Zdalne aplikowanie na stanowiska w administracji rządowej przyciągnie młodych do pracy w urzędach, a odznaczenia zatrzymają specjalistów przed odejściem – ma nadzieję rząd. Eksperci: przyszły rok będzie najgorszy pod względem pozyskania i zatrzymania urzędników.

Chętnych do pracy w urzędach brakuje

Kancelaria premiera chce przyciągnąć młode osoby do pracy w administracji rządowej. Po roku został wreszcie wyjęty z szuflady i przyjęty przez rząd projekt nowelizacji ustawy z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1691), który przygotował Dobrosław Dowiat-Urbański, szef służby cywilnej. Nowelizacja nie jest zbyt duża i sprowadza się do tego, by do pracy w ministerstwach, urzędach wojewódzkich oraz innych instytucjach rządowych zgłaszało się więcej ludzi.
A z tym nie jest dobrze, bo chętnych do pracy w urzędach brakuje. Jedną z przyczyn jest to, że choć średnia pensja w służbie cywilnej wynosi ponad 7,4 tys. zł brutto (patrz: infografika), nowym pracownikom proponuje się wynagrodzenia na poziomie płacy minimalnej. Tej niedogodności dziś nie równoważy już nawet stabilność zatrudnienia. Wszystko też wskazuje na to, że w 2023 r. urzędnicy otrzymają zaledwie 7,8 proc. podwyżki, czyli znacznie mniej od poziomu inflacji.
Efekt? O jeden wakat w służbie cywilnej w tym roku ubiega się średnio dziewięć osób. Przed dekadą o każde miejsce biło się aż 36 kandydatów. Wzrosła też liczba nieobsadzonych stanowisk - z 40 proc. w 2020 r. do 46 proc. w zeszłym roku. W 34 proc. powodem takiej sytuacji był brak kandydatów. Wczoraj na stronach kancelarii było aż 879 ogłoszeń o wakatach w 358 urzędach w 224 miejscowościach.

Elektroniczne aplikowanie na stanowisko nie usprawni systemu

Według nowelizacji remedium na ten stan rzeczy ma być powstanie specjalnej platformy. Znajdą się tam ogłoszenia o wolnych stanowiskach (tak jak obecnie), ale też będzie możliwe elektroniczne przystąpienie do naboru przez złożenie niezbędnych dokumentów i oświadczeń. Dziś kandydat do pracy w administracji musi przygotować i wysłać do urzędu stos papierowych dokumentów potwierdzających jego kwalifikacje i doświadczenie zawodowe oraz dołączyć wiele oświadczeń. Po zmianach wszystko będzie można zrobić zdalnie za pomocą komputera. Autor projektu przekonuje, że przyciągnie to młodych ludzi do pracy w urzędzie.
Jego entuzjazm gaszą eksperci. - Elektroniczne aplikowanie na stanowisko może usprawnić nabór nowych pracowników do służby cywilnej, ale nie odwróci niekorzystnych trendów. Główną przyczyną nikłego zainteresowania pracą w urzędach administracji rządowej są bowiem niskie i niekonkurencyjne względem rynku wynagrodzenia. Brak ich waloryzacji jest dziś szczególnie dotkliwy ze względu na bardzo wysoką inflację - mówi Jerzy Siekiera, prezes Stowarzyszenia Absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.
Wskazuje, że systemowym rozwiązaniem tego problemu byłoby wprowadzenie ustawowego mechanizmu powiązania wzrostu kwoty bazowej ze wzrostem wynagrodzeń w gospodarce narodowej. Eksperci i związkowcy liczyli na to, że w aktach wykonawczych do ustawy zostaną podniesione mnożniki, od których wielokrotności są naliczane pensje. Niestety takich planów nie ma.
- Urzędnicy odchodzą z pracy. Główny powód jest prozaiczny - rosnąca inflacja i raty kredytów. Z pensji urzędniczej często nie da się spłacać tych zobowiązań. Platforma elektroniczna nie uzdrowi tej sytuacji - mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim.
Podkreśla, że z ostatniego raportu szefa służby cywilnej wynika, że utrzymująca się taka sytuacja kadrowa może doprowadzić do utrudnienia realizacji niektórych zadań.

Medalami nie uda się zatrzymać urzędników w administracji

Próbą zatrzymania najlepszych urzędników ma być też proponowana w noweli możliwość przyznawania przez premiera medali za zasługi dla administracji.
- Medalami ludzi nie zatrzymamy, może to być jedynie próba budowania etosu urzędniczego. Pieniądze i tylko pieniądze mogą sprawić, że będzie więcej chętnych do pracy w administracji rządowej - mówi dr Jakub Szmit, ekspert ds. administracji publicznej z Uniwersytetu Gdańskiego.
Zwraca uwagę, że w kontekście zarobków przewidywany w projekcie dodatkowy wydłużony okres rozliczeniowy czasu pracy wcale nie musi być dla urzędników korzystny. Nowe rozwiązania zakładają bowiem, że urzędnicy mogą pracować np. dłużej przez część tygodnia lub w weekendy.
- Dziś większość urzędów pracuje od 8.15 do 16.15, a projekt zakłada, że mogą w jeden dzień przepracować np. 12 godzin. Problem w tym, że ten okres będzie rozliczony dopiero po czterech miesiącach, a nie jak obecnie po trzech - przestrzega ekspert.

Młodzi pracownicy nie chcą służyć politykom

Eksperci zwracają uwagę, że sytuację kadrową w rządowych urzędach dodatkowo komplikują przyszłoroczne wybory. Młodzi niechętnie aplikują o pracę, bo co do zasady są zatrudniani na czas określony trwający 12 miesięcy. Jeśli po wyborach doszłoby do ewentualnej zmiany układu sił, ich sytuacja może być niepewna.
- Moi studenci mówią, że chcą pracować w administracji rządowej, ale pod warunkiem, że będą służyć państwu, a nie politykom. Tymczasem nas nie obowiązuje zasada, że rządy i parlamenty odchodzą, a urzędnicy trwają na posterunku. U nas wiele stanowisk, zwłaszcza dyrektorskich, traktuje się jak łupy wyborcze - mówi Jolanta Itrich-Drabarek, były członek Rady Służby Cywilnej, pracownik Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW. ©℗
Średnie zarobki w administracji rządowej / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe