PROBLEM: Ratownicy medyczni i pielęgniarki systemu ratownictwa mają być zatrudniani wyłącznie na podstawie umowy o pracę. Ponadto zespoły w ambulansach mają być minimum trzyosobowe, ale bez lekarzy. Tak zakłada projekt nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym z 14 października 2016 r. Nowe przepisy mają wejść w życie 1 stycznia 2018 r., jednakże dopiero od 1 stycznia 2020 r. będą obowiązywać regulacje dotyczące zatrudniania członków zespołów ratownictwa oraz dyspozytorów wyłącznie na etat. Placówki medyczne obawiają się postępującej ingerencji w stosunek pracodawca – zatrudnieni. Część ratowników twierdzi też, że na nowej regulacji stracą. ⒸⓅ
Nakaz zatrudniania na podstawie stosunku pracy
Obecnie osoby wykonujące zawody medyczne, w tym np. ratownicy, mogą być zatrudnione zarówno na podstawie umowy o pracę, jak i cywilnoprawnej. Wybór formy należy do zainteresowanych stron. Dotychczas część ratowników świadomie wybierała kontrakty i pracowała nawet po kilkaset godzin miesięcznie ze stawką 20 zł za godzinę. Teraz boją się, że zmuszeni do etatu, bez znaczącego wzrostu wynagrodzenia godzinowego, zarobią mniej. I zastanawiają się, czy taka zmiana jest legalna.
– Z kodeksu pracy wynika, że osoby wykonujące prace określonego rodzaju na rzecz określonego podmiotu (pracodawcy) i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie przez niego wyznaczonym są zatrudnione na podstawie stosunku pracy – przypomina dr Dobrawa Biadun, radca prawny, ekspertka Konfederacji Lewiatan. Dodaje, że placówki publiczne powinny być wzorem w tym zakresie i szkoda, że do wyegzekwowania takich zachowań potrzebne są specjalne przepisy. Ekspertka Lewiatana podkreśla jednak równocześnie, że nie powinno się zabraniać nikomu wykonywania zawodu w innej formule.
Specjaliści zwracają też uwagę, że ratownicy nie będą pierwszą grupą zawodową z takimi zapisami.
– Można nakazać zatrudnienie określonej grupy osób wyłącznie na podstawie umowy o pracę, jeśli jest to uzasadnione przedmiotem wykonywanej pracy lub charakterem pełnionej funkcji. Obowiązek taki wprowadzono już dla pracowników samorządowych i pracowników urzędów państwowych. Może go także wprowadzić zamawiający w odniesieniu do personelu wykonawców ubiegających się o udzielenie zamówień publicznych w zakresie usług lub robót budowlanych – wyjaśnia Sławomir Molęda, partner Kancelarii Kondrat i Partnerzy.
Przypomina, że projekt ustawy o zmianie ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym przewiduje, że podmiotami zatrudniającymi członków tych zespołów będą państwowe i samorządowe podmioty lecznicze, a dyspozytorów – wojewodowie.
– Ratownictwo medyczne ma na celu realizację zadań państwa polegających na zapewnieniu pomocy każdej osobie znajdującej się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Rozpatrując te zadania pod kątem podstawy zatrudnienia, należy uznać, że ratownik, pielęgniarka systemu i dyspozytor medyczny zasługują na szczególną ochronę przewidzianą dla pracowników, a dotyczącą m.in. ograniczenia czasu pracy, wynagrodzenia minimalnego, urlopów oraz podnoszenia kwalifikacji zawodowych – twierdzi Molęda.
Uprzywilejowanie czy dyskryminacja
Nakaz zatrudniania na podstawie umowy o pracę można wprowadzić w interesie publicznym i dla jego ochrony.
