Dzisiaj w 300 szpitalach w kraju ma się odbyć dwugodzinny strajk ostrzegawczy. W tym czasie lekarze przyjmować będą tylko pacjentów, których życie lub zdrowie jest zagrożone.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy nie wycofał się z zapowiadanego strajku. Między innymi dlatego, że mimo obietnicy ministra zdrowia nie doszło do spotkania lekarzy z premierem Jarosławem Kaczyńskim.
- Jak to jest, że premier, wybrany przecież również głosami lekarzy, udaje, że nie ma żadnego problemu, i nie podejmuje z nami rozmów - mówi Tomasz Underman, wiceprzewodniczący OZZL.
Z danych OZZL wynika, że do dzisiejszego strajku ostrzegawczego przystąpią lekarze z 300 szpitali. Tylko na Mazowszu będzie to 80 placówek.
- Nie będziemy odchodzić od łóżek pacjentów, bo mamy swoje zasady etyczne - podkreśla jednak Tomasz Underman.
Odłożone będą natomiast planowe zabiegi. Między godzinami 11.00 a 13.00 lekarze będą pracować jak w trakcie ostrego dyżuru, czyli na pomoc mogą liczyć tylko pacjenci z zagrożeniem zdrowiu lub życiu (przypadki nagłych zachorowań, zatruć, ofiary wypadków, kobiety w ciąży).
W czasie strajku szpitale będą oflagowane, a pacjentom będą rozdawane ulotki. Do kolejnego strajku, tym razem jednodniowego, ma dojść już w najbliższy wtorek. Jeżeli rząd nie zaprosi lekarzy do rozmów na temat podwyżek oraz reformy systemu lecznictwa, to od 21 maja (poniedziałek) rozpocząć się ma protest bezterminowy.
Do akcji organizowanej przez OZZL nie przyłączyli się lekarze rodzinni. Porozumienie Zielonogórskie, organizacja skupiająca ponad 14 tys. lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, podjęło decyzję o nieprzystąpieniu do dzisiejszego strajku ostrzegawczego.
Dominika Sikora