13 zł brutto to jest minimum, żeby przeżyć - przekonuje w rozmowie z PAP wiceszef MRPiPS Stanisław Szwed. Zapowiada, że na kolejnym posiedzeniu Sejm przyjmie ustawę, która wprowadzi taką stawkę na umowę-zlecenie od 1 stycznia.

Wiceminister zwrócił uwagę, że sytuacja na rynku pracy się poprawia. Jego zdaniem jest obecnie coraz większa otwartość, jeśli chodzi o sprawy związane z "ucywilizowaniem" rynku pracy, prawami pracowniczymi.

"Cieszymy się, że jest niski poziom bezrobocia" - powiedział, zwracając jednak uwagę, że ponad 56 proc. to bezrobotni długotrwali, powyżej 12 miesięcy. To - jak zaznaczył - oznacza, że "skok spadku bezrobocia nie będzie już taki gwałtowny"; zdaniem Szweda optymistyczny wariant to spadek o 1 proc.

W jego opinii konieczne jest stworzenie takich warunków, by długotrwale bezrobotnych aktywizować na stałe. Obecnie, jak wskazał Szwed, nawet przy stosowaniu wielu instrumentów aktywizujących, liczba osób powracających do bezrobocia procentowo jest duża - powyżej 70 proc.

"Musimy zastosować inne mechanizmy, przygotowujemy się do tego - trwa dyskusja, stąd mój objazd po kraju, spotkania z urzędami pracy - żeby na jesieni przystąpić do przygotowania nowej ustawy o rynku pracy" - powiedział. Jak dodał, chodzi m.in. o to, by poprawić efektywność i skuteczność działania publicznych służb zatrudnienia. "To jest proces, nie jest tak, że to się zrobi w ciągu jednego lub dwóch miesięcy" - podkreślił.

Zwrócił uwagę, że sytuacja na rynku pracy byłaby lepsza - w statystycznym sensie - gdyby wprowadzano reformę służby zdrowia, dzięki której wszyscy będą mieć ubezpieczenie, co zapowiada minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. "Myślę, że wtedy bezrobocie spadłoby o co najmniej 2 proc., bo część osób rejestruje się ze względu na składkę zdrowotną" - wskazał wiceminister.

Jego zdaniem problemem wciąż pozostają niskie płace. "Mimo że średnia płaca jest dość wysoka, to mediana, czyli tyle, ile większość Polaków zarabia, jest na niskim poziomie, bo niespełna 2,3 tys. zł brutto" - wskazał. Dodał, że rząd stara się tę sytuację poprawiać, choćby przez znaczny wzrost płacy minimalnej (od przyszłego roku, zgodnie z propozycją rządu, wzrosnąć ma o ponad 8 proc. do 2 tys. zł brutto).



Dzięki podniesieniu płacy minimalnej stawka godzinowa, którą wprowadzić ma rząd, będzie wynosić 13 zł (a nie 12 zł, jak pierwotnie zakładano). Projekt, którym zajmuje się obecnie Sejm, zakłada, że kwota waloryzowana będzie co roku w zależności od wzrostu minimalnego wynagrodzenia za pracę na etacie.

"Ustawa będzie przyjęta na następnym posiedzeniu Sejmu. Chcemy, żeby weszła od 1 września ze względu na mechanizm waloryzacyjny. No i od 1 stycznia ta stawka będzie wynosić 13 zł" - powiedział Szwed.

Pytany, czy zapis ten będzie możliwy do wyegzekwowania, przyznał, że jest to trochę jak "gonienie króliczka". Właśnie dlatego - jak podkreślił - prace nad tą ustawą długo trwają, bo trzeba znaleźć mechanizm umożliwiający kontrolę przestrzegania tych przepisów. Z drugiej strony - jak wskazał wiceminister - ważny jest przekaz, jaki płynie ze strony ustawodawców. Przypomniał, że sam wielokrotnie powtarzał, za co zresztą był nieraz krytykowany, że jeśli jakiś pracodawca płaci ludziom po 4-5 zł za godzinę, to niech nawet upadnie, bo nie ma sensu, żeby wykorzystywał ludzi jako tanią siłę roboczą.

Jego zdaniem zmienia się nastawienie do tych kwestii; wyraził nadzieję, że wkrótce zewnętrzna presja spowoduje, że pensje będą rosły.

"Jeśli będzie się obniżać pensje, to nie znajdzie się pracownika. 13 zł brutto - czy to są jakieś porażające stawki? To jest minimum, żeby przeżyć" - ocenił.

Zwrócił uwagę, że dziś mamy tzw. biednych pracujących. "Ktoś, kto zarabia najniższą pensję, nie jest w stanie utrzymać rodziny, mieszkania itd. To jest chory system" - powiedział Szwed.

Pytany o wzmocnienie kompetencji inspekcji pracy - w kontekście kontrolowania przestrzegania przez pracodawców praw pracowników - wiceminister powiedział, że resort czeka na inicjatywy Głównego Inspektora Pracy dotyczące zmiany gradacji kar. "Mamy najniższe kary w UE, jeszcze do tego te najwyższe wymiary nie są stosowane. W Niemczech maksymalna kara to 500 tys. euro. To powoduje, że każdy się zastanawia, czy warto ryzykować. Jeśli dziś mandat wynosi 2 tys. zł, a przy recydywie 5 tys. zł, to dla firmy, która łamie prawa, a obraca setkami milionów, jest to śmiechu warte" - ocenił.

Szwed zapowiedział, że rząd konsekwentnie będzie iść w kierunku "cywilizowania rynku pracy", stawka godzinowa to pierwszy krok. Kolejne kroki to m.in. ujednolicenie opodatkowania różnych rodzajów umów.

"Pomysł jest, przełożenie go na ustawę, kwestie związane z funkcjonowaniem budżetu, (...) jest to skomplikowane. W tej chwili pracuje zespół, ma trzy miesiące na przygotowanie pierwszej propozycji, którą można by w gronie ministerialnym rozważyć" - zapowiedział.

Zastrzegł jednak, że najszybszy termin, w którym zmiany te mogłyby wejść w życie, to 2018 r.