Barbara Surdykowska: Komisja Europejska zapowiedziała, że przystępuje do konsultowania z europejskimi partnerami społecznymi zmian w dyrektywie o ERZ. Pierwsza faza rozmów już się rozpoczęła i ma zakończyć się do 25 maja.

Barbara Surdykowska, członkini Komitetu ds. Partycypacji Pracowniczej Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych, Biuro Eksperckie NSZZ „Solidarność” / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski
Komisja Europejska pracuje nad propozycjami zmian w dyrektywie 2009/38 o europejskich radach zakładowych (ERZ). Parlament Europejski na jednym z ostatnich posiedzeń przyjął rezolucję w tej sprawie. Czy to ważne z naszego punktu widzenia?

Tak, bo te przepisy dotyczą licznych polskich pracowników zatrudnionych w międzynarodowych korporacjach działających w Polsce. Przypomnę tylko, że ERZ są tworzone w korporacjach ponadnarodowych, gdy wolę utworzenia takiej rady zgłoszą pracownicy z co najmniej dwóch zakładów w dwóch różnych państwach członkowskich. Aby wejść w zakres dyrektywy, dana korporacja musi zatrudniać co najmniej 1 tys. pracowników w UE, w tym co najmniej po 150 w dwóch państwach członkowskich. Jest wtedy powoływany specjalny zespół, który prowadzi negocjacje z zarządem centralnym, w rezultacie czego powstaje europejska rada zakładowa.

Czy dyrektywa o ERZ dotyczy tylko korporacji pochodzących z UE? I czy rady działają też w polskich firmach?

Dyrektywa może dotyczyć globalnych korporacji, nie tylko europejskich. Istotne jest to, które prawo stosujemy do ERZ. Przykładowo, jeśli siedziba przedsiębiorstwa jest we Francji, to rada (a właściwie jej funkcjonowanie) podlega francuskiemu prawu. Jeśli jednak oddział tego przedsiębiorstwa mieści się w Polsce, polskie prawo będzie miało zastosowanie do wyboru lub wskazania członków specjalnego zespołu negocjacyjnego, a następnie członków ERZ. Nasze regulacje będą też mieć zastosowanie do ochrony osób wykonywujących wskazane funkcje. Jeżeli natomiast dana korporacja jest spoza Unii, np. z USA, to albo wskazuje przedstawicielstwo w UE i wówczas podlega prawu tego kraju, gdzie ma ono siedzibę, albo nie wskazuje przedstawicielstwa i wtedy właściwe będzie prawo tego państwa UE, gdzie jest zatrudniona największa liczba pracowników. Na tych zasadach polskiemu prawu podlega ERZ w jednej z polskich państwowych spółek (bo w Polsce znajduje się siedziba korporacji), a także rada w firmie pochodzącej z Niemiec – z uwagi na liczbę zatrudnionych u nas pracowników.

Dlaczego obecna dyrektywa wymaga zmian?

Aby to wyjaśnić, musimy się cofnąć do początków tej regulacji. Dyrektywa o ERZ spotkała się z dużym oporem korporacji. Uzgodniono więc, że reprezentacje pracowników powołane do informacji i konsultacji, które powstały przed wejściem w życie dyrektywy, nie będą jej podlegać. Nie będą też mieć na nie wpływu dalsze zmiany tej regulacji. To tzw. ERZ przeddyrektywowe, które mimo upływu 30 lat od przyjęcia pierwszej dyrektywy z 1994 r. (zastąpionej regulacją z 2009 r.) nie są objęte unijnymi przepisami. Jest szansa, że po rewizji dyrektywy obejmie ona również te stare ERZ. Wiele z nich funkcjonuje też w firmach, gdzie są zatrudnieni Polacy.

Wzmocnienie ERZ jest z polskiej perspektywy bardzo istotne, bo nasycenie korporacjami w Europie Środkowej jest większe niż na Zachodzie. Są one też u nas bardziej samodzielne niż w państwach zachodnich. Wynika to ze słabości stosunków przemysłowych, z braku rokowań zbiorowych ponadnarodowych i sektorowego poziomu rokowań zbiorowych w Polsce. Dzięki ERZ mógłby się zwiększyć wpływ pracowników na planowane w firmach zmiany, takie jak fuzje i restrukturyzacje, bo mieliby oni lepszy dostęp do informacji.

Mówi pani o wzmocnieniu ERZ. Dlaczego w ogóle jest to potrzebne?

Bo korporacje niejednokrotnie naruszają prawo do konsultacji z radą. Poza tym po zmianach ERZ mogą zyskać większy wpływ na zarządzanie przedsiębiorstwem, a tego wymagają obecne czasy. Tempo przemian wynikających z transformacji energetycznej, zmian klimatycznych oraz cyfryzacji powoduje, że potrzeba większego zaangażowania przedstawicieli pracowników w przekształcenia społeczno-gospodarcze. Warto jednak nadmienić, że ERZ mogą się zajmować tylko sprawami, które mają wymiar ponadnarodowy. Jeśli nadużycia są np. tylko w Polsce i sprawa ma wymiar lokalny, ERZ tym się nie zajmuje. Pojawia się jednak tendencja do takiego rozumienia, że zwolnienie grupowe w jednym państwie może być ponadnarodowe, jeśli jego skala jest tak duża, że oddziałuje na całą korporację, bo np. produkcja zostaje przeniesiona do innego kraju. Wówczas musi zostać przeprowadzony proces konsultacji z ERZ.

