Rząd za wszelką cenę chciał posłać sześciolatki do szkoły. Jeszcze przez trzy lata będą o tym decydować rodzice. Tworzona w pośpiechu reforma i wprowadzanie ciągłych zmian oraz obietnice bez pokrycia o dodatkowych pieniądzach dla szkół doprowadziły do tego, że rodzice nie chcą, aby ich dzieci wcześniej rozpoczęły edukację.
We wrześniu 2012 r. do szkoły pójdą dwa roczniki – sześciolatki i siedmiolatki. Będzie jak w latach 70., gdy panował prawdziwy wyż demograficzny. I znów gminy będą udostępniać szkołom świetlice w domach kultury, a klasy będą liczyć 35 uczniów. Jeśli rząd chciał, aby dzieci dołączyły do innych elitarnych państw UE, gdzie sześciolatki w szkole to norma, powinien pomyśleć nie tylko o zmianie przepisów, ale dokładnie przeanalizować ten proces i skutki wprowadzanych zmian. Tylko pomoc państwa i odpowiednia kampania promocyjna może rozładować spiętrzenie, jakie za trzy lata grozi dzieciom i szkołom.