Dziś w Sejmie odbędzie się pierwsze posiedzenie Obywatelskiego Parlamentu Seniorów pod honorowym patronatem marszałek Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Organizatorem spotkania jest sejmowa komisja polityki senioralnej, która w ten sposób chce, cytuję, „zwrócić uwagę na problemy osób starszych w Polsce oraz przeciwdziałać wszelkim przejawom dyskryminacji ze względu na wiek”. Idea słuszna. Tylko co z tego.

O sytuacji seniorów napisano dziesiątki prac naukowych, tysiące artykułów, ale jak do tej pory nie widać, by tej grupie osób państwo chciało w jakiś specjalny sposób pomóc. Co więcej, ich sytuacja uległa pogorszeniu, bo teraz muszą pracować dłużej, by otrzymać emeryturę. Z kolei ZUS robi wszystko, by podważyć prawo do świadczeń. Dodatkowo wielu seniorów nie może liczyć na wsparcie dzieci, bo te mieszkają w innych miastach czy państwach. Polski senior jest pozostawiony sam sobie, często z niewielką emeryturą i wielkimi problemami zdrowotnymi. Politycy oczywiście twierdzą, że o nim pamiętają, ale na słowach się kończy.
O przepraszam, zapomniałabym o ustawie o osobach starszych, którą Sejm przyjął we wrześniu (obecnie w Senacie). Wprowadza ona definicję osoby starszej (jest nią osoba, która ukończyła 60 lat) i zobowiązuje rząd do systematycznego monitorowania sytuacji seniorów w Polsce oraz przedstawiania Sejmowi i Senatowi informacji w tej sprawie do 31 października każdego roku. Tylko co z tego? Statystyki, owszem, są pożyteczne, ale same z siebie nie zmienią rzeczywistości. A ta nie jest wesoła. Polskie społeczeństwo się starzeje i ten proces będzie narastał, tymczasem ani służba zdrowia, ani system pomocy społecznej nie jest na to dostatecznie przygotowany.