Powiaty muszą zlikwidować centra, które zarządzają placówkami dla małoletnich, a mają tylko jednego dyrektora. Samorządy są oburzone.
Zmiany w organizacji jednostek / Dziennik Gazeta Prawna
Tylko do końca tego roku będą mogły działać utworzone przez samorządy centra zajmujące się obsługą ekonomiczno-administracyjną placówek opiekuńczo-wychowawczych. Samorządy sprzeciwiają się ich likwidacji, ponieważ dzięki takiemu rozwiązaniu mogły mieć tylko jednego dyrektora, któremu podlegało kilka domów dziecka. Od przyszłego roku nie będzie to już możliwe, a to spowoduje konieczność przeprowadzania kolejnych zmian organizacyjnych oraz zwiększy koszty funkcjonowania instytucjonalnej pieczy zastępczej.
Koordynator w placówce
Zmiany związane z funkcjonowaniem placówek to efekt obowiązującej od 1 stycznia br. ustawy z 25 czerwca 2015 r. o zmianie ustawy o samorządzie gminnym oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 1045). W jej wyniku wprowadzone zostały zmiany m.in. do ustawy z 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 332 ze zm.). Spowodowały one, że z art. 94 ust. 1 zniknął zapis, który pozwalał powiatom na tworzenie centrów zajmujących się obsługą działających na jego terenie placówek opiekuńczo-wychowawczych. Tyle, że to rozwiązanie było coraz częściej stosowane przez samorządy, ponieważ w sytuacji, gdy przepisy umożliwiają tworzenie wyłącznie małych, liczących nie więcej niż 14 podopiecznych domów dziecka, miało to ekonomiczne uzasadnienie.
– Mamy siedem placówek, ale tylko jednego dyrektora dla nich, który stoi na czele centrum. Zarządza nimi za pośrednictwem koordynatorów, czyli wychowawców z każdego domu – mówi Rafał Walter, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Inowrocławiu.
Podobnie struktura instytucjonalnej pieczy zastępczej została zorganizowana w Lublinie, gdzie działają dwa centra administracyjne, pod które podlega 10 domów dziecka.
Problem w tym, że powiaty nie tylko nie mogą już w ten sposób tworzyć tych jednostek, ale też te, które już powstały, będą musiały zostać wygaszone do końca roku. Artykuł 48 ust. 7 ustawy z 25 czerwca 2015 r. przewiduje bowiem trwający 12 miesięcy okres przejściowy, w którym mogą one jeszcze działać na dotychczasowych zasadach. To oznacza, że do 1 stycznia 2017 r. powiaty muszą się dostosować do nowych wymogów.
Nowe przepisy zakładają wprawdzie, że będzie można organizować łączną obsługę dla placówek, ale ma się to odbywać w ramach centrów usług wspólnych, które mogą być powoływane od początku br. przez gminy i powiaty dla wszystkich swoich instytucji. Drugim możliwym rozwiązaniem jest zachowanie dotychczasowej jednostki, ale pod warunkiem że będzie działać na nowych zasadach.
– W praktyce sprowadzi się to do konieczności kolejnej reorganizacji placówek i powołania po jednym dyrektorze w każdej z nich – wskazuje Magdalena Suduł, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie.
Dodaje, że wpłynie to na wzrost kosztów utrzymania domów dziecka i przełoży się na większe wydatki związane z utrzymaniem przebywających w nich małoletnich. Te zaś są ponoszone solidarnie przez powiat i gminę właściwe ze względu na miejsce ich zamieszkania.
Konieczna nowelizacja
Przeciwko wprowadzonym zmianom protestuje Ogólnopolskie Stowarzyszenie Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych „Dla Naszych Dzieci”, które skierowało w tej sprawie list do wojewodów.
– Skuteczność dotychczasowego rozwiązania potwierdziła codzienna praktyka, bo skorzystała z niego ponad połowa powiatów – podkreśla Marcin Lewandowski, prezes stowarzyszenia.
Dodaje, że niektóre placówki działają bardziej jako rodziny niż instytucje, bo liczą nawet mniej niż 14 wychowanków. Taki zresztą jest sens przeprowadzanej od 2012 r. reformy systemu pieczy zastępczej, która w zakresie domów dziecka zakłada stopniowe odchodzenie od dużych placówek na rzecz małych miejsc opieki o rodzinnym charakterze. Natomiast zatrudnianie w każdej z nich dyrektora jest nie tylko nieekonomiczne, ale również jest przeciwne intencjom ustawodawcy i nie wpłynie na podniesienie standardu zapewnianych przez nie usług.
– Zostało jeszcze 11 miesięcy, dlatego zamierzamy w tym czasie przedstawić problem minister pracy Elżbiecie Rafalskiej oraz posłom. Liczymy, że uda się jeszcze uchwalić nowelizację przepisów, która cofnie niekorzystne zmiany – podsumowuje Marcin Lewandowski.