Po wejściu w życie nowych przepisów o badaniu trzeźwości pracowników przewidzianych w noweli k.p. na dwa tygodnie może powstać luka prawna w tysiącach firm, które będą musiały poczekać na wdrożenie ich do regulacji wewnętrznych.

Na najbliższym posiedzeniu Sejm prawdopodobnie uchwali potrzebne i oczekiwane zmiany w kodeksie pracy wprowadzające na stałe możliwość prewencyjnych kontroli trzeźwości pracowników oraz regulacje dotyczące pracy zdalnej. Pracodawcy pilnie śledzą przebieg tych prac ze względu na krótkie vacatio legis regulacji dotyczących badania trzeźwości (14 dni).
Z sondy, którą DGP przeprowadził wśród przewoźników kolejowych, wynika, że mają do sprawy różne podejście. Polregio informuje, że skoro nie jest jeszcze znana ostateczna treść przepisów k.p., jest za wcześnie na wprowadzenie zmian w regulacjach wewnątrzzakładowych oraz na rozpoczęcie negocjacji ze związkami zawodowymi w tym zakresie. Natomiast PKP SKM w Trójmieście już teraz planuje wdrożenie zmian do obowiązujących w spółce procedur określonych w regulaminie pracy. Zwraca jednak uwagę, że zgodnie z nowelizacją będzie to wymagać ustawowego czasu na przyjęcie tej zmiany, czyli 30 dni na uzgodnienie ze związkami zawodowymi plus 14 dni na wejście w życie od dnia ogłoszenia zmian w regulaminie.

Można zacząć pracę nad zmianą regulaminów wcześniej?

Powstaje więc wiele wątpliwości na tym gruncie. Czy pracodawcy będą mogli rozpocząć negocjacje dotyczące nowej treści przepisów wewnętrznych jeszcze przed wejściem nowelizacji k.p. w życie? Od tego zależy, od kiedy te zmiany mogą zacząć obowiązywać w poszczególnych firmach.
- Prace nad wdrożeniem nowych przepisów w firmie można, a nawet trzeba rozpocząć jeszcze przed ich wejściem w życie. Może się jednak okazać, że będzie to jedynie sondowanie stanowiska związków zawodowych. Jeśli będą one chciały uzależnić swoją zgodę na wdrożenie przepisów o trzeźwości np. od podwyżek, przyznania pracownikom benefitów albo ograniczenia planowanych zwolnień, mogą przedłużyć czas niezbędny na przeprowadzenie zmian. Nie wyobrażam sobie wtedy, że pracodawca nie będzie miał podstawy do przeprowadzenia prewencyjnych badań pracowników na trzeźwość - uważa Iwona Jaroszewska-Ignatowska, partner w kancelarii Raczkowski.
Po noweli k.p. badanie trzeźwości bez zmiany regulaminu lub układu zbiorowego będzie oznaczać naruszenie przepisów
Wskazuje, że w takiej sytuacji pracodawcy będą musieli odwołać się do przepisów o bezpieczeństwie pracy i dotychczasowego orzecznictwa Sądu Najwyższego, który pozwalał na takie badania. - Pracodawcy powinni jednak zadbać o to, by mogli udowodnić, że niewdrożenie przepisów na czas nastąpiło nie z ich winy, że dochowali należytej staranności, negocjując ze związkami, a badania muszą prowadzić ze względu na ryzyko odpowiedzialności za skutki działania nietrzeźwych pracowników - podkreśla ekspertka.

