Każdy 65-latek, który uzbiera w ZUS i OFE tyle pieniędzy, by otrzymać z tego dwie minimalne emerytury, będzie mógł wybrać z OFE pozostałą tam gotówkę.
Tak chce Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej. To rozsądna propozycja, bo nie powinno się traktować ludzi jak głupków, którzy nie wiedzą, co zrobić z pieniędzmi. Przysłuży się też większej konkurencji OFE o klienta, dbałości członków funduszy o ich pieniądze i zwiększeniu wiary ubezpieczonych w system emerytalny. A to może go obronić przed nacjonalizacją.
Minister chce też jednak obniżyć wysokość składki wpływającej do OFE kosztem ZUS. To brak konsekwencji. Jak wypłacać ludziom gotówkę z OFE, jeśli może tam jej nie być. Dlatego rząd powinien się wycofać z pomysłu obniżenia składek, ale wprowadzić jednorazowe wypłaty.

Orwell z politykiem

Przeciwnicy wypłat argumentują, że doprowadzą do nieodpowiedzialnego gospodarowania gotówką. Przekonują, że po pierwsze weseli staruszkowie pojadą dookoła świata lub kupią drogi samochód i będą później klepać biedę. Po drugie trzeba będzie dopłacać do pomocy społecznej, aby ich utrzymać.
Pierwszy z tych argumentów jest szkodliwy z dwóch powodów. Kryje się w nim paternalistyczne przekonanie, że państwo wie lepiej. To Orwellowska wizja z „Roku 1984”. Prowadzi do tego, że politycy chcą zarządzać coraz większą częścią naszej rzeczywistości. Inny powód to zjawisko tzw. hazardu moralnego. Człowiek ubezpieczony jest bardziej skłonny do robienia ryzykownych rzeczy. A skoro państwo urządza za mnie moje życie, to nie muszę być przezorny, bo ono zawsze się o mnie zatroszczy.

Więcej korzyści niż strat

Drugi z tych argumentów jest nieprawdziwy. Przecież minister Fedak chce, by osoby mogły otrzymać gotówkę, dopiero gdy będą miały zapewnione dwie minimalne emerytury. Nie trafią więc do pomocy społecznej. W obecnych warunkach byłaby to kwota 1412 zł. A przeciętna emerytura z ZUS to 1706 zł. Nie jest więc o wiele wyższa, a jakoś nie widzimy emerytów masowo korzystających z pomocy społecznej.



Wprowadzenie możliwości jednorazowej wypłaty spowodowałoby więcej korzyści niż strat. Bo ubezpieczeni uwierzyliby, że system emerytalny jest czymś namacalnym, że rzeczywiście dostaną z niego jakieś pieniądze. W efekcie:
klienci OFE uwierzyliby, że od tego, do jakiego funduszu należą, zależy, ile dostaną w przyszłości pieniędzy,
● OFE musiałyby realnie konkurować lepszymi inwestycjami i niższymi opłatami – to klienci pilnowaliby, ile im zabierają w formie opłat, a ile dla nich zarabiają (obecnie rozłożona na lata emerytura jest tak enigmatyczna, że tego nie robią),
● zmniejszyłaby się szara strefa, a emerytury byłyby wyższe – pracownicy naciskaliby na firmy, by opłacały za nich oficjalnie składki na emeryturę, wiedzieliby, że mogą w przyszłości otrzymać realne pieniądze z tego tytułu i czuliby, że na pracy na czarno tracą, wzrosłaby samodzielność i odpowiedzialność,
● zwiększyłaby się indywidualna odpowiedzialność – ubezpieczeni wiedzieliby, że w przyszłości otrzymają niewysokie świadczenia i muszą się o siebie zatroszczyć,
● ograniczony zostałby tzw. szok przejścia – sytuacja, w której członek OFE umierający krótko przed przejściem na emeryturę zostawia rodzinie cały kapitał emerytalny, natomiast emeryt, który umiera krótko po przejściu na świadczenie, nie zostawia żadnych środków. W razie szybkiej śmierci kapitał dziedziczyłyby osoby wskazane,
● koszty systemu byłyby niższe – nie powstawałyby instytucje wypłacające świadczenia bo wypłacałby je ZUS,
● pojawiłby się mocny argument za pozostawieniem dotychczasowej wysokości składek do OFE – mniej pieniędzy do funduszy to niższa wypłata w gotówce, ubezpieczeni zmobilizowaliby się do obrony wysokości składek do OFE. Nie jest to bez znaczenia dla wypłacalności systemu, bo gdyby więcej pieniędzy trafiało do ZUS, miałby on kłopoty ze sfinansowaniem świadczeń.

Wolność czy obiecanki

Jeśli więc rząd będzie chciał wprowadzić jednorazowe wypłaty, powinien się wycofać z chęci zwiększenia kosztem OFE składek wpływających do ZUS. Wtedy rzeczywiście można by zacząć wierzyć, że chce nam dać więcej wolności, a nie bawi się w ciuciubabkę. Z jednej strony obiecuje, że będziemy mogli wypłacać z OFE gotówkę, ale z drugiej tak obniży składkę, że nie będzie co wypłacać.