Pracodawcy chcą, aby w razie problemów ekonomicznych firmy miały możliwość dzielenia jednego etatu na dwóch pracowników.
Jeśli firma ma przejściowe kłopoty finansowe, ale nie chce nikogo zwalniać, bo liczy na poprawę swojej sytuacji, powinna mieć możliwość zastosowania job sharingu, czyli okresowego dzielenia jednego stanowiska pracy na dwie osoby. Taką propozycję zmian zawierają „Rekomendacje na rzecz poprawy warunków funkcjonowania rynku pracy w Polsce”, które przygotowała Konfederacja Lewiatan. Mają być one wskazówką dla rządu oraz Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy, która wkrótce ma rozpocząć przygotowywanie nowego kodeksu pracy.
Za porozumieniem
Propozycja pracodawców zakłada, że firma z problemami ekonomicznymi mogłaby czasowo obniżać wymiar czasu pracy zatrudnionych (a więc proporcjonalnie także wynagrodzenie). Następowałoby to poprzez podział obowiązków przewidzianych dla jednego stanowiska na dwie osoby lub współdziałanie dwóch pracowników przy wykonywaniu jednego zadania. Rozwiązanie takie miałoby być wdrażane na podstawie porozumienia ze związkami zawodowymi lub przedstawicielstwami pracowników. Jeżeli okresowe obniżenie wymiaru nie dotyczyłoby więcej niż 10 proc. załogi, wystarczające – zdaniem pracodawców – powinno być porozumienie między zatrudniającym a pracownikiem (w formie wypowiedzenia zmieniającego).
– Propozycja, aby możliwe było stosowanie job sharingu w sytuacjach kryzysowych, jest ostrożna. Można rozważyć, czy nie powinna być to zwykła forma organizacji pracy uregulowana w przepisach – uważa dr hab. Monika Gładoch, radca prawny z kancelarii M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy, ekspertka Pracodawców RP.
Podkreśla, że jest to rozwiązanie usankcjonowane w wielu krajach zachodnioeuropejskich. – W Polsce już teraz możliwe jest stosowanie job sharingu, ale na podstawie umów cywilnoprawnych. Jego unormowanie w k.p. zachęcałoby firmy do stosowania umów o pracę – dodaje.
Eksperci wskazują, że problemem nie powinny być procedury. – Porozumienie z reprezentacją pracowniczą to mechanizm już sprawdzony. Jest on przewidziany m.in. w art. 9[1] k.p., który dotyczy zawieszenia stosowania zakładowych przepisów prawa pracy, jeżeli jest to uzasadnione sytuacją ekonomiczną firmy – wskazuje Sławomir Paruch, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski Paruch.
Trudno o zgodę
Z perspektywy pracowników dużym minusem omawianej propozycji jest jednak obniżenie wynagrodzenia w okresie dzielenia się pracą (co jest szczególnie istotne w krajach o stosunkowo niskich wynagrodzeniach).
– Oceniamy tę propozycję krytycznie. Oznacza ona bowiem, że firmy chcą przerzucać na pracowników już nie tylko ryzyko związane z prowadzeniem działalności gospodarczej, ale także organizację pracy – uważa Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Podkreśla, że firmy, które mają problemy ekonomiczne, mogą obecnie obniżać wymiar czasu pracy zatrudnionych na podstawie ustawy z 11 października 2013 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z ochroną miejsc pracy (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 385 ze zm.). W takim przypadku wynagrodzenie podwładnych jest dofinansowane ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (z takiego rozwiązania mogą jednak skorzystać tylko przedsiębiorcy, którzy spełniają warunki określone w ustawie, m.in. wykażą co najmniej 15-proc. spadek obrotów w półrocznym okresie).
– Trzeba też pamiętać, że w zdecydowanej większości małych firm zawieranie porozumień z przedstawicielami załogi jest fikcją. Pracownicy działają pod presją zatrudniającego – dodaje wiceprzewodniczący OPZZ.
Zdaniem Sławomira Parucha job sharing doprowadziłby jednak jedynie do wyrównania zasad wykonywania pracy w małych i dużych przedsiębiorstwach. – Związki zawodowe często zarzucają dużym sieciom handlowym, że te wymagają od zatrudnionych świadczenia różnych prac. W małych sklepach podwładni pracują na kasie, sprzątają, rozkładają towary na półkach i nikt nie uważa tego za nadużycie. Możliwość dzielenia się pracą umożliwi elastyczne zarządzanie także w dużych firmach – podkreśla.
Kluczowe znaczenie dla ewentualnego unormowania job sharingu będzie miało stanowisko rządu. W odpowiedzi na pytanie DGP resort pracy podkreślił, że w procesie tworzenia prawa zawsze bierze pod uwagę opinie partnerów społecznych.
Na czym polega jog sharing? / Dziennik Gazeta Prawna