Wśród 580 tys. pedagogów tylko 22 proc. stanowią stażyści i kontraktowi. To im rząd chce przyznać największe podwyżki w przyszłym roku. Chce w ten sposób przyciągnąć do pracy w szkole młode, zdolne osoby. Obecnie zarabiają mniej niż nauczyciele w Turcji, Islandii czy na Węgrzech.
Związki protestują, bo ich członkami są głównie nauczyciele mianowani i dyplomowani. A ich podwyżki będą niewielkie. Jednak z danych OECD wynika, że w porównaniu do PKB zarabiają porównywalnie z nauczycielami w Belgii, Holandii, Irlandii. Problem jednak nie tkwi w zarobkach, ale w sposobie awansu. Już po dziesięciu latach pracy nauczyciele osiągają ostatni stopień awansu i często przestaje im się chcieć rozwijać. Poza podwyżkami, rząd musi więc znaleźć sposób na zmobilizowanie starszych pedagogów do twórczej pracy. Im szybciej to zrobi, tym więcej dzieci skorzysta.