Reforma emerytalna zakładała stworzenie jednego spójnego systemu emerytalnego. Tylko osoby zatrudnione w najtrudniejszych warunkach przez kilka lat miały przechodzić na emerytury pomostowe.
Rząd Donalda Tuska wielokrotnie zapewniał, że nie podda się dyktatowi strajkujących związkowców domagających się dopisania ich do listy uprawnionych. Kiedy jednak przyszło co do czego, nie trzeba było nawet strajku generalnego, aby nauczyciele jeszcze przez 24 lata zachowali prawo do wcześniejszych emerytur. I tak okazało się, że misternie budowany system emerytalny rozpada się jak domek z kart. Kolejne grupy zawodowe zapewniają więc sobie przywileje, tworząc własne systemy. Po mundurowych, rolnikach czy górnikach przyszła pora na nauczycieli. Kto będzie następny?