Premier Donald Tusk oświadczył w czwartek wieczorem, że w sprawie emerytur pomostowych rząd będzie konsekwentny. Ustępstwa w ramach zdrowego rozsądku i odpowiedzialności za państwo zostały uczynione - podkreślił Tusk.

"To już jest ten moment, kiedy trzeba podejmować decyzję, tym bardziej, że lecą już dni i naprawdę dzisiaj alternatywą nie jest inna ustawa, tylko brak w ogóle jakichś zabezpieczeń pomostowych" - powiedział szef rządu dziennikarzom w Sejmie.

Rządowy projekt ustawy o emeryturach pomostowych zmniejsza liczbę osób uprawnionych do korzystania z wcześniejszych emerytur. Głosowanie nad tą ustawą odbędzie się w czwartek wieczorem w Sejmie.

"Dialog ze związkami zawodowymi, z grupami zawodowymi, z opozycją był dialogiem niezwykle głębokim, ponad wszystkie standardy. Trwał wiele, wiele miesięcy i przyniósł także efekty, m.in kluczowym efektem było bardzo znaczące poszerzenie liczby grup uprawnionych w przyszłości do emerytur pomostowych" - stwierdził premier.

Tusk podkreślił, że nie szuka konfliktu. W jego ocenie, rząd zrobił wszystko, a nawet więcej - porównując to z obowiązkami Rady Ministrów dotyczących dialogu społecznego - żeby dość do porozumienia.

"Nie wiem co miałoby się zdarzyć jeszcze przez ten rok"

"Związki nie akceptują ostatecznego kształtu, a przynajmniej część działaczy związkowych - maja do tego prawo - ale ja mam prawo i obowiązek bronić pewnego rozwiązania, które my jako rząd i jako koalicja rządowa uważamy za korzystne dla Polski i dla Polaków" - zaznaczył szef rządu.

W jego opinii projekt prezydencki, który przewiduje przedłużenie o rok - do końca 2009 roku - obowiązywanie obecnych przepisów regulujących przechodzenia na wcześniejszą emeryturę niczego nie rozwiązuje.

"Nie wiem co miałoby się zdarzyć jeszcze przez ten rok. Myśmy zakończyli pewien proces, który trwał lata, nie miesiące, mówię o dyskusji na temat kształtu tego systemu emerytalnego i przedłużanie tego w czasie nikomu nie sprzyja" - zaznaczył.

Rządowy projekt zmniejsza liczbę uprawnionych do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę z ok. miliona osób, które obecnie mają taką możliwość, do niecałych 250 tys. osób. Prawo to straci większość nauczycieli, część kolejarzy, dziennikarze.