"Projekt jest zbyt kiepski, by go naprawiać" - przyznał w czwartek pragnący zachować anonimowość dyplomata. Dodał, że taktyka Polski w unijnych pracach nad zmianą dyrektywy o pracownikach delegowanych będzie polegać na budowaniu i utrzymaniu mniejszości blokującej, ale także na przeciąganiu prac.
Propozycja zmiany dyrektywy przyjęta przez KE 8 marca zakłada, że pracownik wysłany przez pracodawcę do innego kraju UE powinien mieć prawo do takiego samego wynagrodzenia, jak pracownik lokalny, a nie tylko do płacy minimalnej. Miałby otrzymywać np. premie czy dodatki przysługujące pracownikom lokalnym. Według propozycji, gdy okres delegowania pracownika przekroczy 2 lata, powinien on być w pełni objęty przez prawo pracy kraju goszczącego.