Proponowane zmiany w prawie mogą nie wyjść na zdrowie ani pacjentom, ani medykom. Za 300 zł będzie można złożyć wniosek do rzecznika praw pacjenta, a w ciągu trzech miesięcy zapadnie rozstrzygniecie, czy doszło do zdarzeń niepożądanych podczas udzielanych świadczeń. Tak wynika z projektu ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta, nad którą pracuje Sejm.

W teorii poszkodowanym ma być łatwiej domagać się swych praw. W praktyce może być im dużo trudniej uzyskać skuteczną pomoc. Opozycja zaproponowała kilkadziesiąt poprawek, ale niemal wszystkie zostały odrzucone.
Zdecydowanie najwięcej emocji podczas posiedzenia pod komisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy wywołały poprawki do art. 62 ust. 1. Zgodnie z zaproponowaną treścią zapisów sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary w stosunku do lekarza, dentysty, pielęgniarki, położnej, ratownika medycznego lub diagnosty laboratoryjnego, który w związku z udzielaniem świadczeń opieki zdrowotnej dopuścił się przestępstwa stanowiącego tzw. zdarzenie niepożądane „powodujące lub mogące spowodować negatywny skutek dla zdrowia lub życia pacjenta, w szczególności zgon, uszczerbek na zdrowiu lub rozstrój zdrowia, chorobę, zagrożenie życia, konieczność hospitalizacji albo jej przedłużenia, a także uszkodzenie ciała lub rozstrój zdrowia płodu”.
Posłowie zgodzili się, by do grupy podlegającej tym przepisom dołączyć jeszcze farmaceutów i fizjoterapeutów. Przystano też na poprawkę dotyczącą świadczeń kompensacyjnych wypłacanych pacjentom, które mają podlegać waloryzacji co roku, a nie co pięć lat – jak wcześniej zakładano. Do ostrej dyskusji doszło jednak w kwestii kar za zdarzenia niepożądane zaistniałe podczas udzielania lub zaniechania udzielania świadczeń opieki zdrowotnej. Zdaniem Joanny Muchy (KO) obecna wersja przepisów sprowadza się do tego, że każdego pracownika medycznego będzie można za coś skazać.
Wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej Paweł Barucha podkreślił, że lekarze wcale nie domagają się bezkarności za popełnione błędy, ale chcą czuć się bezpieczni podczas wykonywania swoich obowiązków – zwłaszcza w sytuacjach nadzwyczajnych, z jakimi przyszło się im mierzyć m.in. w starciu z pandemią COVID-19.
Według Rajmunda Millera (KO) karanie medyków za zdarzenia niepożądane podważa sens tej ustawy i doprowadzi do skutków odwrotnych od oczekiwanych. – Jeżeli wprowadzicie taki zapis, jaki państwo proponujecie, to gwarantuję, że będzie minimalna liczba zgłoszeń dotyczących zdarzeń niepożądanych albo w ogóle nie będzie chętnych, by je zgłaszać – zapewniał poseł. Politycy opozycji obawiają się, że w takiej sytuacji lekarz działający w ramach podmiotu leczniczego może nie być tak samo równy wobec prawa, jak specjalista prowadzący prywatną praktykę. Nie zgodziła się z tym Agnieszka Władzińska z Prokuratury Krajowej. Jej zdaniem w tym przypadku mamy do czynienia z tzw. kontratypem, a zaproponowane poprawki są niedopuszczalne z punktu widzenia prawa karnego, bo umyślne działanie na szkodę pacjenta jest całkowicie wyłączone z treści tej ustawy. Podobne stanowisko zajęło także Ministerstwo Sprawiedliwości, które ogłosiło, że „ocenia negatywnie jakiekolwiek próby wprowadzenia kontratypu do zapisów ustawy”.
„Ustawa o bezpieczeństwie pacjenta czy ustawa o karaniu lekarza? Gdzie w tej ustawie jest zapisane bezpieczeństwo pacjenta? Im więcej kar dla medyka, tym mniej leczenia trudnych przypadków. Tak to widzę” – skomentowała na Twitterze Dorota Korycińska, prezes zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej. ©℗
Etap legislacyjny
Projekt ustawy w trakcie prac Sejmu