Niektóre szkoły wyższe mają miliony zaległych składek za ubezpieczenie społeczne. Choć walczą o swoje w sądach, są na straconej pozycji.
Umowy o dzieło na celowniku ZUS / Dziennik Gazeta Prawna
Uczelnie zamiast zlecać prowadzenie wykładów akademikom w ramach np. etatu czy umowy-zlecenia, często zawierają kontrakty z przeniesieniem autorskich praw do utworu dydaktycznego. Dzięki temu nie odprowadzą od nich składek do ZUS. – Szkoły wyższe powszechnie korzystają z tych umów, angażując wykładowców do prowadzenia zajęć na studiach zaocznych czy podyplomowych – przyznaje Jacek Przygodzki z Uniwersytetu Wrocławskiego.
ZUS zaczął ścigać szkoły wyższe za zaległe składki od takich kontraktów, domagając się ich zapłaty wraz z odsetkami. Tylko w ubiegłym roku sprawdził kilkadziesiąt szkół.
– W przypadku niektórych uczelni zakład domaga się milionów zaległych składek. To są niebanalne kwoty, które mogą dotkliwie odbić się na ich budżecie – informuje Jan Piszczek, radca prawny z Kancelarii Piszczek i Partnerzy.
Autorskie nie ochroni
To, że umowa o przekazaniu praw autorskich do wykładów chroni uczelnie przed odprowadzaniem składek, wynikało z orzeczenia Sądu Najwyższego z 27 sierpnia 2013 r. (sygn. akt II UK 26/13). Uznał wówczas, że działania polegające na wygłoszeniu cyklu wykładów na konkretny temat, mających cechy monografii szczegółowo przedstawiającej określoną problematykę i stanowiących utwór w rozumieniu prawa autorskiego, nie są objęte obowiązkiem ubezpieczenia społecznego. Zdaniem sędziów dla oceny sytuacji przesądzające jest na¬bycie uprawnień przez uczelnię do praw autorskich, najczęściej w drodze umowy o dzieło.
Radość uczelni trwała krótko. W październiku zapadł wyrok SN, który wskazuje na inną interpretację (sygn. akt I UK 450/14). Otóż definitywnie rozstrzyga on, że składki trzeba odprowadzać również od umów z przeniesieniem praw autorskich wykładowców będących pracownikami uczelni. – Oznacza to, że w przypadku osób, które są zatrudnione w szkole wyższej, a wykłady na studiach zaocznych prowadzą na podstawie umów z przeniesieniem praw autorskich, trzeba odprowadzać składki – wyjaśnia Jan Piszczek.
SN uznał, że nie ma znaczenia, iż wykład był wygłaszany na studiach podyplomowych lub zaocznych. Zgodnie z art. 8 ust. 2a ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 121 ze zm.) inne umowy zawarte z pracownikiem również podlegają oskładkowaniu. Pełnomocnik ZUS przypomniał, że art. 18 ustawy stanowi, iż podstawą wymiaru składek jest przychód. A jest nim wynagrodzenie od umów z przeniesieniem praw autorskich. W opinii SN nie ma znaczenia, że wykłady stanowią utwory w rozumieniu art. 41 ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.).
Pożyczanie wykładowców
Zdaniem przedstawicieli uczelni kwestia przeniesienia praw autorskich jest kluczowa. Twierdzą, że honorarium otrzymane na podstawie umowy o przeniesienie autorskich praw do stworzonego utworu nie stanowi przychodu osiągniętego ze stosunku pracy i nie podlega oskładkowaniu.
Zdaniem Jana Piszczka efekt na uczelniach po październikowym wyroku może być taki, że podzielą one wykładowców na tych, którzy pracują na macierzystej uczelni, i tych, którzy tylko doraźnie na niej wykładają. Tylko z nimi będą zawierać umowy z przeniesieniem praw autorskich. – Do prowadzenia wykładów np. na studiach zaocznych czy podyplomowych będą wypożyczać tych z innej uczelni, bo z orzeczenia wynika, że od nich składek do ZUS odprowadzać nie trzeba – przewiduje Jan Piszczek.
Tak zresztą już obecnie postępują niektóre uczelnie. Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie ma 472 umowy o dzieło z przeniesieniem autorskich praw zawarte z osobami spoza uczelni. Jednak to też może nie wystarczyć. Najnowsza interpretacja ZUS w sprawie umów o dzieło jest jeszcze dalej idąca. Wynika z niej, że składka za przeprowadzenie wykładów powinna być odprowadzana nawet wówczas, gdy umowa dotyczy przeniesienia praw autorskich. Wszystko zależy od okoliczności. Jeżeli tematy wykładów pozostawiono do uznania wykładowcy, wskazuje to, że zamawiający nie jest zainteresowany określonym dziełem (utworem) intelektualnym o indywidualnym charakterze w rozumieniu przepisów ustawy o prawie autorskim, lecz przekazywaniem odbiorcom wykładu wiedzy z danej dyscypliny. Drugi przypadek wskazuje np., że szkoła wyższa może podpisać z akademikiem umowę o dzieło, której przedmiotem jest wygłoszenie wykładu, o ile można mu przypisać cechy utworu. A ten warunek spełnia tylko wykład naukowy (bądź cykl) o charakterze niestandardowym, niepowtarzalnym, wypełniający kryteria twórczego i indywidualnego dzieła naukowego. Ochronie prawa autorskiego nie podlegają bowiem działania o charakterze odtwórczym, polegające na wykonywaniu czynności wymagających określonej wiedzy i zdolności do jej przekazania studentom. Podpisując umowę z wykładowcą, szkoła musi wykazać, że wykonawcy kontraktu przysługują prawa autorskie, którymi zadysponował na rzecz zamawiającego.
Orzeczenie Sądu Najwyższego jest zaskakujące
Julian Jezioro
Wydział Prawa i Administracji, Uniwersytet Wrocławski
Orzeczenie Sądu Najwyższego z 8 października 2015 r. ( sygn. akt I UK 450/14) można uznać za zaskakujące wobec treści orzeczenia SN, jakie zapadło 12 sierpnia 2015 r. w sprawie o sygn. akt I UK 389/14. Ta druga sprawa dotyczyła sędziego, który wygłaszał wykłady na rzecz podmiotu, który nie był szkołą wyższą ani też innego rodzaju instytucją szkoleniową. Za podstawę niekorzystnego dla ZUS rozstrzygnięcia uznano, że umowa, którą z nim podpisano, jest dziełem ze względu na to, że służy prezentacji poglądów wykładowcy, a także że nie jest ona wynikiem zatrudnienia w ramach umowy o pracę, lecz powstała w ramach incydentalnie zawieranych umów cywilnoprawnych.
Natomiast w rozstrzygnięciu z października 2015 r. SN ustalił, że umowa dotyczyła wykładu wcześniej powstałego w ramach stosunku pracy. A więc stosunku poprzedzającego zawarte następnie umowy cywilnoprawne.