Rozpoczął się sezon zakażeń wirusem RSV, szczególnie groźnym dla wcześniaków. Niestety, jedyny lek, który może uchronić te dzieci przed infekcją i jej skutkami, nie jest w Polsce refundowany - alarmuje konsultant krajowy ds. neonatologii prof. Ewa Helwich.

"Aby skutecznie chronić wcześniaki przed RSV, pierwsza dawka leku - palivizumabu - powinna być podana już w drugiej połowie października. Każdy dzień zwłoki działa na niekorzyść najsłabszych dzieci, do których należą dzieci urodzone bardzo przedwcześnie z przewlekłą chorobą płuc, tzw. dysplazją oskrzelowo-płucną" - wyjaśniła PAP prof. Helwich.

W sierpniu 2008 r. pediatra złożyła wniosek do Ministerstwa Zdrowia o rekomendację dla finansowania palivizumabu podawanego w ramach profilaktyki ciężkich infekcji oddechowych wywołanych wirusem RSV u niemowląt z dysplazją oskrzelowo-płucną. "Chodzi o to, by wyrównać szanse tych dzieci i zapewnić im możliwość takiego życia, jakie mają ich rówieśnicy urodzeni o czasie" - podkreśliła prof. Helwich. Rada Agencji Oceny Technologii Medycznych (AOTM) do dziś nie podjęła decyzji w tej sprawie.

Syncytialny wirus oddechowy (RSV) powoduje co roku 64 mln zakażeń i 160 tys. zgonów na całym świecie. W Polsce szczyt zachorowań przypada na późną jesień i wczesną wiosnę, czyli od listopada do kwietnia. RSV rozprzestrzenia się drogą kropelkową oraz drogą kontaktową, przez zakażone przedmioty i ręce. Źródłem zakażenia są najczęściej członkowie rodziny.

U osób dorosłych i starszych dzieci infekcja przyjmuje z reguły łagodną postać, która objawia się katarem, kaszlem, umiarkowaną gorączką. Znacznie ciężej przebiega natomiast u niemowląt, a zwłaszcza u wcześniaków, które rodzą się z niedojrzałym układem odpornościowym i nie w pełni wykształconym układem oddechowym. W tych przypadkach wirus RSV atakuje dolne drogi oddechowe. Zgodnie z szacunkami, odpowiada on za 50 proc. wszystkich przypadków zapaleń płuc i 90 proc. przypadków zapaleń oskrzelików u niemowląt. Zakażenie RSV wiąże się także z rozwojem astmy we wczesnym dzieciństwie.

Co roku wirus RSV atakuje około 70 proc. wcześniaków; 1-3 proc. z nich umiera. Na infekcję RSV i jej powikłania narażone są szczególnie dzieci urodzone bardzo wcześnie z dysplazją oskrzelowo- płucną. W tej grupie ryzyko zachorowania jest 10 razy większe niż u dzieci urodzonych o czasie. Do grup podwyższonego ryzyka zalicza się też niemowlęta z wrodzonymi wadami serca i mukowiscydozą.

Wśród objawów zakażenia RSV u wcześniaków prof. Helwich wymienia duszność, świszczący oddech, sinicę, przyspieszone tętno. Częste są okresy bezdechu, trudności w karmieniu, senność i drażliwość. Zaburzeniom oddychania towarzyszy też tendencja do wymiotów. Ciężki przebieg choroby zagraża życiu dziecka, wymaga pobytu w szpitalu na oddziale intensywnej terapii.

Dzieci leczy się stosując m.in. wentylację mechaniczną z użyciem respiratora, co spowalnia proces dojrzewania płuc. Terapia może trwać nawet kilka tygodni. "Zdarza się, że w pierwszym roku życia dzieci te kilka razy wracają do szpitala" - mówi prof. Helwich.

"Jak dotąd nie udało się opracować skutecznej szczepionki przeciw wirusowi RSV. Dlatego tak ważna jest profilaktyka" - zaznacza pediatra.

Obecnie jedynym dostępnym zabezpieczeniem przed infekcją RSV i jej powikłaniami jest palivizumab, czyli humanizowane przeciwciało monoklonalne, które uodparnia dzieci w sposób bierny. Niestety, lek, który może ratować życie niemowląt i chronić je przed skutkami zakażenia RSV nie jest refundowany, gdyż AOTM zwleka z ogłoszeniem rekomendacji - ubolewa prof. Helwich.

"Nie wiem, czym może być spowodowane opóźnienie decyzji Rady AOTM zwłaszcza, że palivizumab jest lekiem o udowodnionej skuteczności i wyjątkowo korzystnym, dobrze zbadanym profilu bezpieczeństwa" - podkreśla pediatra.

Analizy niezależnych ekspertów dowodzą, że lek chroni zdrowie i życie noworodków. Jest też opłacalny z ekonomicznego punktu widzenia, gdyż zmniejsza częstość i koszty hospitalizacji, których nie można uniknąć u niemowląt zaatakowanych RSV. Ten lek uratował np. życie słynnej już "Calineczce" - najmniejszego polskiego wcześniaka.

Liczbę dzieci, które wymagają profilaktycznego podania palivizumabu ocenia się na 600-700 rocznie, co odpowiada wydatkom rzędu 3-5 mln złotych. "Oszczędzanie na tych dzieciach może znacznie bardziej obciążyć budżet państwa w przyszłości, gdyż jako dorośli będą oni cierpieć na poważne choroby układu oddechowego, wymagające leczenia, a czasem prowadzące do niesprawności" - podsumowała prof. Helwich.