W expose zapowiedzi reform wyglądały dość konkretnie. Ale gdy analitycy liczyli oszczędności, ich wpływ na gospodarkę i skutki dla społeczeństwa, a związkowcy i pracodawcy zgłaszali oburzenie, okazało się, że premier nie przedstawił wcale planu działań rządu. Zaproponował jedynie politykom Polskiego Stronnictwa Ludowego tematy do negocjacji. Ci podjęli rękawicę i też chcą rozmawiać publicznie. To sprawia, że o planie szybkich reform możemy zapomnieć.
Propozycja skrócenia kobietom wieku emerytalnego w zależności od liczby urodzonych dzieci oznacza w rzeczywistości rozmycie planów premiera. Gdy w zasadzie powstanie pierwsza szczelina, szybko pojawią się następne. Znamy to choćby z przykładu planu prof. Jerzego Hausnera.
Podobne problemy z pewnością pojawią się z kolejnymi propozycjami – choćby KRUS – bo ludowcy o swój elektorat zawsze potrafili zadbać. O tym, że expose nie bardzo im się podobało, mówili zresztą zaraz po przemówieniu Tuska. Oczywiste jest, że w koalicyjnej próbie sił PSL nie ma żadnych szans, ale jego bronią jest stabilność. Jeśli PO ludowców przegłosuje, będzie musiała szukać nowego sojusznika. A z SLD czy Ruchem Palikota łatwiej nie będzie.
Tydzień po expose pojawiają się pierwsze analogie do poprzedniej kadencji. Wówczas też premier zapowiadał przyspieszenie. Miała być ofensywa jesienna, zimowa, wiosenna. Szef rządu przeprowadził się nawet do Sejmu. Skończyło się na kilku ruchach pozorowanych.
Bo sztuką nie jest wygłosić przemówienie sprawne, ale uzgodnione z koalicjantem. Wtedy znalazłyby się w nim realne plany, nie marzenia.