Prawdziwym powodem do wstydu – dla nas wszystkich i rządów ostatniego 20-lecia – jest bieda polskich dzieci. Prawie 800 tys. z nich żyje poniżej minimum biologicznego.
Nie mogą zaspokoić podstawowych potrzeb i ulegają biologicznemu wyniszczeniu! Dzieci i ryby głosu nie mają – mówi przysłowie. I w nim tkwi pewnie geneza ubóstwa dzieci. To nie jest zorganizowany i zwarty elektorat. Rozmawiając ze związkowcami i pracodawcami, pytałem, dlaczego tak łatwo jest im się zmobilizować, gdy chodzi np. o emerytury górników, pensje dla nauczycieli czy obniżkę CIT. Wtedy pod Sejmem jest zadyma i demonstracje. Gdy rząd decyduje o kolejnych cięciach dla rodzin (likwidacja Rezerwy Solidarności, zamrożenie kryteriów), słychać tylko nieśmiałe protesty. Odpowiedź, choć niewyartykułowana, brzmi: przecież dzieci i ryby głosu nie mają.