Jakie zmiany postulują europarlamentarzyści?

Rezolucja przygotowana przez PE idzie w kierunku wzmocnienia ERZ. Chodzi tu o skuteczniejsze reprezentowanie interesów pracowników wobec zarządów korporacji. Temu ma również służyć wzmocnienie systemu sankcji. PE wzywa do wprowadzenia skutecznych, odstraszających i proporcjonalnych kar dla przedsiębiorstw, które nie przestrzegają przepisów. W polskiej regulacji takich kar nie ma. Proponuje się też wprowadzenie prawa do złożenia wniosku o wydanie nakazu sądowego w celu tymczasowego zawieszenia wdrażania decyzji w sprawie zarządzania do czasu przeprowadzenia procedury informowania ERZ i konsultowania się z nią na odpowiednim szczeblu kierownictwa i reprezentacji.

Propozycje zawarte w rezolucji europarlamentu zmierzają również do tego, aby ERZ miały łatwiejszy dostęp do wymiaru sprawiedliwości, gdy napotykają trudności w wykonywaniu swoich praw do informacji i konsultacji określonych w dyrektywie 2009/38. Dziś takiego uprawnienia są de facto pozbawione. Zdaniem PE przedstawiciele pracowników w ERZ podczas wykonywania swoich praw powinni też być chronieni przed praktykami odwetowymi.

PE postuluje też pewne modyfikacje terminologiczne, w tym taką zmianę definicji pojęcia konsultacji w dyrektywie 2009/38/WE, aby zapewnić uwzględnienie opinii ERZ przy podejmowaniu decyzji przez przedsiębiorstwa. Dziś nie ma takiego wymogu. Pojawia się też propozycja sprecyzowania, czym są „kwestie ponadnarodowe”, których dotyczy prawo ERZ do bycia informowaną i konsultowaną.

Pozytywnie oceniam zwłaszcza te propozycje zmian w dyrektywie, które mają na celu zapewnienie lepszego dostępu ERZ do sądu oraz wprowadzenie systemu sankcji w razie braku prawidłowego procesu informacji i konsultacji. Moim zdaniem jednak definicja sprawy ponadnarodowej powinna być szersza niż zaproponowana przez europarlament. Konieczne jest też przeniesienie jej z preambuły do samej dyrektywy.

Jaki charakter ma dokument, który wyszedł z PE?

Jest to rodzaj rekomendacji PE dla KE. Chodziło o wywarcie na Komisję nacisku w celu podjęcia inicjatywy legislacyjnej. Dokument został przyjęty zdecydowaną większością głosów, więc jego ranga polityczna jest znaczna. Co znamienne, rezolucję PE próbowali zablokować polscy europarlamentarzyści z obozu PiS, na co dzień prezentujący się jako obrońcy naszych narodowych interesów w UE. Jest to swego rodzaju aberracja, że przedstawiciele ruchu politycznego, który uważa się za prospołeczny, byli przeciwni rozwiązaniom, które mają zapewnić polskim pracownikom większy poziom bezpieczeństwa w zagranicznych podmiotach gospodarczych. Propozycje te wsparli polscy europosłowie o proweniencji neoliberalnej.

Warto wspomnieć, że impulsem do działań europarlamentu był raport autorstwa Gabriele Bischoff o demokracji w miejscu pracy. Dotyczył on partycypacji pracowniczej, w tym udziału przedstawicieli pracowników w zarządach i radach nadzorczych, prawa do informacji i konsultacji w obliczu wyzwań związanych z Zielonym Ładem i Just Transition. Gabriele Bischoff to działaczka związkowa i polityk, przewodnicząca Grupy Pracowników Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego, posłanka do PE. Został też przyjęty raport legislacyjny autorstwa Dennisa Radtke – również europosła i działacza związkowego – poświęcony kwestii zmian w ERZ.

Jakie będą teraz kolejne kroki KE?

Komisja Europejska zareagowała szybko i zapowiedziała, że przystępuje do konsultacji z europejskimi partnerami społecznymi. Mają one dwie fazy – w pierwszej KE stawia ogólne pytania dotyczące kierunku i potrzeby działania na poziomie unijnym, w drugiej europejscy partnerzy społeczni opiniują konkretny projekt. Reguluje te kwestie art. 155 Traktatu o funkcjonowaniu UE. Partnerzy społeczni, czyli Europejska Konfederacja Związków Zawodowych oraz trzy organizacje pracodawców: BusinessEurope, SMEUnited i SGI Europe, mogą wskazać Komisji, że mają wspólną wolę rozpoczęcia negocjacji, co wstrzymuje prace KE. Jednak w tym przypadku nie należy się tego spodziewać – BusinessEurope wielokrotnie wskazywała, że nie widzi potrzeby zmian w dyrektywie. Równocześnie KE rozpoczęła proces oceny potrzeby zmiany prawa. Pierwsza faza konsultacji z europejskimi partnerami społecznymi już się rozpoczęła i ma zakończyć się do 25 maja. ©℗

Wzmocnienie ERZ jest potrzebne, bo pozwoli to pracownikom zyskać większy wpływ na zarządzanie korporacjami, a tego wymagają obecne czasy

Rozmawiała Karolina Topolska