Polacy nie raz udowodnili, że w sytuacjach zagrożenia potrafią się zjednoczyć. Tak też było w przypadku przedsiębiorczych matek, które skutecznie się zorganizowały w walce o swoje prawa. Do tego typu sytuacji pewnie by nie doszło, gdyby nie błędy popełnione przez rząd, które w ramach prac legislacyjnych nie zostały wychwycone przez Sejm i Senat ani przez Kancelarię Prezydenta RP.

Powodem awantury stała się ustawa z 15 maja 2015 r., o zmianie ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2015 r. poz. 1066), która miała ograniczyć możliwość wyłudzania wysokiego zasiłku chorobowego w zamian za miesięczne opłacanie dobrowolnych składek na ubezpieczenie chorobowe w maksymalnej wysokości. Prace nad dokumentem trwały wyjątkowo długo. W lutym 2013 r. rząd przygotował założenia do ustawy zrównującej prowadzących firmy z pracownikami. Na gotowy projekt ustawy trzeba było jeszcze czekać blisko rok. Dopiero w październiku 2014 r. dokument trafił do Sejmu. Ten uchwalił ustawę 15 maja tego roku. Senat nie miał żadnych uwag, więc 16 czerwca ustawa została przekazana prezydentowi Komorowskiemu, który podpisał dokument.
I kiedy już się wydawało, że wszystko zbliża się do szczęśliwego końca, okazało się, że ustawa ma błąd. I to poważny. Sposób wyliczenia zasiłków macierzyńskich dla kobiet prowadzących własne firmy, które opłacały składki na preferencyjnych zasadach, jest dyskryminujący. Takie matki uczciwie płacące składki otrzymają na rękę zasiłek w wysokości 17,77 zł miesięcznie. Dla porównania bezrobotne i studentki od stycznia przyszłego roku tysiąc złotych na dziecko. Najbardziej jednak kompromitujące dla wszystkich ustawodawców jest to, że ten błąd znalazły same matki. A przecież projekt ustawy był sprawdzany przez prawników z MPiPS, Rządowego Centrum Legislacji, Biura Analiz Sejmowych a na koniec przez prawników Senatu. Zaskakuje, że błędów nie widziano także w Pałacu Prezydenckim. Los tej ustawy także pokazuje, jak niewiele warte są konsultacje społeczne. Wszyscy bowiem projekt widzieli, tylko nikt błędu się nie dopatrzył. Teraz MPiPS oraz posłowie Platformy Obywatelskiej próbują go naprawić. Ustawa z błędami ma wejść w życie dwa miesiące później, żeby poszkodowane kobiety miały taki sam zasiłek macierzyński jak bezrobotne. Ale czy to jest sprawiedliwe, skoro te, które płacą składki, dostaną tyle, jakby ich nie wnosiły? Moim zdaniem nie. No cóż, rządzący po raz kolejny pokazali, że rozwiązania systemowe są tylko bajką dla wyborców.