Oszuści nie tylko nakładają fikcyjne mandaty, lecz także wyłudzają pieniądze za materiały edukacyjne lub nieobowiązkowe szkolenia.
Pracodawcy muszą uważać na oszustów, którzy chcą zarobić na ich nieznajomości przepisów prawa pracy. Na jednym z ostatnich posiedzeń sejmowej komisji kontroli państwowej alarmował o tym Roman Giedrojć, główny inspektor pracy.
– Osoby, które podszywają się pod inspektorów, wymuszają szkolenia lub wysyłają postanowienia o tym, że w zakładzie pracy jest wykonywana nielegalna praca, i domagają się przelewu tysiąca lub dwóch tysięcy złotych na wskazane konto. Oszustów nie brakuje – wskazywał GIP.
Fikcyjne mandaty lub organizowanie rzekomo obowiązkowych szkoleń to tylko przykładowe sposoby na oszukanie właścicieli firm. Naciągacze wciąż modyfikują bowiem metody wyłudzania pieniędzy.
Płatne wsparcie fikcyjnej inspekcji
Inny z ujawnionych sposobów polega na oferowaniu odpłatnych usług (np. wydawnictw PIP, materiałów szkoleniowych lub zaświadczeń ze szkoleń) przez osoby przedstawiające się jako pracownicy Państwowej Inspekcji Pracy lub Polskiej Inspekcji Pracy. Sama inspekcja podkreśla, że jej zadaniem jest nadzór i kontrola nad warunkami pracy i przestrzeganiem przepisów. Nie pobiera ona opłat za pomoc merytoryczną, przeprowadzone szkolenia oraz materiały prewencyjno-promocyjne. – Wszelkie próby wyłudzania pieniędzy w zamian za usługi, czynności, zaświadczenia lub wydawnictwa PIP są oszustwem i należy je zgłaszać do organów ścigania oraz okręgowych inspektoratów pracy – podkreśla Danuta Rutkowska, rzecznik głównego inspektora pracy.
Naciągacze upodobali sobie w szczególności szkolenia z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy. Telefonują do osób samodzielnie prowadzących działalność gospodarczą i informują o konieczności przeszkolenia bhp, nawet wówczas gdy przedsiębiorcy nikogo nie zatrudniają.
– Wykorzystują tym samym ich niewiedzę, bo w przypadku gdy osoba prowadząca działalność sama organizuje pracę i świadczy ją osobiście, nie ma żadnych formalnych wymogów bhp, które powinna spełnić. Oczywiście musi ona zadbać o swoje bezpieczeństwo przy wykonywaniu obowiązków, ale nie musi być to potwierdzone żadnym zaświadczeniem – tłumaczy Małgorzata Lorenc z firmy Lorenc Doradztwo Kadrowe.
Oszuści wykorzystują także to, że przepisy w zakresie obowiązków bhp są nieprecyzyjne. Chodzi o przypadki, gdy przedsiębiorca nie zatrudnia nikogo na podstawie umowy o pracę (a więc nie jest pracodawcą w rozumieniu k.p.), ale stosuje umowy cywilnoprawne. Jeśli organizuje on pracę np. zleceniobiorcom, powinien im zapewnić bezpieczne i higieniczne warunki pracy (art. 304 k.p.). Żaden przepis nie przesądza jednak, w jaki sposób ten obowiązek ma być realizowany, w tym w szczególności, czy zatrudniający ma prawo wymagać od zleceniobiorcy lub samozatrudnionego, aby odbył szkolenie bhp.
– Naciągacze mogą wykorzystywać tę niejasność i przekonywać pracodawcę, że szkolenie np. dla zatrudnionych zleceniobiorców jest obowiązkowe, a jego brak oznacza, że firmie grozi mandat za naruszenie przepisów bhp – zaznacza Małgorzata Lorenc.
Podkreśla, że w takich przypadkach pracodawcy nie powinni ulegać presji. Sami mogą ustalić sposób, w jaki zrealizują obowiązek zapewnienia bezpiecznych warunków pracy.
Pomocne może być stanowisko departamentu prawnego Głównego Inspektoratu Pracy (GNP/426/4560– 364/07/PE). Wynika z niego, że firma może wymagać od zatrudnionego na umowie cywilnoprawnej, aby odbył szkolenie bhp, jeżeli rodzaj pracy lub stopień zagrożeń związanych z warunkami wykonywania obowiązków jest tak znaczny, że zadania te mogą świadczyć tylko osoby przeszkolone.
Uprawnienia PIP / Dziennik Gazeta Prawna
Uwaga na korespondencję
PIP ostrzega też przed próbami wyłudzenia pieniędzy poprzez kierowanie wezwań do zapłaty określonych kwot. Chodzi m.in. o przypadki, gdy osoby podszywające się pod inspektorów pracy domagają się zapłaty rzekomego mandatu za naruszenie przepisów. Dla przykładu jeden z oszustów kierował do przedsiębiorców pisemne postanowienia o nałożeniu sankcji (1 tys. zł) za zatrudnianie osób bez umowy o pracę z dołączonym drukiem polecenia przelewu (ze wskazanym kontem bankowym). Pismo takie zawierało także ostrzeżenie, że w przypadku niezrealizowania wypłaty pracodawcy grozi kara grzywny do 30 tys. zł.
W podobny sposób naciągacze próbowali wyłudzić pieniądze (185 zł) za certyfikat wspomnianej już fikcyjnej instytucji (Polskiej Inspekcji Pracy). Pracodawcy mieli go rzekomo okazywać podczas kontroli warunków zatrudnienia. W pismach kierowanych do pracodawców wykorzystywano znak graficzny podobny do logotypu Państwowej Inspekcji Pracy.