Od lat słyszymy, że trzeba zwiększyć aktywność zawodową starszych osób. Racja. W Polsce pracuje tylko co trzecia osoba mająca 55 – 64 lata. To niewiele – najgorzej w UE. Trzeba przyznać, że rząd wykonał już w tej sprawie milowy krok. Wygasił od początku 2009 roku tzw. wcześniejsze emerytury pracownicze, na które odchodzili masowo 60-letni mężczyźni i 55-letnie kobiety.
Jednak to za mało. Prawdziwy plan 50+ to wciąż bardziej wirtualny zapis dobrych intencji niż realne, twarde rozwiązania, mające zachęcać czy wręcz zmuszać, ludzi do dłuższej pracy. A przecież nie trzeba wymyślać nadzwyczajnych rzeczy, aby odnieść zamierzony efekt. Choć niektóre decyzje, jak zrównanie wieku emerytalnego czy likwidacja okresu ochronnego przed zwolnieniem, oczywiście wymagają politycznej odwagi
Ale już nikomu rządzący nie narażą się gdy np. zniosą limity dorabiania dla emerytów czy rencistów. Ci wszak wciąż są karani za dodatkowe dochody. Muszą też, czego się boją, rozliczać je w ZUS. Powoduje to ich bierność lub ucieczkę do szarej strefy, a w konsekwencji niższe wpływy do budżetu. Rząd zdaje się zapominał, że limity te wprowadzono, by ograniczać liczbę korzystających z wcześniejszych emerytur. Nie dość, że z tego nic nie wyszło, bo Polacy przechodzili na nie niemal najszybciej na świecie, to przecież te przywileje są już w dużej mierze wygaszone. Po co więc utrzymywać szkodliwe rozwiązanie, które pasuje do dzisiejszej rzeczywistości jak dinozaury.