Lukę mogą wydłuży jeszcze układy zbiorowe

- Nowe przepisy są tak skonstruowane, że tylko zasady określone w regulaminie pracy lub układzie zbiorowym będą mogły stanowić podstawę do takiego badania. Warto tu zwrócić uwagę na to, że takie zmiany we wszystkich firmach, gdzie takie badania są prowadzone już obecnie, trzeba będzie wprowadzić w błyskawicznym tempie - zauważa Katarzyna Sarek-Sadurska, partner w Deloitte Legal.
Wskazuje, że nawet jeśli pracodawca wcześniej uzgodni zmiany w regulaminie, i tak będzie mógł je ogłosić dopiero po zmianie przepisów, a wtedy będzie musiało minąć kolejne 14 dni, zanim wejdą one w życie. - Ten okres przejściowy może trwać jeszcze dłużej w przypadku firm, w których funkcjonują układy zbiorowe pracy, bo protokoły dodatkowe do układów trzeba zgłosić do Państwowej Inspekcji Pracy, która ma miesiąc na ich rejestrację - tłumaczy ekspertka.

Większe ryzyko

- W przypadku prewencyjnych badań dotyczących trzeźwości mam wrażenie, że ci przedsiębiorcy, którzy już teraz prowadzą je bez wyraźnej podstawy prawnej, będą nadal to robili po zmianach, ryzykując jednak znacznie więcej niż obecnie - zauważa Agnieszka Fedor, partner w kancelarii SKS.
Ostrzega, że po nowelizacji będzie jasne, że prowadząc takie badania bez zmiany regulaminu lub układu zbiorowego (co może wynikać nie tylko z czasu potrzebnego na wdrożenie nowych regulacji, lecz także z braku zgody związkowców na zakres albo sposób prowadzenia takich badań), pracodawca będzie naruszał wprost przepisy.
A kodeks pracy będzie po nowelizacji mówił jasno, że prowadzenie takich badań bez zmiany regulaminu lub układu zbiorowego będzie stanowiło naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych. Tymczasem informacje o trzeźwości pracowników, jako dotyczące ich zdrowia, są traktowane jako dane szczególnie chronione. Pracodawcy badający trzeźwość zatrudnionych w okresie przejściowym będą narażali się na kary nakładane przez Urząd Ochrony Danych Osobowych. Zgodnie z RODO mogą one sięgnąć nawet 20 mln euro, są jednak dostosowywane do wielkości karanego przedsiębiorstwa i powagi naruszenia przepisów.

Potrzeba więcej czasu

- Nie rozumiem, dlaczego ustawodawca, który od trzech lat zmaga się z uregulowaniem zasad pracy zdalnej, a z wprowadzeniem prewencyjnych badań trzeźwości jeszcze dłużej, daje pracodawcom tak mało czasu na przygotowanie się do zmian - zauważa Agnieszka Fedor.
Dodaje, że pracodawcy i partnerzy społeczni powinni mieć więcej czasu na uzgodnienie, jak nowe regulacje będą stosowane w danej firmie, wypracowanie nowych procedur i poinformowanie zatrudnionych o tych zmianach. - Tak wynika z podstawowej zasady, która powinna rządzić procesem legislacyjnym, czyli przewidywalności prawa. W tej chwili możemy szykować się do wdrożenia nowych przepisów, bazując na projekcie. Problem w tym, że wciąż może on ulegać kolejnym zmianom. Wszelkie przygotowania i ewentualne uzgodnienia są więc obarczone ryzykiem niepewności - dodaje mec. Fedor.
Jej zdaniem rozwiązaniem tej sytuacji byłoby ustalenie, że ograniczenia wynikające z konieczności ochrony danych osobowych nie mogą przeważać nad koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa pracy oraz ochrony życia i zdrowia ludzi.
- Niestety Urząd Ochrony Danych Osobowych prezentuje tu od lat nieprzejednane stanowisko. Gdy na jednej szali jest bezpieczeństwo pracy, a na drugiej ochrona danych osobowych, zawsze zwycięża ta druga - konkluduje prawniczka.