– Wyróżnienie jednej grupy osób wykonujących zawód medyczny nie musi więc oznaczać dyskryminacji lub uprzywilejowania. Z konstytucyjnej zasady równości wynika nakaz jednakowego traktowania wszystkich obywateli w tożsamych sytuacjach – wyjaśnia mecenas Molęda. Dodaje, że trzeba ocenić kryterium, na podstawie którego doszło do odstępstwa od nakazu równego traktowania. – Ratownicy i dyspozytorzy walczą o ludzkie życie i zdrowie, często w nagłych sytuacjach, tudzież ekstremalnych warunkach. Dlatego powinni pracować w takim modelu, który zapewni im czas na wypoczynek, a pacjentom większe bezpieczeństwo – podkreśla Molęda.
Także w uzasadnieniu projektu przytoczono podobne argumenty. Według resortu zdrowia zatrudnienie ratowników na podstawie umowy o pracę ma sprzyjać stabilizacji pozyskiwania kadry na rynku pracy i zabezpieczeniu składek na ubezpieczenia społeczne oraz wspomóc egzekwowanie praw pracowników, np. do ubiegania się o dofinansowanie kursów doskonalących.
Wzrost oczekiwań w innych zawodach medycznych
Zdaniem ekspertów nie można wykluczyć, że odrębne uregulowanie obowiązku zatrudniania na etatach służby ratowniczej spowoduje wzrost oczekiwań innych grup zawodów medycznych.
– W skład systemu ratownictwa wchodzą również pielęgniarki oraz lekarze. W projekcie nałożono nawet nowy obowiązek na lekarzy systemu, e-konsultacji z kierującym akcją medyczną. Mimo to lekarze i pielęgniarki, którzy nie wchodzą w skład zespołów ratownictwa medycznego, nadal będą mogli być zatrudniani na kontraktach – podkreśla Natalia Dyda, aplikant radcowski w Kancelarii Kondrat i Partnerzy.
Jak wskazuje Dobrawa Biadun, wprowadzenie obowiązkowych etatów, choć to powtórzenie w pewnym zakresie zapisów kodeksu pracy, może być źle odebrane przez i tak już poirytowane sytuacją na rynku środowisko zawodów medycznych.
Czy wystarczy nam kadr
Projekt zakłada, że karetki będą jeździć bez lekarzy, za to z przynajmniej trzyosobowym zespołem złożonym z ratowników i pielęgniarek systemu. Zatrudnienie stracą też kierowcy ambulansów niemający ratowniczych uprawnień.
Tymczasem obecnie większość zespołów w karetkach jest dwuosobowych. Już teraz powoduje to trudności z przestrzeganiem bhp np. w zakresie obciążeń (pacjent i nosze), a także utrudnia część działań medycznych.
W wyniku zmian lekarze mają zostać przesunięci tam, gdzie ich brakuje, m.in. na szpitalne oddziały ratunkowe. Ministerstwo Zdrowia szacuje, że uwolnionych w ten sposób będzie ok. 3 tys. etatów.
– Wiemy, że mamy za mało lekarzy, i jestem jak najbardziej za tym, aby inne wysoko wykwalifikowane osoby miały jak najwięcej samodzielności przy wykonywaniu zadań. Ratownicy medyczni czy pielęgniarki powinni być doceniani również poprzez powierzanie im zadań, do których przecież są szkoleni – uważa Biadun.
I przy okazji zwraca uwagę na potrzebę wprowadzenia do systemu innych osób, które mogłyby zastąpić dobrze wykształcony personel przy prostszych czynnościach, np. asystentów medycznych.
Zdaniem ekspertów w obecnej chwili mogłyby być trudności z zapewnieniem odpowiedniej liczby kadr. Choćby z powodu braku rejestru ratowników – ten dopiero ma powstać – nie jest pewne, jakie realnie są ich zasoby. Jednak na zastąpienie lekarzy i wykształcenie ratowników resort pozostawił sobie trzy lata. Najważniejsze przepisy zaczną bowiem obowiązywać od 1 stycznia 2020 r. i dopiero do tej daty musi być zapewniona odpowiednia liczba kadr.
