Resort nauki planuje wprowadzić radykalne zmiany w finansowaniu szkolnictwa wyższego. Chce zmniejszyć liczbę kierunków studiów opłacanych z budżetu państwa. Dotacje na kształcenie studentów studiów dziennych otrzymają też szkoły prywatne.
• Czy polskie uczelnie mogą konkurować z europejskimi?
- Z wyjątkiem tych kilku najlepszych, znanych w Europie, nie. Mając największy stopień skolaryzacji, sięgający 50 proc., kształcimy na bardzo słabym poziomie. Szkoły wyższe nie są otwarte na studentów zagranicznych, za mało jest ofert studiów w języku angielskim.
• Rektorzy twierdzą, że tę złą sytuację poprawi wprowadzenie odpłatności za studia. Czy studia powinny być odpłatne?
- W najbliższym czasie nie. Najpierw należy zreformować system finansowania uczelni wyższych. Konta uczelni powinny być zasilane trzema strumieniami pieniędzy: środkami statutowymi na utrzymanie uczelni, środkami na kształcenie każdego studenta na określonym kierunku oraz środkami pochodzącymi z gospodarki. Pierwsze dwa strumienie w najbliższym czasie powinny pochodzić z budżetu państwa.
• Obecnie szkoły prywatne są w trudniejszej sytuacji, nie otrzymują funduszy na kształcenie na studiach stacjonarnych. Czy to się zmieni?
- Uczelnie powinny konkurować ze sobą na podobnych warunkach, bez względu na ich status prawny. Dotowane więc będą kierunki priorytetowe z punktu widzenia polskiej racji stanu, zwłaszcza techniczne zarówno na uczelniach publicznych, jak i prywatnych. To oznacza, że wszystkie uczelnie będą rywalizować ze sobą o studentów na takich samych prawach. Najpierw jednak należy określić jakie kierunki będą finansowane z budżetu państwa.
• Jak prywatne firmy finansowałyby uczelnie?
- Na dwa sposoby. Po pierwsze, wdrażając nowe produkty i technologie stworzone w szkołach. Po drugie, organizując studentom praktyki. Natomiast pieniądze na studia studenci mogliby dostawać z banków w postaci nisko oprocentowanych kredytów.
• Obecnie są już kredyty studenckie, ale cieszą się małym zainteresowaniem. Studenci boją się je zaciągać, nie mając pewności, że po ukończeniu nauki będą mogli je spłacić.
- Należy rozważyć wprowadzenie systemu angielskiego. Tam prawie każdy student, nawet Polak, może starać się o nisko oprocentowany kredyt, który spłaca dopiero, gdy zacznie zarabiać powyżej określonego poziomu. Ponadto musi być, oczywiście, pomoc socjalna.
• Co będzie z kierunkami humanistycznymi? Przemysł nie będzie płacił filozofom za antologię polskiej myśli filozoficznej. Czy one znikną?
- Humaniści też są nam potrzebni. Dlatego państwo będzie wspierało te kierunki. Każde studia wnoszą w życie młodego człowieka wartość dodaną. Dlatego nauki podstawowe, humanistyczne, społeczne, ekonomiczne muszą być w większym stopniu finansowane z budżetu państwa. Należy jednak pamiętać, że one są tańsze. Nie muszą korzystać z drogich laboratoriów. Trzeba jednak wyłonić kierunki studiów ważne dla polskiej racji stanu i tylko je dofinansowywać. Obecnie, i to za sprawą rozporządzenia ministra, obowiązuje aż 118 kierunków studiów. Wśród nich są przedziwne, których w ogóle nie ma w krajach Unii.
• Jakie szkoły będą mogły liczyć na finansowanie budżetowe?
- Większe pieniądze będą szły do szkół o najwyższej jakości nauczania, prowadzących badania naukowe, inwestujących w rozwój. Dzięki temu powstaną sztandarowe kierunki studiów, na różnych uniwersytetach, skupiające wybitnych naukowców, studentów i konkurujące z europejskimi uczelniami.
• W ten sposób znikną z mapy Polski słabe uczelnie?
- Uczelnie średnie i słabe, ale potrafiące zabiegać o studenta pozostaną. W USA bardzo dużo studentów studiuje w collegach. Mają oni mniejsze ambicje niż studenci uniwersytetów. Nie muszą prowadzić wyspecjalizowanych badań, ale chcą mieć szerszą wiedzę o świecie. Gospodarka potrzebuje też takich osób. Część uczelni, które nie będą sobie radziły z prawami rynku, a nie będą wspomagane z budżetu, jednak zniknie, np. niektóre ośrodki zamiejscowe niegwarantujące takiego poziomu jak uczelnia macierzysta.
