Tzw. testamentu życia, który miałby być wprowadzony do polskiego prawa, nie wolno wiązać ze zgodą na eutanazję, nie może on być "zleceniem na zabicie pacjenta" - oświadczył prezes Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL) dr Konstanty Radziwiłł.

"Testament życia" miałby umożliwiać pacjentom podejmowanie decyzji o tym, że lekarze zaprzestaną ich uporczywego leczenia.

Propozycja "testamentu życia" jest wynikiem ustaleń zespołu ds. bioetyki pracującego przy kancelarii premiera. Zespołem - w którego skład wchodzą prawnicy, lekarze, biolodzy, filozofowie i etycy - kieruje Jarosław Gowin (PO). Zespół zajmuje się przygotowaniem do ratyfikacji Konwencji Bioetycznej Rady Europy.

Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej dr Konstanty Radziwiłł powiedział w niedzielę PAP, że jest zwolennikiem tego, by pacjent miał prawo do świadomej zgody na zaprzestanie jego leczenia nie tylko wtedy, gdy jest świadomy i przytomny, ale żeby z wyprzedzeniem mógł wyrażać swą wolę w tym zakresie.

Radziwiłł zastrzegł jednak, że "testament życia" powinien dotyczyć wyłącznie sytuacji skrajnych, oznaczać niezgodę pacjenta na tzw. uporczywą terapię - gdy pacjent jest np. podłączony do respiratora, kiedy jest utrzymywany przy życiu kosztem znacznego pogorszenia jakości tego życia.

Jak podkreślił szef NIL, kwestia wprowadzenia "testamentu życia" do polskiego prawa jest niesłychanie delikatna, skomplikowana i wymaga bardzo precyzyjnych regulacji prawnych.

"Absolutnie nie wyobrażam sobie, by testament życia stanowił zlecenie na zabicie"

Odpowiednie zapisy prawne muszą dać lekarzom pewność, że "testament życia" jest rzeczywiście wolą pacjenta, wyrażoną w sposób niewymuszony, świadomy. Oraz że ona faktycznie obowiązuje - że nie została odwołana. Według Radziwiłła, w prawie powinien znaleźć się zapis, zgodnie z którym pacjent będzie mógł w każdej chwili odwołać "testament życia", zmienić swoją decyzję.

Zdaniem Radziwiłła, należałoby ponadto stworzyć odpowiedni system przechowywania "testamentów". "Nie może być tak, że chory nosi ze sobą jakąś karteczkę, na której jest coś napisane i lekarze mają stosować się do takiej dyspozycji" - tłumaczył.

Dobrym rozwiązaniem byłaby elektroniczna baza danych, w której przechowywane byłyby "testamenty" - uważa Radziwiłł "Choćby coś takiego, jak funkcjonujący w Polsce rejestr niezgód na pobranie człowiekowi po jego śmierci narządów w celu przeszczepiania" - wyjaśnił.

Prezes NIL podkreślił, że "testament życia" absolutnie nie może być mylony ze zgodą na eutanazję. "Nie chodzi o działania, które miałyby zmierzać do zabicia pacjenta, poprzez zaniechanie. czy też podjęcie określonych czynności" - powiedział Radziwiłł.

"Absolutnie nie wyobrażam sobie, by testament życia stanowił zlecenie na zabicie. Taka sytuacja nigdy przez środowisko lekarskie nie zostanie zaakceptowana. Lekarze nie są katami" - oświadczył prezes NIL.