Sytuacja na polskim rynku pracy zmieniła się w ciągu ostatnich czterech lat radykalnie. Nagle okazało się, że naszym problemem nie jest już bezrobocie, ale brak rąk do pracy. Luki na naszym rynku mogą uzupełnić pracownicy z zagranicy. Zwłaszcza sąsiedzi ze Wschodu.
W grudniu ubiegłego roku znaleźliśmy się jednak w strefie Schengen, co utrudnia wjazd do naszego kraju cudzoziemców spoza UE. Szczęśliwie w lutym i marcu tego roku w życie weszły przepisy, które ułatwiają ich przyjazdy. Umożliwienie Ukraińcom, Białorusinom i Rosjanom pracy w Polsce przez pół roku bez konieczności posiadania zezwolenia na pracę już spowodowało, że liczba polskich firm zainteresowana zatrudnieniem głównie Ukraińców wzrosła czterokrotnie. Jak pisaliśmy w piątek w GP, w marcu pracodawcy złożyli zapotrzebowanie na ponad 16 tys. takich pracowników. Do zwiększenia liczby przyjazdów może się też przyczynić Karta Polaka. Okazało się więc, że wieszcz Jan Kochanowski piszący o nowej przypowieści, którą Polak sobie kupi, na szczęście w tym przypadku racji nie miał.