W razie rozwiązania umowy chroniony związkowiec zleceniobiorca będzie mógł się domagać rekompensaty sięgającej nawet kilkudziesięciu tysięcy zł.
Osoby zatrudnione na innej podstawie niż umowa o pracę będą mogły samodzielnie zakładać organizacje związkowe. Te z nich, które będą szczególnie chronione, zyskają możliwość dochodzenia rekompensaty w wysokości sześciu pensji, jeśli firma rozwiąże ich umowy. Odrębnie będą mogły dochodzić nawet wyższych odszkodowań. Tak wynika z ostatniej wersji rządowego projektu nowelizacji ustawy o związkach zawodowych.
– Uwzględnia ona w praktyce wszystkie postulaty zgłaszane przez związki zawodowe i tylko nieliczne przedstawiane przez pracodawców. Co więcej, te ostatnie, np. w zakresie definicji pracodawcy, są wprowadzane nieprawidłowo – uważa dr hab. Monika Gładoch, radca prawny w kancelarii M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy, ekspert Pracodawców RP.
Nowe zasady działania związków zawodowych / Dziennik Gazeta Prawna
Proponowane zmiany znacznie lepiej oceniają związkowcy, ale i oni mają zastrzeżenia np. do zasad tworzenia zakładowych organizacji oraz korzystania ze zwolnień z pracy na dokonanie doraźnej czynności związanej z reprezentowaniem załogi. To ostatnie uprawnienie ma przysługiwać jedynie związkowcom pracownikom, a nie np. zleceniobiorcom.
Będą płacić
Poprzednia wersja projektu przewidywała, że w razie zwolnienia chronionemu działaczowi, który nie jest pracownikiem, będzie przysługiwała rekompensata w wysokości trzech pensji. W obecnym wariancie nowe przepisy zakładają, że będzie to kwota dwukrotnie wyższa. Jeżeli np. zleceniobiorca lub samozatrudniony nie jest wynagradzany w stawce miesięcznej, firma będzie musiała zapłacić mu 6-krotność przeciętnego wynagrodzenia (25 088,94 zł w I kw. tego roku). Co więcej, nowe przepisy przewidują, że zatrudniony może dochodzić odszkodowania przenoszącego wysokość rekompensaty (czyli domagać się przez sądem nawet wyższej kwoty). – Wprowadzony nowelizacją art. 31 ust. 12 budzi ogromne wątpliwości. Z jednej strony przewiduje, że działaczowi przysługuje rekompensata niezależnie od wysokości poniesionej szkody, a z drugiej, że może on także domagać się odszkodowania przewyższającego wspomniane świadczenie – wskazuje dr hab. Monika Gładoch. Jej zdaniem będzie to nowy sposób na uzyskiwanie pieniędzy od firm.
– I to w kwotach sięgających kilkudziesięciu lub nawet kilkuset tysięcy złotych. Jednocześnie całkowicie pominięto postulat pracodawców, aby związkowiec niepracownik musiał uprawdopodobnić, że jego zatrudnienie zostało zakończone ze względu na działalność związkową – dodaje.
Z innej perspektywy oceniają tę zmianę same organizacje pracowników. – Przepisy nie będą przecież gwarantować zatrudnienia osoby, która podejmuje działalność mającą służyć poprawie warunków pracy całej załogi. Trzy pensje to niewystarczająca cena za to, że firma nie musi już z nią współpracować, pomimo przepisów ochronnych – wskazuje Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.
Konieczna więź
Ostatnia wersja projektu przesądza także o wymogach koniecznych do założenia zakładowej organizacji związkowej. Status taki będzie przysługiwał podmiotowi, w skład którego wchodzi co najmniej 10 pracowników lub osób wykonujących pracę zarobkową. W przypadku tej drugiej grupy zatrudnionych chodzi o świadczących pracę przez co najmniej pół roku na rzecz pracodawcy objętego działaniem tej organizacji, jeżeli w okresie ostatnich sześciu miesięcy będzie przysługiwało im od tego pracodawcy przeciętnie co najmniej 50 proc. wynagrodzenia, które otrzymują za wykonywanie pracy zarobkowej ogółem. Tym samym nie tylko pracownicy, ale też np. zleceniobiorcy będą mogli samodzielnie tworzyć związki.
Wątpliwości budzą jednak wspomniane wymogi dotyczące członków innych niż pracownicy.
– Trudno wyobrazić sobie, w jaki sposób ma być weryfikowane to, czy w ciągu ostatnich sześciu miesięcy co najmniej połowę zarobków danej osobie wypłaciła jedna firma. Wysokość wynagrodzenia to informacja wrażliwa, chroniona przepisami o ochronie danych osobowych – wskazuje Paweł Śmigielski.
Nowa wersja przepisów przewiduje też odmienne wysokości progów reprezentatywności związków. Status reprezentatywnej organizacji zakładowej będzie miała ta, która zrzesza co najmniej 12 proc. (obecnie 10 proc.) ogółu załogi lub 8 proc. (obecnie 7 proc.), jeśli jest zrzeszona w reprezentatywnej centrali związkowej.
Dla firm
Część zmian zawartych w ostatniej wersji projektu realizuje także postulaty zgłaszane przez pracodawców. Taki cel zakłada wspomniane już pozbawienie niepracowników prawa do zwolnienia z pracy na czas dokonania doraźnych czynności związkowych (np. udziału w posiedzeniach organów związku).
– Strona rządowa nie sygnalizowała takiej zmiany. Na pewno zwrócimy uwagę, że może ona prowadzić do dyskryminacji osób zatrudnionych na innej podstawie niż umowa o pracę – uważa Paweł Śmigielski.
Ukłonem w stronę firm jest też rezygnacja z zastąpienia określenia „pracodawca” pojęciem „podmiot zatrudniający”. – Nowa wersja projektu zakłada jednak rozszerzenie tego określenia w ustawie o organizacjach pracodawców, co umożliwi zrzeszanie się w nich podmiotów, które nie zatrudniają na umowach o pracę. To oznacza niezasadną ingerencję w prawo firm do zrzeszania się – uważa dr hab. Monika Gładoch.