Przedsiębiorcy powinni szczegółowo badać warunki pracy w domu, na działce czy w kawiarni – wszędzie tam, gdzie będzie się odbywało zdalne zatrudnienie. Tak wynika z poprawki zgłoszonej przez resort rodziny na wniosek Państwowej Inspekcji Pracy.

Podczas ostatniego posiedzenia sejmowej podkomisji, która zajmowała się projektem nowelizacji kodeksu pracy, zawierającym m.in. nowe regulacje dotyczące pracy zdalnej, ministerstwo rodziny niespodziewanie zgłosiło niepozorną poprawkę, która wywołała bardzo gorącą dyskusję i sprzeciw pracodawców. Jak na razie nie uzyskała poparcia większości posłów podkomisji, jest jednak prawie pewne, że wróci w trakcie dalszych prac i wejdzie do ostatecznego kształtu projektu.

Uniwersalna czy szczegółowa ocena ryzyka zawodowego

Poszło o treść nowego art. 6731 kodeksu pracy, który przewiduje, że w przypadku zatrudnionych pracujących poza siedzibą firmy przedsiębiorcy mogą „sporządzić uniwersalną ocenę ryzyka zawodowego dla poszczególnych grup stanowisk pracy zdalnej”. Z uzasadnienia wynika wprost, że propozycja takiego zapisu stanowi znaczne ułatwienie dla przedsiębiorców chcących wywiązać się z obowiązku zapewnienia pracownikom bezpiecznych i higienicznych warunków pracy, w szczególności mając na uwadze ograniczenia prawne związane z aranżacją i kontrolą stanowisk pracy w miejscu zamieszkania pracownika. Ministerstwo, na wniosek Państwowej Inspekcji Pracy, zaproponowało jednak, aby z tej regulacji wykreślić słowo „uniwersalna”.
- Naszym celem było odbiurokratyzowanie przepisów kodeksu pracy i stworzenie jak najmniej wymogów formalnych, tak żeby praca zdalna nie stała się utrapieniem, a korzyścią, ale po analizie przepisów art. 226 kodeksu pracy i par. 39 i 39a ogólnych przepisów bhp uznaliśmy, że należy zrezygnować ze słowa „uniwersalna” w zapisach dotyczących oceny ryzyka - tłumaczył Marcin Stanecki, dyrektor departamentu prawa pracy Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.
PIP, uzasadniając taką zmianę, powołała się na doświadczenia wynikające z kontroli u pracodawców, którzy często przedstawiają takie „uniwersalne” oceny dla każdego stanowiska pracy, bez przeprowadzania szczegółowej oceny ryzyka zawodowego na konkretnych stanowiskach.
Zdaniem ministerstwa takie uszczegółowienie ocen chroni wręcz pracodawców przed konsekwencjami wypadków przy pracy. Niewłaściwa ocena ryzyka może się bowiem skończyć pociągnięciem pracodawcy do odpowiedzialności karnej czy odszkodowawczej. Dyrektor Stanecki przywołał przykład kasjerki, która otrzymała wysokie odszkodowanie po tym, jak stała się ofiarą napadu, a pracodawca nie uwzględnił takiego ryzyka przy ocenie jej stanowiska.

Behapowiec zapuka do domu pracownika?

