Zachęty do wstępowania do wojska są niewystarczające, szwankuje komunikacja z potencjalnymi kandydatami na żołnierzy. Zdaniem ekspertów bez zmiany strategii szanse na zwiększenie liczebności armii są niewielkie.

Mariusz Błaszczak, wicepremier i minister obrony narodowej, chce, aby do 2035 r. do służby zawodowej trafiło 250 tys. osób i 50 tys. zasiliło Wojska Obrony Terytorialnej. W tym celu niezbędne jest wprowadzenie ułatwień i zachęt dla kandydatów na żołnierzy. Zdaniem ekspertów jest to ważniejsze od obowiązkowych ćwiczeń i ewentualnego odwieszenia obowiązku zasadniczej służby wojskowej. Problem w tym, że niskie bezrobocie i wciąż niezbyt wysokie uposażenia w wojsku nie są wystarczającą zachętą do służby. W dalszym ciągu każdego roku z formacji zawodowej i terytorialnej odchodzi część osób. W przypadku żołnierzy zawodowych w 2021 r. ta liczba oscylowała w okolicy 6 tys. Danych za 2022 r. MON jeszcze nie ma.

Trzeba zachęcać…

W tym roku kwalifikacja wojskowa ma zostać ogłoszona 16 marca i potrwa od 3 kwietnia do 30 czerwca. Obowiązek stawiennictwa dotyczy mężczyzn w wieku 19 lat oraz od 20 do 24 lat bez orzeczonej kategorii, a także kobiet, które mają kwalifikacje przydatne w wojsku. W sumie musi zgłosić się ok. 280 tys. osób. To dobra okazja, aby przekonać chociaż niewielką część z nich, by rozważyli wstąpienie do służby wojskowej. - Kwalifikacja, zwłaszcza w obecnych czasach, kiedy u naszego sąsiada toczy się wojna, jest niezbędna. Dodatkowo wojskowi, którzy zasiadają w komisji, powinni młodym ludziom przez ten krótki czas przybliżać zalety służby w armii - mówi prof. Bogusław Pacek z Uniwersytetu Jagiellońskiego, generał dywizji w stanie spoczynku.

…i szkolić

Na podstawie nowej ustawy o obronie ojczyzny (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 2305) wojskowe centra rekrutacji zastąpiły wojskowe komendy uzupełnień. Czy jednak będą potrafiły zainteresować młode osoby służbą w armii? - Z przykrością muszę przyznać, że tu wciąż szwankuje komunikacja. A przecież zamawianie dużej liczby nowoczesnego sprzętu do armii jest dobrym momentem do zachęcenia młodych osób do wstąpienia do armii - ocenia gen. Roman Polko, były dowódca GROM. I przekonuje, że zainteresować armią można osoby w każdym wieku. - Ostatnio pytał mnie anestezjolog, czy w wieku 50 lat może jeszcze służyć w Wojskach Obrony Terytorialnej. Nie wystarczy powoływać się na przepisy, ale trzeba w przystępny sposób i szczerze pokazać, jak może wyglądać służba zasadnicza czy w obronie terytorialnej - dodaje.
Tymczasem projekt rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie określenia liczby osób, które w 2023 r. mogą być powołane do czynnej służby wojskowej, oraz liczby osób, które mogą pełnić służbę wojskową w rezerwie w ramach odbywania ćwiczeń wojskowych, wywołał duży niepokój. Przewiduje on m.in. wezwanie przez armię na ćwiczenia wojskowe do 200 tys. żołnierzy rezerwy, w tym 200 z przeznaczeniem na szkolenie w ramach kursów podoficerów i oficerów rezerwy, którzy są przewidziani do wyznaczenia na stanowiska służbowe w strukturach wojennych, na których są wymagane wyższe kwalifikacje wojskowe, niż posiadają obecnie, a także osób przeniesionych do rezerwy niebędących żołnierzami rezerwy. - Ćwiczenia są niezbędne dla byłych żołnierzy. Tym bardziej że przez wiele lat zrezygnowano z prowadzenia szkoleń, tłumacząc nam, że jesteśmy bezpiecznym krajem w bezpiecznej Europie. Problem jednak w tym, że ogłaszanie takich decyzji bez odpowiedniego wprowadzenia i w obliczu wojny w Ukrainie wywołuje w osobach wzywanych panikę - mówi Roman Polko. Jego zdaniem obok wezwania na takie ćwiczenia powinny znaleźć się dodatkowe wyjaśnienia, dlaczego zapadła taka decyzja. - Niestety tego zabrakło i wiele osób pyta, czy po takim szkoleniu nie zostaną wysłani czasem na toczącą się wojnę. A wystarczyłoby wyjaśnić, że wojsko chce pokazać, jak się zbroi i dodatkowo np. skorzystać z kwalifikacji, jakie posiada rezerwista wzywany do szkolenie - tłumaczy Roman Polko.
Podobnego zdania są inni eksperci wojskowi. - Decyzja o wezwaniu powinna być przemyślana, a szkolenie profesjonalne. Wtedy taka osoba, najczęściej po kilkudniowym szkoleniu, nie będzie miała wrażenia, że był to zmarnowany czas - mówi prof. gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Według niego także osoby odpowiedzialne za rekrutację i ćwiczenia powinny być regularnie szkolone - z tego, jak zaprezentować młodym ludziom i rezerwistom armię z jak najlepszej strony.

Szkolenie w ferie

Kolejną szansą na szkolenia i zachęcanie młodych osób do armii jest druga już z rzędu akcja „Trenuj z wojskiem w ferie” (patrz: infografika). Szkolenie trwa jedynie osiem godzin w wyznaczonych jednostkach wojskowych. Osoby, które się na nie zgłoszą, nauczą się np. posługiwać bronią, rzucać granatem, zakładać maskę, technik walki w bliskim kontakcie. Wojskowi podczas takiego szkolenia będą tłumaczyć, jak się bronić i gdzie schronić w razie ataku. Udział w takim szkoleniu może wziąć młodzież od 15 lat.
- Mając na względzie ostatnie wydarzenia z użyciem granatnika w Komendzie Głównej Policji, swoich wnuków nie wysłałbym na takie atrakcje jak rzucanie granatem w jednostkach wojskowych. Zdaje sobie sprawę, że MON szuka chętnych do armii, bo ma ambitne cele, niestety sposób komunikacji oraz zachęty są niewystarczające - mówi gen. Mieczysław Bieniek, były wiceszef w Sojuszniczym Dowództwie Transformacyjnym NATO. - Jeśli w ciągu dekady będziemy mieli armię liczącą 180 tys. żołnierzy, to będzie sukces przy obecnych 115 tys. - dodaje.
Przypomnijmy, że ustawa o obronie ojczyzny wprowadziła dobrowolną zasadniczą służbę wojskową, która trwa 12 miesięcy. Zgłosiło się do niej ok. 15 tys. ochotników, ale tylko kilkanaście procent deklaruje chęć służby w armii zawodowej. ©℗

Harmonogram ministerialnego projektu „Trenuj z wojskiem w ferie”

/ Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe