Nie rząd, ale NFZ ustali negatywny koszyk świadczeń zdrowotnych. Nieoficjalnie ma on zawierać kilkadziesiąt procedur. Oznacza to, że w zasadzie wszystkie pozostałe usługi medyczne będą bezpłatne.
Zmieni się sposób ich rozliczania, ale wszystko inne zostanie po staremu. No, może NFZ zaoszczędzi trochę pieniędzy, które będzie mógł przeznaczyć na zakontraktowanie większej liczby świadczeń. Samo ogłoszenie negatywnego koszyka przypomina mi raczej slogan z PRL: każdemu według potrzeb lub konstytucyjny przepis o równym dostępie do świadczeń zdrowotnych, który dumnie brzmi, ale jest fikcją. Przecież koszyk świadczeń gwarantowanych musi być precyzyjnie określony łącznie z realną wyceną procedur. To ma być fundament, na którym będzie budowany cały system, m.in. dodatkowe ubezpieczenia. Po co więc ta gra pozorów?