Zaledwie dwóch wykładowców poskarżyło się komisji dyscyplinarnej przy ministrze edukacji, że uczelnia chce ich ukarać np. za światopogląd.

Niebawem minie rok od wejścia w życie pakietu wolności akademickiej, który miał zagwarantować prawo do głoszenia poglądów przez nauczycieli akademickich na uniwersytetach. DGP sprawdził, ile osób z niego skorzystało.
- Do komisji dyscyplinarnej przy ministrze edukacji i nauki wpłynęły dwie sprawy. Tylko jedna dotyczyła bezpośrednio pakietu, czyli wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych. Postępowanie dyscyplinarne zostało przez komisję umorzone, a kara dyscyplinarna uległa zatarciu - informuje Adrianna Całus-Polak, rzecznik prasowy Ministerstwa Edukacji i Nauki.

Dwa punkty widzenia

Nowelizacja z 1 października 2021 r. ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz.U. z 2021 r. poz. 2141), która wprowadziła tzw. pakiet wolności akademickiej, weszła w życie 10 grudnia 2021 r. Zawiera ona przepis, z którego wynika, że nauczyciel akademicki nie może zostać pociągnięty do odpowiedzialności dyscyplinarnej za wyrażanie przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych. Jeżeli takie postępowanie na uczelni się rozpocznie, wykładowca może się poskarżyć do komisji dyscyplinarnej przy ministrze nauki.
- Warunkiem rozwoju nauki jest pełna wolność akademicka, nauczania, a także wolność debaty akademickiej. Proponujemy pakiet, który wychodzi naprzeciw oczekiwaniom środowisk akademickich - przekonywał Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, prezentując założenia pakietu.
Środowisko akademickie uważało jednak, że jest on niepotrzebny. Negatywnie pomysł zaopiniowały Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Polska Akademia Nauk czy Rada Szkolnictwa Wyższego i Nauki ZNP.
- Dyskusja akademicka jest nieodłączną częścią tradycji akademickiej. W mojej uczelni pracują zarówno największy zwolennik reformy emerytalnej, jak i największy jej krytyk. Różnorodność poglądów jest wpisana w naturę nauki - mówi prof. Marek Rocki ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Podkreśla, że pluralizm światopoglądów wynika z etosu akademickiego i powinien być szanowany na każdej uczelni bez konieczności wdrażania dodatkowych przepisów. - Już wcześniej obowiązujące prawo to gwarantowało - podkreśla nasz rozmówca.

Zbędny czy potrzebny

Eksperci zastanawiają się, czy wdrożenie pakietu wolności akademickiej faktycznie było niezbędne, skoro w praktyce niewiele osób z niego korzysta. Zdania są podzielone.
- Nie przypominam sobie, aby na mojej uczelni kiedykolwiek odwołano np. wykład z przyczyn niemerytorycznych. Pamiętajmy jednak, że w Polsce działa ponad 300 szkół wyższych i niestety czasem zdarzało się, że z uwagi na czyjeś poglądy zapadała decyzja o zamknięciu spotkania. Niestety, okazuje się, że dobry zwyczaj akademicki, jakim jest uznanie, że uniwersytet jest miejscem do prowadzenia wolnej debaty akademickiej, nie wystarczył - mówi dr hab. Artur Mamcarz-Plisiecki z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wiceprzewodniczący komisji dyscyplinarnej przy ministrze edukacji i nauki.
Zastanawia się, czy nowelizacja ustawy była rzeczywiście konieczna - możliwe, że wystarczyłoby, aby minister przypomniał o tych zasadach.
- Trudno teraz to rozstrzygać. Uważam jednak, że to dobrze, iż jest narzędzie, które pozwala chronić naukowców, kiedy wolność słowa staje się zagrożona, nawet jeżeli jest ono wykorzystywane rzadko. Przykre jest natomiast to, że w ogóle trzeba było takie rozwiązanie przyjmować, bo nie jest to dobry miernik środowiska akademickiego - dodaje wiceprzewodniczący.
Inne zdanie ma prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- To, że do tej pory rzadko korzystano z możliwości zaskarżenia rozpoczęcia postępowania dyscyplinarnego do komisji przy ministrze, może świadczyć tak na korzyść, jak na niekorzyść pakietu wolności akademickiej - przekonuje.
W pierwszym przypadku można twierdzić, że wprowadzenie tych rozwiązań zadziałało prewencyjnie i rzecznicy dyscyplinarni już nie prowadzą postępowań w takich sprawach. W drugim, że skoro nowe przepisy objęły tak niewiele spraw, to nowelizowanie prawa było zbędne.
- Trudno powiedzieć, która z tych hipotez jest prawidłowa bez przeprowadzenia gruntownych badań na ten temat np. za pomocą ankiet wśród rzeczników dyscyplinarnych uczelni - podsumowuje nasz rozmówca.

Cienka granica

Profesor Pisuliński podkreśla, że czym innym jest głoszenie swojego światopoglądu, a czym innym manipulowanie wynikami badań naukowych tak, aby przedstawiać tylko tezy, które są z nim zgodne.
- Wolność słowa nie uprawnia do rozpowszechniania głupot ani do fałszowania badań naukowych i naginania ich do swoich przekonań. Dlatego też wykładowca, który opowiada studentom np., że ziemia jest płaska, może zostać zwolniony z pracy za niewywiązywanie się z obowiązków zawodowych, gdyż wypowiada poglądy niezgodne ze współczesną wiedzą naukową. Oznacza to, że nie podnosi swoich kwalifikacji i nie aktualizuje wiedzy, uwzględniając wyniki badań - tłumaczy profesor UJ.
Wskazuje, że tych osób nie ochroni pakiet wolności akademickiej, a sprawy związane ze zwolnieniem z pracy w takich przypadkach będzie rozstrzygał sąd pracy. Nie ochroni on też naukowców, którzy, naruszają godność zawodu nauczyciela akademickiego, np. obrażając studentów. ©℗
Pakiet wolności akademickich / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe