Przedstawiciel zarządu, który pracuje pod kierownictwem innego organu firmy, a za swoją pracę otrzymuje wynagrodzenie, jest pracownikiem firmy. Tak samo praktykantka, która uczy się zawodu, a jej wynagrodzenie finansowane jest przez urząd pracy
Wynika to z wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Badał on przepisy dyrektywy Rady 98/59/WE z 20 lipca 1998 r. w sprawie zbliżania ustawodawstw państw członkowskich odnoszących się do zwolnień grupowych. Zgodnie z nimi za takie może być uznane m.in. zwolnienie co najmniej 20 pracowników w okresie 90 dni, niezależnie od liczby pracowników zatrudnionych w przedsiębiorstwie.
Wyliczenia do zwolnień grupowych
Sprawa dotyczy pozwu, jaki skierował do niemieckiego sądu pracy jeden z byłych pracowników niemieckiej spółki z o.o. Kiesel Abbruch, zwolnionych w lutym 2013 r. W tym samym dniu wymówienia otrzymali także inni pracownicy. Firma nie powiadomiła wcześniej o planowanych zwolnieniach urzędu pracy, co jest wymagane prawem w przypadku zwolnień grupowych. Utrzymywała, że nie doszło do takich zwolnień, gdyż w firmie pracowało 18 osób.
Z taką argumentacją nie zgodził się jeden z byłych pracowników; jego zdaniem pominięto kilka osób. Przypomniał, że w grudniu 2012 r. jeden pracownik sam zrezygnował z pracy. Natomiast w lutym 2013 r. wypowiedzenie otrzymał przedstawiciel zarządu spółki, który nie miał w niej żadnych udziałów i był uprawniony do reprezentowania tej spółki tylko łącznie z innymi członkami zarządu. Inną z osób, której firma nie zaliczyła do grona swoich pracowników, była praktykantka, której pensję finansował urząd pracy.
Wątpliwości w pytaniu
Niemiecki sąd, do którego trafił ten spór, uznał, że pracownik, który zrezygnował z pracy w kilka tygodni przed wręczeniem wypowiedzenia pozostałym pracownikom, powinien być zaliczony do grupy zatrudnionych w firmie. Miał natomiast wątpliwości w przypadku dwojga pozostałych. W związku z tym zwrócił się z pytaniem do TSUE, czy przedstawiciel zarządu i stażystka też powinni być brani pod uwagę. Niemieckie prawo nie traktuje ich bowiem jako pracowników.
Trybunał zaznaczył, że pojęcia pracownika nie można definiować poprzez odesłanie do prawodawstw poszczególnych państw, lecz należy je interpretować w sposób jednolity na podstawie prawa UE. Chodzi bowiem o zapewnienie porównywalnej ochrony praw pracowników w różnych państwach członkowskich.
Cechą charakterystyczną stosunku pracy jest okoliczność, że dana osoba wykonuje ją przez pewien okres na rzecz innej osoby i pod jej kierownictwem, a w zamian otrzymuje wynagrodzenie. „Charakter prawny stosunku zatrudnienia w świetle prawa krajowego nie może mieć żadnego wpływu na to, czy uważa się kogoś za pracownika w rozumieniu prawa Unii” – zaznaczył trybunał. Przedstawiciel zarządu spółki kapitałowej wykonujący za wynagrodzeniem świadczenia na rzecz spółki, która go powołała, pod kierownictwem lub pod kontrolą innego organu tej spółki, który może w każdej chwili i bez ograniczenia zostać odwołany, jest pracownikiem w rozumieniu prawa Unii.
Badając sprawę praktykantki, trybunał przypominał, że z jego orzecznictwa wynika, iż za pracownika uznaje się osoby odbywające praktykę przygotowawczą lub szkolenie w zawodzie, jeśli odbywa się to w warunkach zatrudnienia na rzecz i pod kierownictwem pracodawcy. Przy czym – jak zaznacza – bez znaczenia jest tutaj rodzaj umowy, w ramach której odbywa się praktyka czy pochodzenie środków przeznaczonych na wynagrodzenie. W związku z tym osobę, która odbywa praktykę w przedsiębiorstwie, nie otrzymując wynagrodzenia od swojego pracodawcy, lecz pomoc finansową od organu promującego zatrudnienie, także należy uważać za pracownika.
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 9 lipca 2015 r. w sprawie C 229/14 (Ender Balkaya przeciwko Kiesel Abbruch und Recycling Technik GmbH)