Kłopotliwa zdlana

Pracodawcy mogą mieć też problem z wdrożeniem nowych regulacji o pracy zdalnej. W przypadku tych przepisów ma obowiązywać dłuższy, bo dwumiesięczny okres vacatio legis.
- Tu również warto rozpocząć uzgodnienia i konsultacje ze związkowcami w sprawie wdrożenia nowych zasad pracy zdalnej, zanim wejdą w życie przepisy ustawy - radzi Iwona Jaroszewska-Ignatowska.
Jeśli związki się zgodzą, to już w pierwszym dniu ich obowiązywania można podpisać porozumienie. Jeśli zgody nie będzie, 30-dniowy termin trzeba będzie liczyć dopiero od rozpoczęcia negocjacji po dniu wejścia w życie ustawy. - A zatem także w tym przypadku może dochodzić do spóźnienia z wdrożeniem nowych regulacji, nawet uwzględniając dłuższe vacatio legis - ostrzega ekspertka.
Przypomina, że pracodawcy będą musieli zwracać pracownikom koszty pracy zdalnej lub płacić ryczałty nawet wtedy, gdy nie uzgodnią jeszcze treści porozumienia ze związkami zawodowymi lub nie wydadzą regulaminu pracy zdalnej (chyba że będą stosować jedynie pracę zdalną okazjonalną).
Katarzyna Sarek-Sadurska zwraca z kolei uwagę na przepisy o telepracy. - Choć świadczy ją obecnie zaledwie garstka pracowników, dla nich nowela przewiduje półroczny okres przejściowy, a dla kilkuset tysięcy pracowników zdalnych ani jednego dnia - dodaje.

OPINIA

Prof. Arkadiusz Sobczyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, partner w kancelarii Sobczyk i Współpracownicy

Nowela zdezaktualizuje orzecznictwo SN
prof. Arkadiusz Sobczyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, partner w kancelarii Sobczyk i Współpracownicy / nieznane
Ocena regulacji przejściowych dotyczących pracy zdalnej zależy od tego, czy rząd odwoła stan zagrożenia epidemią COVID-19. Jeśli tego nie zrobi, nie widzę problemu we wprowadzaniu nowych przepisów. Pracodawcy po prostu jednostronnie polecą wówczas pracę zdalną do czasu zakończenia negocjacji ze związkami zawodowymi lub przedstawicielami załogi w sprawie zmian przepisów wewnętrznych w taki sposób, by były zgodne z nowelizacją k.p. Jeśli jednak rząd odwoła stan zagrożenia epidemicznego, nowe przepisy należy wówczas uznać za sformułowane w sposób skandaliczny, bo zrywający ciągłość dotychczasowych regulacji.
W przypadku prewencyjnych badań trzeźwości pracowników sprawa jest bardziej skomplikowana, bo dotyczy odpowiedzi na kluczowe pytanie, jaki jest zakres nowej regulacji. Gdyby uznać, że po zmianach wyłączną podstawę do badań będą mogły stanowić jedynie dostosowane do nowych przepisów regulaminy pracy lub układy zbiorowe, wielu pracodawców może mieć problem. Oznaczałoby to, że nowelizacja k.p. zdezaktualizuje dotychczasowe orzecznictwo Sądu Najwyższego w tym zakresie pozwalające na prowadzenie takich badań ze względu na bezpieczeństwo pracy. Po zmianach każde badanie niezgodne z nowymi przepisami będzie narażało pracodawców na odpowiedzialność za naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych.
Jestem jednak zwolennikiem podejścia, że prewencyjne badania trzeźwości pracowników są elementem bezpieczeństwa pracy i mogą być prowadzone nawet bez zgody związków zawodowych i przedstawicieli załogi. Nowelizacja nic nie zmieni i nawet jeśli przedsiębiorcy nie wynegocjują nowych regulacji wewnętrznych, nadal będą mogli prowadzić takie badania (jak to robią obecnie). Choć może lepiej, gdyby robili to bez gromadzenia danych osobowych badanych, aby nie ryzykować odpowiedzialności przewidzianej w RODO.