Statystyki pokazują, że studenci coraz częściej wybierają studia techniczne. I bardzo dobrze, bo w Polsce brakuje inżynierów. Szacunki wskazują, że na rynku za trzy lata może zabraknąć nawet 50 tys. takich specjalistów. Problem w tym, że masowy wybór kierunków technicznych nie załatwi sprawy. Dopóki nie dojdzie do lepszej współpracy biznesu z nauką, nie przełoży się to na rozwój polskiej gospodarki ani jej innowacyjność.
Tymczasem ani politechniki, ani przedsiębiorcy nie widzą jak na razie większego sensu w zacieśnianiu więzów. Politechniki kształcą według tradycyjnych, od lat tych samych programów. Koncentrują się przede wszystkim na badaniach podstawowych. Zupełnie odrębną drogą biegnie biznes. Efekt jest taki, że Polska znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w finansowaniu przez biznes działalności badawczo-naukowej. Tymczasem korzyści mogłyby być duże. Chodzi o takie proste rozwiązania, jak choćby sfinansowanie badań, które firma potem może wykorzystać jako własną technologię. Minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka chce zmienić ten stan rzeczy. W nowej ustawie proponuje, aby przedsiębiorcy uczestniczyli w tworzeniu programów studiów, prowadzili zajęcia, a także pojawiali się w organach doradczo-opiniodawczych w szkolnictwie wyższym. Pytanie tylko, czy nowe przepisy mogą przełamać budowane od 20 lat bariery.