Przepisy, które mają ulepszyć środowisko prawne i instytucjonalne dla przedsiębiorców, mogą odbić się na interesach zatrudnionych szukających sprawiedliwości w sądach pracy.

Przedstawiony w czwartek przez Waldemara Budę, ministra rozwoju, projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ulepszenia środowiska prawnego i instytucjonalnego dla przedsiębiorców przewiduje zmiany w ponad 40 ustawach, m.in. podatkowe, w prawie budowlanym czy bankowym, ale także w procedurze administracyjnej i cywilnej. Mają one ułatwić przedsiębiorcom funkcjonowanie.

W przypadku zmian w procedurze cywilnej nowela przewiduje dodanie do przepisów o mediacji (nowy art. 1831 par. 21 kodeksu postępowania cywilnego) zapisu, z którego wynika, że w przypadku złożenia pozwu do sądu pracy zostanie on z automatu skierowany do postępowania mediacyjnego. Ten automat nie będzie dotyczył wyłącznie spraw, w których doszło do zwolnienia pracownika, w których domaga się on przywrócenia do pracy czy zadośćuczynienia. Sąd nie będzie także kierował do mediacji spraw, w których strony podjęły wcześniej bezskutecznie próbę zawarcia ugody, lub informacje w tym zakresie – zawarte w pozwie – są niewystarczające.

– Ten przepis zobliguje sąd do skierowania stron do mediacji, ale pamiętajmy, że jest ona dobrowolna, więc to, czy strony przystąpią do niej, to już sprawa zupełnie inna – komentuje Marcjanna Dębska, adwokatka, mediatorka z Fundacji Mediacja i Prawo. – Z założenia to bardzo korzystny zapis, bo postępowanie przed sądem pracy do czasu osiągnięcia prawomocnego wyroku może trwać dwa lata i dłużej, a w przypadku mediacji spór może zostać zakończony już po trzech miesiącach rozmów – dodaje. Wskazuje, że zgoda na takie postępowanie wymaga jednak od stron gotowości na ustępstwa, bo tylko tak się osiąga kompromis. Wiele osób, które poddało się mediacjom, było później zaskoczonych, że to bardzo skuteczny sposób rozwiązywania sporów, bo prowadzi do wyjaśnienia spornych kwestii, a to rozładowuje emocje, które często zaślepiają skłócone strony.

Skutek odwrotny od zamierzonego

– Gdy czytam projekt zmian, moje pierwsze wrażenie jest takie, że dobry z założenia pomysł w praktyce spowoduje wydłużenie części postępowań przed sądami pracy – zauważa Grzegorz Ruszczyk, radca prawny, partner zarządzający w kancelarii Zawirska Ruszczyk. Wyjaśnia, że z mediacjami jest bowiem tak, jak z rozprawami, i z powodu zwykłych wydarzeń losowych takie postępowanie może wydłużyć się w stosunku do założonych pierwotnie trzech miesięcy. Jeśli strony nie osiągną porozumienia, dopiero po tym czasie sąd przystąpi do wyznaczania pierwszej rozprawy, co w przypadku dużych miast, jak Warszawa, Gdańsk czy Poznań, oznacza kolejne miesiące oczekiwania. – Warto zwrócić także uwagę na różne role sądu i mediatora – mówi ekspert. Mediator pomaga przy zawarciu ugody, ale nie wypowiada się o potencjalnym rozstrzygnięciu sprawy. Tymczasem przewodniczący składu sędziowskiego, na podstawie art. 1561 kodeksu postępowania cywilnego, może pouczyć strony o prawdopodobnym wyniku sprawy w świetle zgłoszonych do tej chwili twierdzeń i dowodów. Taki sygnał dla skłóconych stron może być ważnym bodźcem, który szybko zakończy spór. – Nie widzę też powodów do tego, aby z automatycznego kierowania na mediacje wyłączać sprawy wynikające ze zwolnienia pracownika i powiązanych z tym roszczeń finansowych. Te sprawy w praktyce trwają najdłużej i właśnie tu należałoby szukać sposobów na przyspieszenie postępowania – komentuje Ruszczyk.

Potrzebne równoległe działania

– Nowy przepis nie zmieniałby zasady, że mediacja w procesie cywilnym jest dobrowolna i strony mogą się na nią zdecydować praktycznie na każdym etapie procesu. Taka zmiana spowoduje jednak, że do mediacji z automatu będą kierowane wszystkie sprawy, w których strony nie podjęły prób ugodowych przed rozpoczęciem procesu. W przypadku pracowników niereprezentowanych przez profesjonalnych pełnomocników taki zapis może być bardzo korzystny i faktycznie doprowadzić do szybkiego załagodzenia sporu – komentuje Dawid Jakub Zdebiak, partner w kancelarii DT Gujski Zdebiak. – Martwi mnie jednak to, że taki zapis paradoksalnie może wydłużyć postępowania w sprawach, w których strony nie mogą się dogadać. Kierując sprawy do mediacji, sądy najczęściej odkładają je na półkę i czekają na zakończenie takiego postępowania, co może zająć trzy miesiące i dłużej – wskazuje. Tłumaczy, że jeśli strony nie dogadają się w tym czasie, to dopiero po nieudanym zakończeniu mediacji sąd wyznacza termin pierwszej rozprawy, co oznacza wydłużenie oczekiwania na rozpoczęcie procesu. – Prostym rozwiązaniem tego problemu byłoby wprowadzenie przepisu, czy chociaż praktyki sądowej, aby kierowanie na mediację i wyznaczanie pierwszej rozprawy następowało równolegle. Wtedy po nieudanej mediacji strony mogłyby liczyć na rozpoczęcie procesu w niedługim czasie – mówi Zdebiak.

Na jeszcze inny problem z nowymi przepisami wskazuje mec. Paweł Korus, partner w kancelarii Sobczyk i Współpracownicy.

– Obecnie do mediacji na każdym etapie procesu, czyli także przed jego rozpoczęciem, może być przekazana każda sprawa z zakresu prawa pracy, także dotycząca zwolnienia i roszczeń finansowych. Może się więc okazać, że sądy po zmianach nie będą już kierowały takich spraw do mediacji przed rozpoczęciem procesu, skoro w życie wejdzie przepis zakazujący automatycznego przekazywania ich na ugodową ścieżkę – zauważa. Może to dodatkowo utrudnić i tak najtrudniejsze postępowania. – Warto więc dodatkowo przemyśleć, jaka jest idea nowych przepisów i jak się to przełoży na sprawność takich postępowań z perspektywy pracowników – podsumowuje. ©℗

Więcej dowiesz się z "Platformy INFORAKADEMIA" - największej bazy certyfikowanych wideoszkoleń dostępnej w Sklepie INFOR - Reklama własna

ikona lupy />
Przybywa mediacji w sprawach pracowniczych i ugód / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe