Metro w Singapurze. Chiński chłopiec, 7 – 8 lat. Chudy, blady, na nosie okulary. Namiętnie czyta książkę, powtarzając coś pod nosem. Zajrzałem przez ramię. Ciekawe, jakie bajki chłoną dzieci na drugim końcu świata. Bajki? Bajki to my opowiadamy przy okazji sporów o model edukacji w Polsce. Mały Chińczyk czytał o układach scalonych, i to po angielsku.
Nigdy w państwach europejskich rodzice nie będą w stanie przymusić dzieci do wkuwania przez długie godziny matematyki i fizyki. W Azji – jak najbardziej. Nie bez powodu Singapur ma najwyższy na świecie wskaźnik milionerów. Ponad 15 procent rodzin może pochwalić się tam dochodem powyżej miliona dolarów rocznie.
Matematyka i fizyka są wspierane także przez rządy Tajwanu, Korei Południowej, a nawet kontynentalnych Chin. Tajwan zrezygnował nawet z rozwijania produkcji na korzyść eksportu know-how i designu. Pieniądz i rozwój to dziś idee, modele biznesowe, technologia. Gdy walą się rynki zbytu na produkty fabryk, można zawsze sprzedawać wiedzę. Pod warunkiem że ją mamy, rozwijamy edukację w kierunku nowych technologii. A ich podstawą jest nieodmiennie matematyka.
Kiedy słyszymy, że kandydaci na nauczycieli tego przedmiotu w Polsce sami nie potrafią rozwiązać niezbyt skomplikowanych problemów matematycznych, opadają ręce. Gdzie nam do małego chłopca z Singapuru? Czas się obudzić. Matematyka, głupcze! – parafrazując wyborcze hasło prezydenta Clintona. To klucz do sukcesu.