Rozmawiamy z ANDRZEJEM KURKIEWICZEM z Departamentu Strategii w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego - Resort nauki przygotowuje rewolucję w szkolnictwie wyższym. Od 2010 roku dyplomy uczelni publicznych będą porównywalne. Wszystkie potrzebne do pracy uprawnienia absolwenci zdobędą już na studiach.
Uczelnie publiczne nie interesują się, jak poradzą sobie zawodowo na rynku pracy ich absolwenci. Czy tak powinno być?
– Generalnie uczelnie publiczne dysponują dużą autonomią w swoim funkcjonowaniu, a my chcemy jeszcze wyraźniej ją powiększać. Warto zauważyć, że od lat 90., kiedy w Polsce przybyło uczelni niepublicznych, wytworzył się swoisty rynek uczelniany oznaczający rywalizację o studenta. Szkoły wyższe zaczęły konkurować między sobą, pokazując potencjalnym kandydatom, np. w różnych rankingach, co dzieje się z ich absolwentami, lub jak postrzegają ich pracodawcy. Bardzo popularne stały się zapożyczone z Zachodu wszelkiego typu badania dotyczące osiąganych przez absolwentów uczelni dochodów czy miejsc pracy, do których oni trafiają. Uczelnie dostrzegły, także z marketingowych powodów, zasadność monitorowania karier absolwentów. Również w naszych konkursach na podnoszenie potencjału dydaktycznego staramy się zachęcać uczelnie do opracowywania systemów monitorowania losów zawodowych absolwentów. W założeniach reformy szkolnictwa wyższego zapisaliśmy nawet zalecenie prowadzenia takich systematycznych analiz.
Zatem w interesie uczelni będzie, aby jej absolwenci znajdowali dobrą pracę?
– Oferta uczelni staje się coraz bardziej kompleksowa. Powstają biura karier, których zadaniem jest pomóc absolwentom na rynku pracy, oraz inkubatory przedsiębiorczości, a także centra zaawansowanych technologii, które wspierają przedsiębiorczość i innowacyjne pomysły biznesowe zarówno wśród kadry uczelnianej, jak i studentów.
Od dwóch ostatnich lat obserwujemy istotne przeorientowanie oferty wielu szkół publicznych. Uczelnie, które do tej pory niemal obowiązkowo zgłaszały wśród nowo tworzonych kierunków ekonomię czy zarządzanie, teraz postawiły na kształcenie studentów w bardzo konkretnych zawodach. Teraz wśród najpopularniejszych są m.in. turystyka i rekreacja, bezpieczeństwo wewnętrzne, fizjoterapia, pielęgniarstwo, informatyka i budownictwo.



Szkoły zmuszone są coraz wnikliwiej monitorować rynek pracy, ściśle współpracując z lokalnymi urzędami pracy oraz pracodawcami. Pojawiają się także pewne formy kształcenia na zamówienie konkretnego pracodawcy. Przykładem może być tu Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Ciechanowie, w której to utworzono kierunek elektronika i telekomunikacja, i informatyka dla potrzeb fabryki firmy LG.
Czy ministerstwo będzie w sposób szczególny promować współpracę uczelni z pracodawcami?
– Nadciąga niż demograficzny, uczelnie będą zmuszone świadczyć bardziej kompleksowe usługi na rzecz pracodawców, czyli wysyłać na rynek pracy absolwentów gotowych do podjęcia pracy bez dodatkowego przeszkolenia czy dokształcenia.
Do końca roku resort opracuje Krajowe Ramy Kwalifikacji w części dotyczącej szkolnictwa wyższego. Będą one wyznaczały pewne kompetencje profesjonalne, które muszą posiąść wszyscy absolwenci szkół wyższych. To będzie edukacyjny efekt minimum, który będą musiały zapewnić studentom wszystkie uczelnie w kraju. Oznacza to, że dyplomy w całej Polsce w analogicznych uczelniach staną się porównywalne. Nad jakością kształcenia i jego efektami będzie czuwać przekształcona Polska – obecnie Państwowa – Komisja Akredytacyjna.
Będziemy musieli także rozwiązać problem związany z nabywaniem uprawnień do wykonywania zawodu. Obecnie na przykład absolwent budownictwa po ukończeniu studiów musi zwykle przejść dodatkowe, kosztowne i czasochłonne kursy związane z nauką programów kosztorysowych czy nabyciem innych uprawnień, co powoduje, że dla potencjalnego pracodawcy nie jest jeszcze w pełni przydatny. Zmiany mają iść w tym kierunku, aby uczelnia dostarczała pracodawcy gotowego do pracy i pełnowartościowego inżyniera.
ANDRZEJ KURKIEWICZ
jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktorem nauk humanistycznych na kierunku zarządzanie. Obecnie zajmuje stanowisko zastępcy dyrektora Departamentu Strategii w MNiSW