Rozmowa z profesorem KRZYSZTOFEM RĄCZKĄ - Po wejściu w życie ustawy antykryzysowej przepisy nie określają jednoznacznie, kiedy umowy na czas określony zawierane przez firmy przekształcają się w stałe kontrakty.
ŁUKASZ GUZA
Ustawa antykryzysowa, która weszła w życie 22 sierpnia 2009 r., zmieniła przepisy o umowach na czas określony. Te zawierane z firmami nie mogą trwać dłużej niż 24 miesiące. Jaki jest skutek upłynięcia tego terminu?
KRZYSZTOF RĄCZKA*
Są różne poglądy na ten temat. Na przykład prof. Krzysztof Baran uważa, że jeśli firma zawrze z pracownikiem umowę terminową na czas dłuższy niż 24 miesiące, już w dniu jej zawarcia jest ona z mocy prawa umową na czas nieokreślony. Moim zdaniem, przepisy antykryzysowe można jednak interpretować także w inny sposób. Jeśli przedsiębiorca zawarł umowę na okres dłuższy niż 24 miesiące, a ustawodawca wprowadził 24-miesięczny limit, to jest ona zawarta na dwa lata. Świadczenie pracy po tym terminie oznacza, że między stronami zawarty został nowy stosunek pracy, tym razem na czas nieokreślony.
Ale ustawodawca nie przewidział takiego skutku. Gdyby chciał go wywołać, wprowadziłby taki przepis w ustawie, podobnie jak w art. 251 kodeksu pracy, który mówi, że trzecia umowa o pracę z tym samym pracodawcą przekształca się w umowę stałą.
Ale niestety ustawodawca tego nie napisał i uchwalił ustawę antykryzysową, która jest po prostu fatalnie przygotowana. Nie przewiduje wyraźnie sankcji za przekroczenie 24-miesięcznego terminu, w przeciwieństwie do kodeksu pracy, który wyraźnie wskazuje, co dzieje się, gdy pracodawca podpisuje trzecią, kolejną umową terminową z tym samym pracownikiem. Dlatego możliwa jest zarówno interpretacja przepisów dokonana przeze mnie, jak i przez prof. Barana.



Dodatkowo 24-miesięczny limit w ogóle nie będzie dotyczył umów na czas określony zawartych przed wejściem w życie ustawy antykryzysowej, które mają się rozwiązać po 31 grudnia 2011 r.
W tym przypadku ustawodawca wykazał się totalnym brakiem wyobraźni. Nie wiedział, że zmiana jednego przepisu o zawieraniu umów terminowych wpłynie na wszystkie pozostałe.
Na podstawie tych przepisów nie wiadomo też np., czy 24-miesięczny termin dotyczy umów zawieranych na zastępstwo. Artykuł 251 kodeksu pracy wyraźnie stanowi, że nie stosuje się go do takich umów. A w ustawie antykryzysowej nie ma o tym mowy. To jest przykład wadliwej legislacji. Powstało rozwiązanie chaotyczne, niejasne, które budzi wątpliwości i wcale nie jest bardziej liberalne dla pracodawców.
Ale czy nie jest korzystne dla firm, że mogę zsawierać nawet 10 kolejnych umów miesięcznych czy tygodniowych z tym samym pracownikiem, byleby nie na okres dłuższy niż dwa lata?
Wyłącznie dla tych, które na każdym kroku chciałyby omijać prawo pracy. Przecież jeśli firma zawrze umowę na co najmniej sześć miesięcy, może zastrzec w niej możliwość rozwiązania stosunku pracy za dwutygodniowym wypowiedzeniem. Może więc elastycznie kształtować stan zatrudnienia. Jeśli przedsiębiorca zawrze krótkie umowy, nie będzie mógł ich wypowiedzieć. Rozwiązanie antykryzysowe jest więc korzystne tylko dla tych firm, które mają zapotrzebowanie na pracowników na okresy krótsze niż dwa tygodnie. To po prostu głupota.
*Krzysztof Rączka
profesor, dziekan Wydziału Prawa i Administracji UW od roku akademickiego 2008/2009, wybitny ekspert z zakresu prawa pracy