Projekt ustawy o sporach zbiorowych ma zmobilizować organizacje związkowe do wspólnego działania. One tymczasem uważają, że to ograniczanie ich wolności. Pracodawcy z kolei twierdzą, że w praktyce zmieni się niewiele i każda reprezentacja pracownicza będzie nadal grać tylko na siebie.

Ostatni projekt nowej ustawy o sporach zbiorowych nakłada na związkowców wymóg wspólnego prowadzenia rokowań w ramach sporu zbiorowego. Zmiana na pozór jest korzystna dla pracodawców. Poprzedni projekt (z lipca 2022 r.) zakładał bowiem, że jeśli w sporze uczestniczy kilka organizacji związkowych, każda działa we własnym imieniu (gdy nie uda im się wyłonić wspólnej reprezentacji).

Było to powielenie obecnej zasady z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 123), zgodnie z którą każda organizacja może sama reprezentować w sporze zbiorowym interesy będące przedmiotem sporu, a jeśli organizacje dojdą do porozumienia, to wyłaniają wspólną reprezentację. W praktyce obecne regulacje działają tak, że w zakładzie pracy, w którym funkcjonuje wiele związków, każda prowadzi spór niezależnie. Oznacza to, że nawet gdy większość organizacji (w tym te reprezentatywne) osiągnie kompromis, mniejsze nadal mogą pozostawać z pracodawcą w sporze.

Wspólnie, czyli jak?

Projekt w obecnym brzmieniu mówi wyraźnie, że celem jest wspólne prowadzenie rokowań w sporze. Przewiduje, że gdy w rokowaniach uczestniczy więcej niż jedna organizacja, to są one prowadzone przez wspólną reprezentację lub „działające wspólnie poszczególne organizacje związkowe”. Utrzymuje przy tym warunek prowadzenia rokowań w postaci udziału w nich co najmniej jednej organizacji reprezentatywnej.

Wyłonienie wspólnej reprezentacji raczej nie budzi wątpliwości – to formalne wybranie osób, które w rozmowach z pracodawcą będą reprezentować wszystkie związki zaangażowane w rokowania. Pojawia się pytanie, co to znaczy, że poszczególne organizacje mają działać wspólnie. Dla każdej ze stron sporu ten nowy wymóg może oznaczać co innego. Odmiennie oceniany jest także przez ekspertów.

Nowy wymóg

Resort rodziny, będący autorem projektu, tłumaczy, że celem jest wprowadzenie wymogu wyłaniania reprezentacji organizacji związkowych niezbędnej do wszczęcia i prowadzenia sporu. „Ratio legis tego przepisu sprowadza się do usprawnienia rokowań nad układem. Chodzi o uniknięcie sytuacji, w której organizacja pracodawców musiałaby prowadzić rozmowy z każdą organizacją związkową biorącą udział w rokowaniach. Unika się w ten sposób znanego np. mediatorom zjawiska, polegającego na włączaniu się do rokowań w sporze zbiorowym nowych organizacji związkowych (dotąd zachowujących się biernie), które zgłaszają własne, coraz dalej idące postulaty” – wynika z uzasadnienia projektu.

Równolegle jednak sam resort zastrzega, że wspólna reprezentacja wcale nie musi zostać wyłoniona.

Związki krytykują

W ocenie związków zawodowych konieczność współdziałania z innymi organizacjami związkowymi ogranicza autonomię i niezależność związkową. Tak w swojej opinii do projektu wskazuje NSZZ „Solidarność”. Związkowcy krytykują też wprowadzenie wymogu wyłaniania wspólnej reprezentacji. „W praktyce rozwiązanie to może utrudniać prowadzenie sporu zbiorowego, zwłaszcza gdy żądania będą dotyczyły różnych grup pracowników zatrudnionych u pracodawcy” – czytamy w opinii Solidarności.

Centrala związkowa przywołuje tu przypadek, gdy spory w sektorze ochrony zdrowia były prowadzone odrębnie przez różne grupy zawodowe i każda z nich zawierała osobne porozumienia płacowe (pielęgniarki i położne, lekarze, ratownicy medyczni).

Sprzeciw strony związkowej budzi również to, że warunkiem prowadzenia rokowań ma być uczestniczenie w nich co najmniej jednej organizacji reprezentatywnej. Oznacza to, że jeśli wycofa się ona ze sporu, mniejsze, niereprezentatywne związki nie będą mogły go prowadzić. W ocenie Związkowej Alternatywy to zamach na podstawowe swobody związkowe i próba osłabienia tych organizacji.

Nihil novi?

Pracodawcy uważają, że sformułowanie przepisu w taki sposób, że rokowania mają być prowadzone przez wspólną reprezentację lub „działające wspólnie poszczególne organizacje związkowe”, w praktyce niewiele zmienia.

– Nie ma wyraźnego zobowiązania do współdziałania w ramach wspólnej reprezentacji. Jeśli organizacje związkowe nie wyłonią wspólnej reprezentacji, prowadzą spór oddzielnie, projekt mówi tylko o wspólnych działaniach. Jeśli zatem jedna organizacja porozumie się z pracodawcą, spór z pozostałymi trwa do czasu zawarcia porozumienia ze wszystkimi organizacjami lub co najmniej z tymi reprezentatywnymi, jak stanowi art. 9 projektu – stwierdza prof. dr hab. Jacek Męcina z Uniwersytetu Warszawskiego, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, od kilkunastu lat aktywny mediator w sporach zbiorowych.