• Czy zmiany spowodują, że będzie wiadomo, ile kosztuje kształcenie na danym kierunku? W jednej szkole studia prawnicze kosztują aż 6 tys. zł, a w innej o połowę mniej.
- Nie da się określić jednakowej dla wszystkich uczelni kosztochłonności poszczególnych kierunków. Inne koszty ma Uniwersytet Jagielloński, który musi utrzymać zabytkowe Collegium Maius, a inne szkoła dysponująca nowoczesnymi budynkami. Nie może być podziału według jednego algorytmu ani według uznania ministra. Uczelnia musi sama skalkulować, jaki kierunek opłaci się jej prowadzić, biorąc pod uwagę trzy źródła finansowania. Tak samo firmy szacują, która działalność im się opłaca. Podobnie powinno być z uczelniami. Osoby płacące za studia muszą zaś skalkulować, jaki produkt i za ile chcą kupić. Czy wybrać drogi, ale markowy, czy na przykład tani, ale mało renomowany.
• Jakie będą więc konsekwencje zmiany sposobu finansowania?
- Zmniejszenie liczby kierunków pozwoliłoby na ich konsolidację, lepsze wydawanie pieniędzy i wprowadziłoby większą konkurencję. Ograniczenie liczby kierunków finansowanych z budżetu musiałoby się wiązać z pozwoleniem na realizowanie pozostałych, jako studiów na tzw. szerszym kierunku lub fakultatywnie. Na jakie studia jest zapotrzebowanie, pokaże rynek, i te przetrwają. Obecnie w wielu uczelniach państwowych niektóre kierunki są przechowalnią starej daty nauczycieli akademickich. Trzeba z tym skończyć.
• Czy wyłącznie matura ma być przepustką na studia?
- W tym względzie pozostawiłabym autonomię uczelniom. To one powinny decydować, czy chcą przeprowadzać dodatkowe egzaminy. Powinny decydować, kogo chcą przyjmować na dany kierunek.
• Obecnie na tych samych kierunkach uczelnie stawiają różne wymagania. Czy szkoły powinny ujednolicić kryteria?
- Większa autonomia uczelni to również większa autonomia w programach edukacyjnych i wynikające z tego wymagania stawiane kandydatom na studentów. Ważne, żeby uczelnie same mogły decydować, czego oczekują od ludzi, którzy chcą się u nich kształcić.
• BARBARA KUDRYCKA, wcześniej eurodeputowana PO, profesor prawa administracyjnego, były rektor Wyższej Szkoły Administracji Publicznej w Białymstoku, członek Transparency International Polska oraz Amnesty International. Mężatka, matka dwóch córek
OPINIE
ANDRZEJ KOŹMIŃSKI
rektor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania w Warszawie
Pomysł określenia priorytetowych kierunków jest dobry i w końcu doprowadzi do równouprawnienia szkół publicznych i prywatnych. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Błąd można popełnić w wyborze kluczowych kierunków. Ten wybór musi być starannie przygotowany. Ważne jest również, aby system był przejrzysty. Należy też precyzyjnie określić kryteria podziału dotacji na kształcenie. Uczelnie muszą wiedzieć, za co będą nagradzane. Ważne jest, aby dofinansowywać rzeczywiście najlepsze. Należy odpowiedzieć na pytanie: jakie badania naukowe będą punktowane, jaką rolę będą odgrywały komisje akredytacyjne. Na szczęście wiele z tych zmian można przygotować i wprowadzić w ciągu czterech miesięcy, jedynie poprzez nowelizację rozporządzeń. W następnych latach warto wprowadzić dodatkowe rozmowy kwalifikacyjne dla kandydatów na studia.
KRYSTYNA ŁYBACKA
była minister edukacji
Pomysł minister nauki jest niezgodny z konstytucją. Jego realizacja oznacza, że studia niedotowane z budżetu państwa byłyby tylko i wyłącznie odpłatne, czyli zaoczne lub wieczorowe. Rząd nie może nagle powiedzieć, że nie kształci elektroników, bo gospodarka potrzebuje tylko informatyków. Zmuszenie uczelni do odpłatnego kształcenia studentów studiów dziennych na kierunkach nieobjętych dotacją, byłoby naruszeniem konstytucji. Nie można zakazać uczelniom kształcenia na jakimś kierunku, bo nie jest on priorytetowy dla Polski. Resort może wprowadzić jedynie tzw. kierunki zamawiane. Wówczas ogłaszałby konkurs na dofinansowanie np. studiów inżynierskich. Uczelnie, które wygrałyby konkurs, otrzymywałyby dodatkowe pieniądze na stypendia czy badania.