Trzy pytania do... PIOTRA PETRYKOWSKIEGO, profesora z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Rząd zdecydował, że obowiązek szkolny dla sześciolatków zostanie wprowadzony nie od tego roku, ale od 2012 roku. Czy to dobra decyzja?



- Tak. Rząd na etapie przygotowywania reformy edukacji powinien przewidzieć, że nie można jej wdrożyć w ciągu kilku miesięcy. Samorządy, szkoły, nauczyciele i rodzice nie są przygotowani do wdrożenia reformy w tym roku. Nie jest też ona odpowiednio przygotowana organizacyjnie i merytorycznie, za mało wiedzą też o niej rodzice. Więcej czasu potrzebują samorządy, które muszą dostosować budżety do nowych obowiązków. Również nauczyciele potrzebują czasu, aby zapoznać się m.in. z nową podstawą programową, która wprowadza zmiany w kształceniu. Rząd nie przeprowadził rzetelnej diagnozy aktualnego stanu dotyczącego nauczycieli oraz sytuacji szkolnictwa i możliwości rozwiązań systemowych. Reforma systemu edukacji nie może się odbywać bez powiązania z innymi kluczowymi obszarami funkcjonowania życia społecznego, m.in. w zakresie zasad finansowania samorządów, a także ustalenia zadań w tym obszarze dla samorządu i państwa. Nie jest też rozwiązany problem kształcenia nauczycieli.
• Czy szkoły są przygotowane na przyjęcie sześciolatków?
- Nie. Na przykład w Niemczech czy Danii, zanim obniżono wiek szkolny, wybudowano nowe szkoły lub gruntownie je modernizowano. W Polsce jest odwrotnie. Nie wystarczy wyposażyć klasy w dywaniki i miękkie fotele. Szkoły w krajach skandynawskich dla dzieci sześcioletnich mają osobne wejścia i odrębne place zabaw. Sale są przygotowane do realizacji programu nauczania wielostronnego, polegające na rozwijaniu indywidualnych zainteresowań. Każdy nauczyciel pracujący z młodszymi dziećmi ma tzw. asystenta, który najczęściej jest studentem kierunku pedagogicznego. W polskich szkołach brakuje bibliotek, a świetlice pełnią funkcję stołówek dla dzieci. Tak więc konieczne są zmiany. Modernizacji szkół nie dokona się jednak w ciągu kilku miesięcy, tym bardziej, że mogą one prowadzić takie prace tylko w okresie wakacji. Proponowane przez resort edukacji 150 mln zł na modernizację to zdecydowanie za mało. Każda szkoła otrzymałaby na ten cel niespełna 8 tys. zł.
• Wcześniejsze rozpoczęcie edukacji miało m.in. za zadanie wyrównywanie szans dzieci z małych miejscowości. Czy opóźnianie tej reformy ich jej nie pozbawi?
- 70 proc. gmin wiejskich i małomiasteczkowych nie jest do reformy przygotowane. Skutkiem tego będzie, że dzieci z tych miejscowości będą mieć coraz dalej do szkoły, bo w ramach wyrównywania szans i ograniczonych środków samorządy będą musiały tworzyć coś na kształt dawnych zbiorczych szkół gminnych. Dziecko wiejskie już teraz przeciętnie przebywa poza domem od 8 do 12 godzin. Nie ma czasu na naukę w domu i na rozwój. Nieprzemyślana reforma edukacji doprowadziłaby do tego, że pokolenie dzisiejszych sześciolatków byłoby sprawne intelektualnie, ale okaleczone emocjonalnie i społecznie. Nie do zaakceptowania jest też argumentacja rządu, że głównym uzasadnieniem wysłania ich do szkół jest to, aby mogły wcześniej wejść na rynek pracy i wspomagać system emerytalny.