Problemy i korzyści
Nowelizacja nie przewiduje wzrostu płac czy wprowadzenia innych zachęt finansowych dla ratowników ani pracodawców, które sprawiłyby, że etat bardziej by się im opłacał. Za to przynajmniej części osób podnosi zakres odpowiedzialności.
– W skład zespołu ratownictwa medycznego nie będzie wchodził lekarz. Zatem za wzrostem odpowiedzialności ratownika powinien iść wzrost jego pensji oraz stabilności zatrudnienia – zwraca uwagę Molęda. Przypomina też, że konieczność zawarcia umowy o pracę wiąże się z wyższym kosztem zatrudnienia niż na podstawie umowy cywilnoprawnej, a ponadto dodatkowymi obowiązkami pracodawcy, np. opłacaniem urlopów, obowiązkowymi szkoleniami bhp, medycyną pracy.
– Nie istnieją zaś jednolite zasady zatrudniania niepracowniczego np. w zakresie pensji minimalnych czy godzin świadczenia usług. Zatem ratownicy na kontrakcie są chętniej zatrudniani z uwagi na swobodę regulacji w tym zakresie – mówi Molęda.
Z kolei Natalia Dyda przypomina, że ratownicy są również funkcjonariuszami publicznymi. W związku z tym powinni otrzymywać dodatkowe świadczenia socjalne związane z pełnieniem służby publicznej, jak np. nagrody jubileuszowe oraz dodatki i zapomogi dla członków ich rodzin czy możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę.
Płace regulowane
Zgodnie z ministerialnym projektem ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne zatrudnionych w podmiotach leczniczych (z 29 września 2016 r. ) od przyszłego roku płace pracowników medycznych mają być stopniowo wyrównywane tam, gdzie są poniżej minimum proponowanego przez MZ. Pytanie jednak, kto za to zapłaci.
Na razie minister zdrowia Konstanty Radziwiłł nie wskazał jasno źródła. Mówi ogólnie o NFZ i wpływie składek na ubezpieczenie zdrowotne, który mógłby być wyższy dzięki zmianom m.in. w zakresie obowiązującej wszystkie zawody płacy minimalnej. Nie wiadomo też, w oparciu o jaki mechanizm pieniądze miałyby trafić do pracodawców. W przypadku ratownictwa byłyby to pewnie wyższe kwoty umów. A dla innych placówek – lepsza wycena poszczególnych świadczeń medycznych lub tylko wyższe kwoty kontraktów bez zmiany wycen.
– Na październikowym posiedzeniu zespołu branżowego Rady Dialogu Społecznego przedstawiciel ministra finansów wprost stwierdził, że w budżecie pieniędzy na podwyżki nie ma. Trudno również znaleźć takie dodatkowe środki w NFZ – mówi Dobrawa Biadun.
To oznacza, że na razie pieniądze na spełnienie nowych wymogów muszą znaleźć sami pracodawcy, czyli placówki medyczne. Zwłaszcza te mniejsze oraz zadłużone mogą mieć z tym problem.
Obowiązkowe szkolenia
Projekt nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym wiele miejsca poświęca też rozwojowi ratowników i dyspozytorów medycznych. W tym zakresie przewiduje organizację szkoleń dla ratowników, w tym np. przeciwdziałających wypaleniu zawodowemu, oraz określa m.in. tryb ich kształcenia. Zakłada też wprowadzenie nowej instytucji – Krajowego Centrum Monitorowania Ratownictwa Medycznego – która miałaby się zajmować m.in. szkoleniem dyspozytorów medycznych oraz wojewódzkich koordynatorów ratownictwa medycznego. Prowadziłaby również nabór na stanowiska dyspozytorów na podstawie zgłaszanego przez wojewodów zapotrzebowania.
– Szkolenia są potrzebne, szczególnie w grupach zawodowych narażonych na silny stres w pracy. To jednak nie powinien być obowiązek, a raczej odpowiedzialność pracodawcy za swoich pracowników. Tylko jeżeli takiego myślenia nie ma – musi być ustawowy przymus – twierdzi Biadun.