Jego zdaniem pocieszeniem dla firm jest to, że nowa regulacja w pewnym zakresie faworyzuje duże reprezentatywne organizacje, które mogą się porozumieć „nad głowami małych”. – Ale już gdy spór z pracodawcą prowadzą dwie lub trzy organizacje reprezentatywne, problem pozostaje. Wystarczy przecież, że jedna z nich zgodzi się np. na podwyżkę 9 proc., a druga będzie żądać 12 proc., i już mamy pat – zauważa. Ekspert dodaje, że w firmach, w których kilka organizacji ma status reprezentatywnej, trudno będzie się porozumieć.

– Gdyby organizacje związkowe prowadzące spór faktycznie musiały wyłonić wspólną reprezentację, łatwiej byłoby znaleźć kompromis. A pracodawca rozmawiałby z jedną, a nie z kilkoma organizacjami – wskazuje Jacek Męcina.

Mówić jednym głosem

Michał Bodziony, prawnik z kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter Stępień Kanclerz Littler, uważa, że brak wyboru wspólnej reprezentacji nie powinien oznaczać, że każda z organizacji w ramach rokowań będzie mogła prezentować zupełnie rozbieżne stanowisko lub propozycję zakończenia sporu zbiorowego. – Przyjęcie takiej interpretacji przepisów znacząco utrudniłoby efektywne prowadzenie rokowań i możliwość porozumienia się – przekonuje.

Przypomina, że celem regulacji jest nie samo prowadzenie sporów zbiorowych, ale ich rozwiązywanie. – Organizacje, które zdecydują się prowadzić wspólnie spór zbiorowy, będą musiały mówić jednym głosem, nawet gdy nie wybiorą wspólnej reprezentacji – uważa.

Michał Bodziony wskazuje, że inaczej nie będziemy mogli mówić o prowadzeniu sporu zbiorowego zgodnie z przepisami prawa.

– Możemy jednak wyobrazić sobie sytuację, w której spór zbiorowy został zainicjowany przez kilka organizacji, z których tylko jedna jest reprezentatywna. W takim przypadku, jeżeli pracodawca zdoła się porozumieć co do zakończenia sporu zbiorowego z organizacją reprezentatywną – nawet poza formalnymi rokowaniami – pozostałe organizacje nie będą mogły kontynuować sporu. Żadna z nich nie będzie bowiem miała przymiotu reprezentatywności – wskazuje. ©℗

OPINIA

W mediacji stroną wiodącą jest związek, który wszczął spór

dr hab. Janusz Żołyński profesor Uczelni Jana Wyżykowskiego w Polkowicach, radca prawny, ekspert w zakresie problematyki sporów zbiorowych / Materiały prasowe

Artykuł 8 projektu ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych należy rozpatrywać łącznie z jej art. 5. Słuszną jego ideą jest prowadzenie rokowań przez wyłonienie wspólnej reprezentacji związkowej wszystkich organizacji funkcjonujących u pracodawcy. Niestety art. 8 jest zawiły, a więc będzie w praktyce sprawiał wątpliwości interpretacyjne, gdyż w istocie nie ma ustawowego obowiązku tworzenia wspólnej reprezentacji związkowej w celu rozwiązaniu konfliktu. Organizacje związkowe jedynie mogą tworzyć wspólną reprezentację, a nie muszą tego robić. A więc mogą oddzielnie prowadzić – co istotne – wyłącznie rokowania. Wymóg wspólnego działania poszczególnych organizacji związkowych, o którym mowa w art. 8 ust. 1, może być rozumiany w ten sposób, że jeśli np. wśród pięciu organizacji związkowych wyłonią się dwie grupy – jedna obejmująca dwie organizacje, a druga – trzy, wystarczy, że będą one działać wspólnie w ramach danej grupy.

Wątpliwości budzi także art. 8 ust. 2, zgodnie z którym: „Jeżeli (…) nie wszystkie organizacje związkowe przystąpią do rokowań, do ich prowadzenia są uprawnione organizacje związkowe, które do nich przystąpiły (…)”. Na tej podstawie, jak się wydaje, uprawniona może być też taka interpretacja, że rokowania osobno może prowadzić również jedna organizacja, która nie przyłączyła się do żadnej z grup. Przykładowo, jeśli do prowadzenia rokowań przystąpiło tylko pięć z ośmiu organizacji działających w zakładzie, a grupę utworzą cztery z nich, to ta jedna, która do niej nie weszła, również będzie mogła je prowadzić.

Powyższe nie odnosi się już do procesu mediacji (art. 10), w ramach której w większym zakresie organizacje związkowe muszą działać wspólnie. Stroną wiodącą jest tu związek zawodowy, który wszczął spór. Mediacja jest uzależniona bowiem od stanowiska związku wszczynającego spór, a nie od organizacji przystępujących zgodnie z art. 5 do rokowań.

Ponadto przy więcej niż jednym związku decydujące stanowisko zajmuje zawsze związek reprezentatywny (art. 8 ust. 3). Jeżeli bowiem do rokowań przystąpią – oprócz niereprezentatywnego związku wszczynającego spór – także inne związki niereprezentatywne, a nie przystąpi do nich związek reprezentatywny, spór faktycznie zostanie unicestwiony już w fazie początkowej.

Omawiane regulacje nie rozwiązują zagadnienia fundamentalnego. Mianowicie, czy każdy związek zawodowy może prowadzić spór samodzielnie od początku do końca, czy też spór może wszcząć i prowadzić tylko związek reprezentatywny, a niereprezentatywne organizacje mogą do niego wyłącznie przystąpić. ©℗