Zamiast podnosić podatki, majstrować przy OFE czy wymyślać skomplikowane sposoby na ograniczanie inwestycji samorządów, rząd miał w ręku zupełnie inne narzędzia. Wystarczyło reformować. Jak jest to skuteczne, pokazuje odebranie możliwości przechodzenia na wcześniejsze emerytury grupom zawodowym, dla których taki przywilej był zupełnie absurdalny.
Pozbawienie przywileju przechodzenia na wcześniejszą emeryturę kasjerek z PKP (bo czym niby różnią się od kasjerek z supermarketów czy sklepów osiedlowych) spowodowało, że duża grupa osób pozostaje na rynku pracy. Nie tylko nie obciąża budżetu, lecz także pozostaje bardziej aktywna zawodowo i bardziej mobilna społecznie. Staje się nie obserwatorem życia społecznego, ale jego czynnym uczestnikiem. Tego nie widać wprost we wskaźnikach PKB, ale w dłuższej perspektywie daje zyski zarówno państwu, jak i samym jednostkom.
Osoby czynne społecznie żyją dłużej, a jakość tego życia jest wyższa niż u tych, które pozostają bierne. Jednak – połowiczna przecież – reforma powoduje, że zmieniają się wskaźniki nie tylko gospodarcze, ale też społeczne. Takie bodźce są szczególnie ważne w kryzysie, gdy o dobre informacje znacznie trudniej niż o złe. Sukces, jakim jest wydłużenie aktywności zawodowej Polaków, powinien być zachętą dla rządu – tego i następnego – by nie bał się reformować. To przynosi znacznie bardziej wymierne efekty niż wpatrywanie się w słupki popularności.