Finanse państwa wymagają reformy. Propozycje opozycji ograniczają się głównie do wprowadzenia dodatku drożyźnianego i zwolnienia z VAT na ubranka dziecięce. Do reformy zabrali się ekonomiści, przedstawiając własne projekty. „DGP” włącza się do debaty. Dziś pomysły na politykę społeczną
Fundacja FOR, którą kieruje Leszek Balcerowicz, przedstawiła plan zmian w finansach publicznych w odpowiedzi na rządowe plany demontażu systemu emerytalnego. Rozbierając plan Balcerowicza dotyczący polityki społecznej na części, nie można nie poprzeć postulatu podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat, włączenia górników, funkcjonariuszy i żołnierzy do powszechnego systemu emerytalnego, podniesienia składek ubezpieczeniowych rolnikom, których na to stać, czy uspójnienia systemu rentowego z emerytalnym.
Można dodać jeszcze kilka postulatów. Na przykład podniesienia wieku uprawniającego do wdowich rent (teraz 50-latkowie mogą do końca życia dostawać rentę z ZUS), likwidację wcześniejszych emerytur w KRUS (mogą na nie wciąż odchodzić 55-letni kobiety i 60-letni mężczyźni), świadczeń przedemerytalnych czy świadczeń kompensacyjnych dla nauczycieli. Chodzi o to, aby na utrzymaniu pracujących było jak najmniej zdolnych do pracy. Przejrzenia wymagają wszelkiego rodzaju dodatki, bonusy, świadczenia, które wypłaca na przykład ZUS. Jest to choćby ekwiwalent pieniężny dla byłych pracowników kolejowych.
Zastrzeżenia budzą natomiast pomysły obniżenia zasiłków chorobowych i opiekuńczych z 80 proc. do 60 proc. i niewypłacanie ich przez pierwsze trzy dni choroby, obniżenie zasiłku pogrzebowego do 1 tys. zł i wstrzymanie wydłużania zasiłku macierzyńskiego do 26 tygodni.
Zasiłek chorobowy czy opiekuńczy to świadczenie pochodzące ze składek. A w ZUS fundusz chorobowy niemal się bilansuje. Jego wydatki w tym roku mają wynieść 11,6 mld zł, a przychody 10,4 mld zł. Dlatego jego obniżanie jest dyskusyjne. Choć rzeczywiście istnieje problem nadużywania zwolnień lekarskich. Zamiast jednak obniżać wszystkim zasiłki, lepiej wprowadzić realny system kontroli lekarzy, którzy wypisują zwolnienia nawet zdrowym osobom. Można też rozważyć obniżenie do 80 proc. zasiłku kobietom w ciąży, które bardzo często są na zwolnieniach, choć mogłyby pracować. Gdyby nie dostawały 100 proc. pensji, może by tak nie „chorowały”.
Zasiłek pogrzebowy, który od marca zmaleje do 4 tys. zł, jest rozsądnym kompromisem. Trzeba pamiętać, że ma służyć opłacaniu skromnego pogrzebu i też pochodzi ze składek. Osoba, która umiera, często kilkanaście lat płaci składki na emeryturę do ZUS, i to swoista rekompensata dla bliskich, że tak naprawdę one przepadają.
Z kolei 26-tygodniowy zasiłek macierzyński to dobry kompromis między potrzebami rynku pracy a inwestycją w dziecko, zwłaszcza że lekarze zalecają karmienie dziecka wyłącznie piersią przez pół roku. Trzeba się zgodzić z postulatem obniżenia zasiłku dla bezrobotnych i zasiłków chorobowych dla służb mundurowych – nie można zachęcać ludzi do niepracowania.
Likwidacja becikowego to kolejny dobry pomysł. Tyle że te pieniądze powinny trafić do rodzin, a nie do budżetu. Za 400 mln zł wydawanych na to bezsensowne świadczenie można zafundować 200 tysiącom dzieci z niezamożnych rodzin 2 tys. zł rocznego stypendium naukowego (na książki, internet czy dojazdy do szkoły). Podobnie jest z ulgą rodzinną w PIT. Można ją modyfikować, aby bardziej zachęcała do posiadania dzieci (na przykład niższa za 1. i 2. dziecko, wyższa na 3. i kolejne), ale jej likwidacja byłaby sygnałem ze strony państwa, że nie przykłada się do polityki rodzinnej. Trzeba też postulować wprowadzenie bezwzględnego wymogu kryterium dochodowego przy przyznawaniu świadczeń socjalnych, aby nie trafiały one do zamożnych. Obecnie jest tak np. z zasiłkiem pielęgnacyjnym czy świadczeniem pielęgnacyjnym. Pomijając aspekt etyczny, Polski na to nie stać.
Leszek Balcerowicz walczy o uzdrawianie naszych finansów. To jeden z niewielu tak donośnych głosów rozsądku w morzu komunałów i przekłamań, jakie fundują nam rząd z opozycją. Co ważne, jest dobrze słyszany – wczoraj odbił się echem w brytyjskim „Financial Timesie”. Premier nie może już więc mówić, że krytykują go tylko ekonomiści wariaci. A spór Balcerowicz – Tusk, który przybiera na sile, jest tak naprawdę fundamentalny. Przypomina walkę postu z karnawałem.