Zawód nauczyciela to powołanie, a likwidacja przywilejów nauczycielskich, które trzymają najlepszych ludzi w tym zawodzie, przyniesie efekty całkowicie przeciwne do zamierzonych - powiedział prezydent Lech Kaczyński uczestnikom czwartkowego "edukacyjnego okrągłego stołu".

"Sprowadzenie nauczyciela do roli zwykłego pracownika jest głębokim nieporozumieniem" - zaznaczył L.Kaczyński. Nauczyciele, jego zdaniem, powinni zachować swój szczególny status. Mówił o czasie pracy nauczycieli, podkreślając, że jest on w rzeczywistości dłuższy, niż się na pierwszy rzut oka wydaje.

"Czy Polska jest w stanie płacić nauczycielom więcej? Tak. Moim zdaniem powinna być w stanie i powinniśmy iść zdecydowanie w tym kierunku. Ale czy Polska jest w stanie płacić tyle nauczycielom, co (...) nawet drobniejszym menedżerom czy specjalistom od marketingu? Nie jest w stanie. I dlatego te tzw. przywileje są czymś, co trzyma ich w zawodzie i - moim zdaniem - ich naruszenie (...) da efekty odwrotne do zamierzonych" - podkreślił.

L.Kaczyński powiedział też, że ma wątpliwości, czy słuszna była reforma szkół polegająca na wydzieleniu sześcioletniej szkoły podstawowej i trzyletniego gimnazjum. "Gimnazjum gromadzi dzieci, a później (...) prawie młodzież, w niezwykle trudnym wieku. I to jest takie zgromadzenie starszych dzieci i najmłodszej młodzieży, w którym bywają zasadnicze kłopoty. Takie są reguły rozwoju każdego człowieka" - ocenił prezydent. Dodał jednak, że w tym systemie nie można zbyt często dokonywać zmian.

W wystąpieniu prezydent zwrócił także uwagę na - jak to określił - sprawę jednolitego kanonu wykształcenia humanistycznego.

"Z niemałym, żeby nie powiedzieć z głębokim niepokojem patrzę na plany, zgodnie z którymi każdy dyrektor szkoły będzie mógł ustalać jej program" - powiedział prezydent.

Według prezydenta, "w szkołach potrzebny jest jednolity kanon nauczania". Jego zdaniem, dotyczy to "wiedzy o literaturze, wiedzy o naszej historii".

"Ale wiem na pewno, że ludzi trzeba uczyć historii tak, żeby ją znali i musi to być przede wszystkim historia naszego kraju" - mówił prezydent i podkreślił, że nie neguje konieczności nauczania historii innych narodów, w szczególności europejskich, ale - jak zaznaczył - w pierwszym rzędzie należy uczyć historii Polski.

"Po drugie trzeba ich uczyć, że Polska jest jedna - mówił prezydent - nie mam nic przeciwko tej czy innej lekcji dotyczącej historii danej ziemi, ale przede wszystkim idzie o historię Polski".

To, jak wygląda obecnie wychowanie patriotyczne w Polsce - według prezydenta - widać na przykładzie muzeów powiatowych na ziemiach zachodnich. "Dyrektor tamtejszego muzeum nie jest w stanie przygotować wystawy związanej z 90. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości dlatego, bo miejscowe władze powiatowe wolą historię tamtego rejonu, a region ten leży na terenach, które w II połowie XII wieku odpadły od Polski. Więc wiemy, czyja to jest historia" - mówił prezydent.

Co do nauczania języka polskiego prezydent powiedział, że zdaje sobie sprawę z różnicy w gustach literackich, ale w tej sprawie - jak podkreślił - porównuje się rzeczy nieporównywalne. Według prezydenta, każdy może preferować literaturę jaką lubi - ktoś Gombrowicza, a ktoś Sienkiewicza.

Prezydent opowiedział się ponadto za ścisłym nadzorem państwa nad szkołami. Podkreślił, że nie ma nic złego w tym, że szkoły są prowadzone przez samorządy. "Wierzę, że samorządy dbają o szkoły. Sam mam doświadczenie samorządowe" - powiedział. Zastrzegł jednak, że to na rządzie spoczywa odpowiedzialność za jakość edukacji i obowiązek jej egzekwowania.

"Problem subwencji oświatowej jest problemem bardzo trudnym. O ile miasto stołeczne Warszawa potrafiło do tej subwencji dokładać drugie tyle, o tyle są gminy, w których (...) korzysta się z subwencji także dla innych celów niż oświatowe. (...) I to już jest poważny problem" - ocenił.

L. Kaczyński pochwalił też system egzaminów zewnętrznych. Jego zdaniem, są one dobrym narzędziem obiektywnego weryfikowania poziomu nauczania w poszczególnych szkołach i jest "jedynym sposobem" wyrównywania tego poziomu. "Tego się nigdy nie osiągnie w stu procentach, świetnie sobie zdaję z tego sprawę. Ale trzeba do tego dążyć" - dodał.

Podczas "okrągłego stołu edukacyjnego" w Pałacu Prezydenckim o planowanej reformie oświaty będą rozmawiać z prezydentem Lechem Kaczyńskim politycy z rządu i z opozycji, związki zawodowe i organizacje społeczne.

Czwartkowe spotkanie to pierwsza z trzech części okrągłego stołu. W jego trakcie wszystkie strony przedstawią swoje stanowisko wobec rządowych projektów nowelizacji ustawy o systemie oświaty oraz Karty Nauczyciela.

Zagadnienia, nad którymi będą pracować uczestnicy okrągłego stołu, to: wynagrodzenia i czas pracy nauczycieli; wcześniejsze emerytury; nadzór pedagogiczny; obniżenie wieku szkolnego i wychowanie przedszkolne; podstawy programowe; przeciwdziałanie patologii w szkołach.

W czwartkowym spotkaniu wzięli udział, obok prezydenta, podsekretarz stanu w MEN Krzysztof Stanowski, minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak, posłanka Lewicy i b. minister edukacji Krystyna Łybacka, poseł PiS i b. wiceminister edukacji Sławomir Kłosowski, poseł PO i przewodniczący sejmowej Komisji Edukacji Nauki i Młodzieży Andrzej Smirnow, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich Marek Olszewski, prezes ZNP Sławomir Broniarz, przewodniczący oświatowej "Solidarności" Stefan Kubowicz, przewodniczący Branży Nauki Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych Sławomir Wittkowicz, prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego Wojciech Starzyński oraz założyciele ruchu przeciw obniżeniu od 2009 r. wieku szkolnego "Ratuj maluchy" Karolina i Tomasz Elbanowscy.