- Proponując usunięcie przepisu o uniwersalnej ocenie ryzyka zawodowego, Państwowa Inspekcja Pracy proponuje usunięcie kluczowej konstrukcji dla całego projektu wdrażającego pracę zdalną - mówi Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan. Jak ostrzega, może to oznaczać, że przedsiębiorca będzie musiał ocenić każde miejsce pracy, w którym pracownik zamierza wykonywać pracę zdalną. A bywa, że osoby zgłaszają kilka takich miejsc. - Uniwersalna ocena ryzyka zawodowego, która widniała w tym projekcie od roku, miała dać przedsiębiorcom szansę na uniknięcie sprawdzania każdego miejsca pracy zdalnej. To bardzo istotna zmiana, która nas zaskoczyła tuż przed uchwaleniem tych przepisów przez Sejm. Pytanie, czy po ewentualnych zmianach osoba odpowiedzialna za bhp będzie musiała wybrać się do domu każdego pracownika zatrudnionego zdalnie, by sprawdzić, czy rzeczywiście ma on warunki do pracy w takiej formie. Uniwersalność miała nas chronić przed tego typu działaniami i dawać swobodę przy wskazywaniu miejsca pracy zdalnej. A odmowa wpuszczenia służb bhp do domu pracownika skończy się odmową wykonywania pracy zdalnej przez takiego pracownika - tłumaczy ekspert.
Podobnego zdania jest dr Marcin Wojewódka, radca prawny w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy, ekspert Pracodawców RP. - Niestety na ostatniej prostej prac nad pracą zdalną pojawiają się znowu „wrzutki”, które stawiają pod znakiem zapytania intencje pomysłodawców. Co innego wynika z uzasadnienia do projektu, a co innego pojawia się na posiedzeniu podkomisji - zauważa. Jak podkreśla, ewentualny obowiązek każdorazowego sprawdzenia czy też weryfikacji przez pracodawcę miejsca świadczenia pracy zdalnej przez pracownika oznaczałby całkowicie nieuzasadnione zwiększenie nakładów administracyjnych oraz kosztów działalności dla pracodawcy. - Konieczność sprawdzania na miejscu świadczenia pracy zdalnej warunków jej wykonywania może w niektórych przypadkach torpedować skądinąd pożądany pomysł jej stosowania. Stosunkowo mało elastyczne podejście urzędników wydaje się nie nadążać za wyzwaniami XXI w., mimo że z ust przedstawicieli pomysłodawców na sali sejmowej płynęły inne deklaracje. Sformułowania o „zabezpieczaniu interesów pracodawców” w postaci nakładania na nich nowych obowiązków poprzez wykreślanie sformułowania „uniwersalna ocena ryzyka zawodowego” prowadzić mogą do przypadków braku wyrażania zgody przez pracodawców na stosowanie pracy zdalnej - przekonuje mec. Wojewódka.
- Przewidziana w projekcie nowelizacji kodeksu pracy możliwość przeprowadzenia uniwersalnej oceny zagrożeń na stanowisku pracy zdalnej sankcjonuje obecną praktykę prowadzenia takich ocen, także na zwykłych stanowiskach - komentuje Marek Maszewski, dyrektor działu nadzoru w firmie SEKA S.A. Wskazuje, że postulowane przez PIP wykreślenie słowa „uniwersalna” w praktyce dałoby inspektorom pracy prawo do wymagania od pracodawców w czasie kontroli bardzo szczegółowych ocen dla każdego stanowiska. - A stwierdzenie przez inspektora nieprawidłowości mogłoby skończyć się zarówno pouczeniem, nakazem usunięcia nieprawidłowości albo mandatem. Taki zapis wymuszałby więc dodatkową, wydaje się zbędną, pracę i tworzył pole do kwestionowania tych ocen w czasie kontroli jako niewystarczająco szczegółowych - podsumowuje. ©℗
Niewykluczone, że po ewentualnych zmianach osoba odpowiedzialna za bhp będzie musiała wybrać się do domu każdego pracownika, by sprawdzić, czy ma on warunki do pracy zdalnej

opinia

Prace nad nowelizacją k.p. mogą się przeciągnąć
Izabela Mrzygłocka wiceprzewodnicząca sejmowego klubu Koalicji Obywatelskiej, członkini podkomisji ds. nowelizacji kodeksu pracy oraz kodeksu postępowania administracyjnego / Materiały prasowe
W przyszłym tygodniu poprawkami do noweli kodeksu pracy powinna zająć się komisja nadzwyczajna do spraw zmian w kodyfikacjach i wtedy się rozstrzygnie, czy poprawka nakazująca badanie przez pracodawców warunków pracy zdalnej zostanie ponownie zgłoszona. Zakładam jednak, że skoro Państwowa Inspekcja Pracy i resort rodziny zabiegają o taką zmianę, to jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że przepisy o pracy zdalnej zostaną zmodyfikowane w niekorzystny dla pracodawców sposób. Może to ograniczyć stosowanie pracy zdalnej po zmianach. Wszystko wskazuje, że drugie czytanie projektu odbędzie się na posiedzeniu Sejmu pod koniec listopada, a głosowanie nad przyjęciem ustawy w trzecim czytaniu nastąpi wtedy dopiero na początku grudnia. Pytanie, czy proces legislacyjny nad nowelą kodeksu pracy uda się skończyć jeszcze w tym roku. Można bowiem się spodziewać, że Senat zgłosi swoje poprawki i ustawa wróci do Sejmu. Wtedy może się okazać, że nowe przepisy zostaną opublikowane w Dzienniku Ustaw dopiero na początku stycznia. ©℗
Etap legislacyjny
Projekt ustawy przed II czytaniem w Sejmie