Lepiej późno niż wcale. Ta stara jak świat zasada idealnie sprawdza się w przypadku Funduszu Rezerwy Demograficznej. W 1998 roku twórcy reformy emerytalnej postanowili stworzyć fundusz na czarną godzinę. Miały do niego wpływać pieniądze z prywatyzacji oraz część składek emerytalnych.
Pieniądze te miały być wykorzystane dopiero w sytuacji, gdyby było więcej pobierających świadczenia niż płacących składki. Politycy szybko jednak uznali, że pieniądze na przyszłe emerytury lepiej wykorzystać na bieżące potrzeby i w ten sposób zapewnić sobie zwycięstwo w kolejnych wyborach. Dopiero po dziesięciu latach od startu reformy emerytalnej obecny rząd planuje przeznaczyć 40 proc. przychodów z prywatyzacji na przyszłe emerytury. Szkoda, że dopiero teraz zaproponowano takie rozwiązanie. Prywatyzacja dobiega bowiem końca.