Rozmawiamy z PAULINĄ KIESZKOWSKĄ-KNAPIK, adwokatem z Kancelarii Baker & McKenzie - Projekt ustawy o prawach pacjenta stanowi zbiór przepisów wyrwanych z ustaw już obowiązujących. Taka legislacyjna chirurgia nie tylko nie pomoże pacjentom, ale może być groźna, bo wprowadza chaos prawny.
Czy są pewne przesłanki, dzięki którym można wygrać proces o odszkodowanie za błąd w sztuce medycznej?
- Można skutecznie dochodzić swoich roszczeń na podstawie kodeksu cywilnego. Nie ma przeszkód, aby wygrać sprawę. Jeśli lekarz, instytucja czy organy władzy doprowadzili do tego, że pacjent poniósł szkodę, to są zobowiązane do jej naprawienia.
Ale wygranych spraw jest bardzo mało! Dlaczego?
- Dlatego, że pojawia się bariera udowodnienia winy, która powoduje, że po stronie pacjenta ciąży obowiązek przeprowadzenia tego trudnego dowodu. W sprawach dotyczących błędów w sztuce pojawia się też problem lekarzy, którzy jako biegli muszą się wypowiedzieć przeciwko swoim kolegom po fachu. Do tego dochodzi przewlekłość tych postępowań i brak skutecznego zabezpieczania roszczeń (a chodzi przecież często o koszty niezbędnego leczenia). Nie ma na razie pozwów zbiorowych (chodź jak słyszymy są już propozycje ustawowe ich wprowadzenia). Konstrukcja pozwu zbiorowego oznacza, że dany problem dotyczący większej liczby osób np. zarażenia żółtaczką w szpitalu albo poparzenia w czasie badań radiologicznych może być zbiorowo rozstrzygany przez sąd.
Błędy lekarskie w liczbach
Według danych Naczelnej Rady Lekarskiej w ubiegłym roku do Sądu Lekarskiego wpłynęły 432 sprawy.
A dlaczego jest tak mało ugód pacjentów ze szpitalami, w których nastąpiła szkoda?
- Wynika to pewnie ze złej sytuacji finansowej szpitali, z ich obaw przed nawałem roszczeń i wreszcie z niskiej kultury prawnej sporu między obywatelem a państwem (jego instytucjami). Poza tym pacjenci nie są w pełni świadomi swoich praw, a polski system zdrowotny traktuje pacjentów jak intruzów.
Jaka jest na to recepta?
- Najpierw trzeba poprawić sytuację finansową placówek medycznych. Nie jest to bynajmniej założenie utopijne. Obecnie publiczny ZOZ funkcjonuje tylko dzięki kontraktowi z NFZ, często źle wyliczonemu i zmiennemu. Nie ma dopływu prywatnych środków, bo ZOZ nie może pobierać innych opłat. Nie ma też systemu ubezpieczeń dodatkowych. Jeśli stworzy się racjonalny system finansowania ZOZ, standard usług się poprawi, sprzęt będzie mógł być nowocześniejszy, lekarz dobrze opłacony i nie przepracowany itd. Co do zmiany kultury prawnej, to może ją wymusić właśnie instytucja pozwu zbiorowego, dużo groźniejszego dla szpitala i lekarza niż pojedyncze sprawy poszkodowanych pacjentów.
Dlaczego krytykuje pani projekt ustawy o prawach pacjenta?
- Zawiera on, niestety, zbiór fragmentów przepisów (często niepełnych) wyrwanych z obowiązujących już ustaw określających prawa pacjenta. Taka legislacyjna chirurgia nie tylko nie pomoże pacjentom, ale może być groźna, bo wprowadza chaos prawny. Można oczywiście uregulować w tej ustawie ogólne kwestie jak np. prawo pacjenta do dokumentacji medycznej, informacji, odwołania od decyzji lekarskiej, tajemnicy lekarskiej, ale należy to zrobić dobrze. Nie można zepsuć istniejących uregulowań, ale trzeba poprawić obecny stan prawny poprzez realne wzmocnienie prawnej pozycji pacjenta. Poza tym trzeba wprowadzić poprawki do wielu ustaw zawierających prawa pacjenta, których uregulowania są często wadliwe. Mam na myśli ustawę o ZOZ, ustawę o świadczeniach, prawo farmaceutyczne itp.
Co pani myśli o utworzeniu rzecznika praw pacjenta?
- Jest to instytucja zbędna w kształcie, w jakim ją określono w projekcie. Zgodnie z nim rzecznik byłby sędzią i prokuratorem w sprawie każdego ZOZ. Mógłby nakładać na ZOZ znaczne kary, ale w istocie nie rozwiązałoby to problemu wypłaty odszkodowania pacjentowi i uzyskania pieniędzy na dalsze leczenie. Pisałby pisma za nasze podatki, zwracał się do rzecznika praw obywatelskich oraz dublował prace rzeczników praw pacjenta przy NFZ i Ministerstwie Zdrowia. Byłby kolejną pozorną, a nie realną instytucją proobywatelską. Chyba żeby z rzecznika uczynić taki zdrowotny NIK i dać mu uprawnienia do obrony pacjentów nie tyle przed ZOZ, co przed państwem i jego zaniechaniami.
Projekt ustawy
Zdaniem rządu, rzecznika praw pacjenta powinien powoływać i odwoływać prezes Rady Ministrów.
Uprawnienia rzecznika
Rząd negatywnie ocenił propozycję wyposażenia rzecznika w uprawnienie oskarżyciela posiłkowego.
PAULINA KIESZKOWSKA-KNAPIK
partner w kancelarii Baker & McKenzie Gruszczyński & Partners, adwokat, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista prawa farmaceutycznego i prawa własności przemysłowej