, w tym przypadku finansowych, nie zmusi do kooperowania dwóch różnych struktur samorządowych.
Czy w tej profilaktyce pomogą asystenci rodzinni, których będą zatrudniać gminy?
Tylko wtedy, gdy asystent nie będzie drugim pracownikiem socjalnym, którego znamy w obecnej formie, czyli osoby zajmującej się wypłatą zasiłku i mającą pod swoją opieką 80–90 środowisk, z którymi nie prowadzi pracy socjalnej. Sami pracownicy zgłaszają, że nie mają czasu ani umiejętności, aby taką pracę socjalną prowadzić. Tę sytuację mają zmienić asystenci rodzinni, ale jeszcze raz podkreślam, że musi koniecznie nastąpić rozdzielenie udzielania pomocy finansowej od świadczenia pracy socjalnej.
Czy powinniśmy dążyć, jak zakłada resort pracy, do profesjonalizacji rodzin zastępczych?
Z tym problemem wiąże się dyskusja, czym powinno być rodzicielstwo zastępcze. Czy ma być misją, powołaniem, czy zawodem i profesją, a jeśli właśnie zawodem, to czy jest się jeszcze rodzicem, czy tylko opiekunem. Profesjonalizując rodzinną opiekę zastępczą, trzeba też bardzo uważać, bo nie każdy może zostać rodzicem zastępczym. To nie jest pomysł na bezrobocie, musi mu towarzyszyć dobry system selekcji kandydatów. Czyli profesjonalizacja powinna polegać nie tylko na uzawodowianiu czy większym finansowaniu opiekunów, ale też na odpowiednim ich przygotowaniu i wsparciu w trakcie pełnienia swojej służby – bo jest to służba społeczna.
Dr Mariola Racław*
socjolog, pracownik naukowy Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert Instytutu Spraw Publicznych