Zarówno związkowcy, jak i biznes chcą mieć większą kontrolę nad Funduszem Pracy, by zmienić zasady finansowania szkoleń bezrobotnych i poszukujących pracy, a także zmniejszyć odprowadzane nań składki.

W Radzie Dialogu Społecznego powstaje projekt zmian, który ma zostać dołączony do projektu nowej ustawy o aktywności zawodowej. Związkowcy i pracodawcy chcą gruntownie zreformować w ten sposób krytykowane od lat zasady dysponowania przez kolejne rządy pieniędzmi z Funduszu Pracy (FP).
Determinacja po stronie związków zawodowych i pracodawców jest ogromna, gdyż w ostatnich latach FP stał się dla rządu skarbonką bez dna, która służy do stabilizacji finansów publicznych przez uwzględnienie zebranych tam środków w regule wydatkowej. Z kolei napływające co roku miliardy składek są tak dzielone, że na pierwotny cel, czyli wsparcie dla bezrobotnych, trafia tylko 40 proc. tych pieniędzy, a reszta służy do finansowania świadczeń, które powinny być pokrywane z budżetu.
W przeszłości ze składek pracodawców były finansowane np. wynagrodzenia lekarzy rezydentów, a także szkolenia dla pielęgniarek. Obecnie te pieniądze przeznaczane są na dopłaty do pracowniczych planów kapitałowych, 13. i 14. emerytury czy zasiłków pogrzebowych.
Z projektu budżetu państwa na przyszły rok wynika, że z ponad 20 mld zł, jakie biznes wpłaci w 2023 r. na Fundusz Pracy od pensji 12 mln etatowych pracowników i 2 mln zleceniobiorców, aż 12 mld zł pójdzie na Fundusz Solidarnościowy, z którego są finansowane kosztowne świadczenia.

Składki wydawane tylko na zwalczanie bezrobocia

Związkowcy i pracodawcy mówią „dość” i oczekują zmian. - Pracodawcy, którzy zapłacą w przyszłym roku ponad 20 mld zł składek na Fundusz Pracy i Fundusz Solidarnościowy, nie mają żadnego wpływu na to, jak te pieniądze są wydawane - mówi Antoni Kolek, ekspert Pracodawców RP, podkreślając, że powinny one być wydawane wyłącznie na cele związane ze zwalczaniem bezrobocia i aktywizację zawodową. Tymczasem finansowanie z nich 13. i 14. emerytury czy rządowych dopłat mających zachęcać do oszczędzania w PPK jest całkowicie niezwiązane z tymi celami. - Jeśli tych pieniędzy jest tak dużo, że rząd musi je wykorzystywać na inne cele, to warto rozważyć zmniejszenie składki do np. 1 proc. Czyli dokładnie tyle, ile obecnie zostaje w FP - dodaje Antoni Kolek.
- Biorąc pod uwagę niskie bezrobocie, bo obecnie w urzędach pracy jest zarejestrowanych ok. 800 tys. osób, a w związku z planowanym oddzieleniem prawa do ubezpieczenia zdrowotnego od statusu bezrobotnego, ta liczba może się jeszcze zmniejszyć, 2,45 proc. wynagrodzenia na FP to więcej od aktualnych potrzeb - ocenia Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Dlatego, jego zdaniem, potrzebna jest aktualizacja zasad systemu, który przed laty musiał obsługiwać 2-3 mln bezrobotnych. Tymczasem, zamiast dostosowania wysokości składki, nastąpiło przekierowanie większości środków z Funduszu Pracy na Fundusz Solidarnościowy. - Doliczając te 1,45 pkt proc., które trafiło na finansowanie głównie wypłat świadczeń okołoemerytalnych, szeroko rozumiana składka emerytalna została niejako tylnymi drzwiami zwiększona z 19,52 proc. do prawie 21 proc. - wylicza ekspert.

Inwestycja środków z Funduszu Pracy

Pomysłów na zagospodarowanie Funduszu Pracy przez partnerów społecznych jest sporo. - Część składki można by zachować u pracodawców na oddzielnym koncie, tak by służyły one tylko do finansowania szkoleń pracowników i podnoszenia ich kwalifikacji. Wiązałoby się to jednocześnie z odpowiednią dopłatą z własnych środków pracodawcy. To gwarantowałoby efektywność nowej instytucji - mówi Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan. - Tym bardziej że już teraz widać lukę kompetencyjną na rynku pracy. Te pieniądze są potrzebne, by efektywnie uzupełnić umiejętności oczekiwane przez pracodawców u młodych osób wchodzących na rynek pracy bądź osób zmieniających dotychczasową branżę - dodaje.
- Partnerzy społeczni powinni mieć większą kontrolę nad Funduszem Pracy i Funduszem Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Środki funduszów na przestrzeni ostatnich lat były często wydawane niezgodnie z przeznaczeniem - zauważa Sebastian Koćwin, wiceprzewodniczący OPZZ. Wiążącej zgody na plan finansowy funduszu mogłaby udzielać Rada Rynku Pracy, która zawiaduje obecnie pieniędzmi z Krajowego Funduszu Szkoleniowego. W ten sposób to sami zainteresowani decydowaliby, na co pieniądze z FP będą wydawane. Partnerzy społeczni toczą obecnie dyskusję na temat konkretnych zapisów.
Rada Dialogu Społecznego musi się jednak spieszyć z przygotowaniem projektu zmian, bo ustawa o aktywności zawodowej, do której miałaby być dołączona nowela dotycząca Funduszu Pracy, już niedługo może trafić pod obrady Sejmu. Nowe przepisy mają wejść w życie od początku przyszłego roku. Taka okazja do zmian może się szybko nie powtórzyć. Partnerów społecznych czeka jednak przeprawa z Ministerstwem Finansów, które nie odda bez walki dziesiątek miliardów zebranych na FP.
Zmiany w finansowaniu potrzeb rynku pracy powinna wymusić także wspomniana nowa ustawa o aktywności zawodowej. Przez rozdzielenie statusu bezrobotnego i ubezpieczenia zdrowotnego może ona znacząco zmniejszyć liczbę osób zarejestrowanych w urzędach pracy. Z drugiej strony warto, aby część pieniędzy z Funduszu Pracy została przeznaczona na zwiększenie finansowania zadań związanych z obsługą coraz większej grupy cudzoziemców przebywających w Polsce. Przekazanie partnerom społecznym decyzji w zakresie przeznaczenia pieniędzy z FP oznaczałoby także przekazanie im przez rząd części odpowiedzialności za sytuację na rynku pracy, przeciwdziałanie bezrobociu, a może także politykę migracyjną. ©℗
Finanse Funduszu Pracy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe