Lewica wmawia nam, że związki zawodowe służą ludziom pracy. Nic bardziej mylnego. Związki są dla związkowców. Tak jak korporacje dla szefów korporacji, a polityka jest dla polityków.
Żeby 200 tysięcy górników mogło się cieszyć nadzwyczajnymi przywilejami, pozostałe grupy zawodowe muszą płacić za to niższą stopą zwrotu swoich emerytur i teraz utratą części składek na prywatnych kontach OFE. Średnia wieku górnika przechodzącego dziś na emeryturę to 48 lat, a jego emerytura jest przeciętnie dwa razy wyższa od tej spoza branży górniczej.
To właśnie ten wielki wkład związkowców w funkcjonowanie państwa. Śrubami, płonącymi oponami i szantażem górnicy zafundowali nam demoralizujący i społecznie niesprawiedliwy system. Utrudniający nie tylko dopięcie budżetu, ale też funkcjonowanie całego systemu emerytalnego.
Rząd nawet z rozsypującym się budżetem i sankcjami UE przystawionymi do głowy nie odważył się podjąć rozmów o 4 mld zł trwonionych na nieracjonalny system świadczeń emerytalnych. Po enigmatycznej sugestii premiera Tuska, że trzeba będzie przyjrzeć się emeryturom górniczym, przez chwilę mieliśmy złudzenia. Zabiegaliśmy o szczegóły, a kiedy przyszły, znowu je straciliśmy. Co najwyżej utwierdziliśmy się w przekonaniu, że tak jak związki są dla związkowcy, tak polityka jest dla polityków, którzy nie zrobią nic, co mogłoby ich narazić na konflikt z silnymi związkami.