Przed każdą operacją lekarz dwukrotnie sprawdzi, jaki narząd ma być operowany. Taki ma być efekt wprowadzenia we wszystkich szpitalach okołooperacyjnej karty kontrolnej
Dziennik Gazeta Prawna
W maju we wrocławskim szpitalu chirurg usunął pacjentowi zdrową nerkę zamiast tej z nowotworem. Lekarz, który popełnił błąd, stracił pracę. Wszystko wskazuje na to, że tragiczna pomyłka będzie miała pozytywne skutki dla innych pacjentów. Resort zdrowia postanowił wprowadzić we wszystkich szpitalach okołooperacyjną kartę kontrolną (OKK). Taką zmianę przewiduje projekt nowelizacji rozporządzenia ministra zdrowia z 21 grudnia 2010 r. w sprawie rodzajów i zakresu dokumentacji medycznej oraz sposobu jej przetwarzania (Dz.U. z 2014 r. poz. 177 ze zm.).
Karta będzie obowiązkową częścią dokumentacji medycznej we wszystkich placówkach, które prowadzą blok operacyjny. Ten dokument to rodzaj listy sprawdzającej.
– Zespół dokonujący operacji przed każdym zabiegiem będzie musiał na jej podstawie zweryfikować punkt po punkcie, jak w kokpicie samolotu, czy wszystkie czynności zostały wykonane adekwatnie do potrzeb danego pacjenta i danej procedury – podkreśla Halina Kutaj-Wąsikowska z Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia.
Przed wykonaniem znieczulenia chirurg krok po kroku powinien potwierdzić m.in. tożsamość pacjenta, jego grupę krwi, rodzaj znieczulenia, a także procedurę operacyjną, która ma być wykonana. Powinien także sprawdzić, czy operowana będzie właściwa część ciała, i odpowiednio ją oznaczyć markerem.
Ponowne sprawdzenie tożsamości pacjenta oraz operowanego miejsca powinno nastąpić przed dokonaniem nacięcia.
Zanim pacjent opuści stół operacyjny, zespół ponownie potwierdzi, jaki zabieg wykonał, oraz przeliczy narzędzia i materiały – ma to służyć sprawdzeniu, czy nie zostały zaszyte w ciele chorego. W karcie trzeba też wpisać, czy podczas zabiegu wystąpiły powikłania, problemy ze sprzętem lub trudności techniczne.
Jak tłumaczy Ministerstwo Zdrowia, obowiązek stosowania karty we wszystkich szpitalach ma prowadzić do zminimalizowania ryzyka błędów medycznych.
– Celem prowadzenia karty jest zapewnienie, by przed rozpoczęciem operacji, w jej trakcie i po zakończeniu zostały wykonane wszystkie niezbędne czynności, co pozwoli na uporządkowanie i ujednolicenie stosowanych procedur i przełoży się na ograniczenie ryzyka pomyłki – podkreśla resort zdrowia.
Dokument jest zalecany przez Światową Organizację Zdrowia. Jednak w Polsce stosowały go dotychczas tylko te placówki, które mają akredytację Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia lub ubiegają się o ten certyfikat (w sumie kartę stosuje 197 szpitali, czyli co czwarty).
Te, które ją wdrożyły, podkreślają, że jej wprowadzeniu towarzyszy na początku opór zespołu medycznego.
– Przez niektórych lekarzy ten wymóg będzie odbierany jako zwiększenie biurokracji, ale myślę, że bardzo szybko się do tego dokumentu przekonają, bo warto go stosować. Zwłaszcza w kontekście pomyłek, które zdarzały się ostatnio, gdy choremu przetoczono np. niewłaściwą krew, oraz roszczeń, które za tym idą – podkreśla Rafał Janiszewski, rzecznik prasowy Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej w Lublinie.
Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że w państwach, w których wprowadzono kartę, liczba błędów medycznych spadła o 33 proc., a śmiertelność zmniejszyła się o połowę. W Polsce nikt nie prowadzi podobnych statystyk.
Etap legislacyjny
Projekt rozporządzenia przekazany do konsultacji