Po lekturze ostatnich numerów ogólnopolskich dzienników można odnieść wrażenie, że Państwowa Inspekcja Pracy przedstawia tyle różnych opinii w sprawie oddawania zaległych urlopów, ile jest tytułów prasowych.
Najpierw naszych czytelników poinformowała, że dopiero w 2013 r. zaległy wypoczynek można udzielać do końca września. Potem czytelników innej gazety – że już w 2012 r. Oczywiście inspektor też człowiek i może się mylić. Szkoda tylko, że o zmianie swojego stanowiska PIP nie raczyła nas poinformować , mimo że to „DGP” opublikował jej pierwszą opinię. No cóż, inspekcja naszych czytelników po prostu zignorowała jak namolnych petentów.
Powoli przestaje to dziwić. Pięć miesięcy temu redakcja „DGP” otrzymała z Głównego Inspektoratu Pracy pismo, z którego jasno wynika, że dziennikarze nie mogą domagać się od PIP przekazywania ocen, opinii i komentarzy. Prawo nie zobowiązuje jej także do opracowywania interpretacji przepisów. Ciekawe, jak się to ma do celu działalności inspekcji? Zgodnie z ustawą o PIP ma ona m.in. udzielać porad oraz prowadzić działania prewencyjne i promocyjne w zakresie przestrzegania prawa pracy. A czy można lepiej to robić niż za pośrednictwem mediów?
Zdarza się też, że jeśli PIP przygotowuje wykładnię przepisów, to z praworządnością ma ona niewiele wspólnego. Tak stało się w przypadku interpretacji, zgodnie z którą stacje paliw nie są objęte zakazem pracy w święta. Choć handlują takimi samymi towarami jak zwykłe sklepy. Dla kierowców to świetna informacja. Dla pracowników znacznie gorsza.
Sprzeczne lub nieprawidłowe opinie inspekcji mogą uderzać zarówno w zatrudnionych, jak i pracodawców. A przecież to ich ma inspekcja chronić, nadzorować i im służyć pomocą.